Rośnie liczba wypadków i kontrowersji wokół miejskiej mobilności
Nowe badania przeprowadzone przez Urząd Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ujawniają niepokojący trend – hulajnogi elektryczne, które miały być symbolem ekologicznej i wygodnej mobilności miejskiej, coraz częściej stają się źródłem zagrożenia. Według danych niemal co czwarty użytkownik (24%) hulajnogi elektrycznej brał udział w kolizji, a dodatkowe 32% przyznało, że było o włos od wypadku.
Jeszcze bardziej alarmujące jest to, że we wszystkich odnotowanych kolizjach uczestniczyli mężczyźni, co może wskazywać zarówno na różnice w sposobie jazdy, jak i w skłonności do ryzyka. Z badania wynika, że 5% dorosłych mieszkańców kraju korzystało z hulajnóg elektrycznych w ciągu ostatniego roku, a trzy czwarte z nich to osoby poniżej 35. roku życia. Zdecydowanie największe zagęszczenie użytkowników występuje w stolicy, a 65% z nich mieszka w Dublinie, natomiast aż 97% na obszarach miejskich.
Choć hulajnogi postrzegane są jako symbol nowoczesności, dane pokazują również ryzykowne zachowania użytkowników. 13% badanych przyznało, że przewoziło dziecko jako pasażera, a 8% – innego dorosłego. W praktyce oznacza to podwójne obciążenie urządzenia, które często nie jest do tego przystosowane, oraz zwiększone ryzyko utraty równowagi i kontroli.
Kwestia prędkości wciąż budzi kontrowersje. 36% respondentów uważa, że obecny limit prędkości jest „zbyt wysoki”, a podobnego zdania jest 30% osób korzystających z hulajnóg regularnie. To sygnał, że nawet sami użytkownicy dostrzegają, iż dynamika tych pojazdów może przekraczać ich zdolność do reakcji, szczególnie w miejskim zgiełku, gdzie piesi, rowerzyści i kierowcy dzielą wspólną przestrzeń. Z raportu wynika również, że kwestia bezpieczeństwa osobistego pozostawia wiele do życzenia. Choć 60% użytkowników deklaruje, że używa kasku podczas jazdy, to aż 40% porusza się bez żadnej ochrony głowy. Nieco lepiej wygląda sytuacja z widocznością – 66% ankietowanych twierdzi, że używa odzieży odblaskowej, ale to wciąż oznacza, że jedna trzecia użytkowników wtopiona jest w mrok miejskich ulic.
– Hulajnogi elektryczne szybko stały się popularnym środkiem transportu, szczególnie w naszych miastach, ale z tą popularnością wiąże się ryzyko obrażeń, powiedział dr John Cronin, konsultant medycyny ratunkowej w szpitalu St. Vincent’s i członek zarządu Road Safety Authority. – Jako lekarz widziałem, jak częste i poważne mogą być obrażenia, gdy coś pójdzie nie tak – od złamań kości po urazy głowy. Użytkownicy hulajnóg mają bardzo ograniczoną ochronę i bardzo małe pole do pomyłki, zwłaszcza w towarzystwie większych, szybszych pojazdów. Każdy na drodze – pieszy, rowerzysta, kierowca czy osoba na hulajnodze – ma obowiązek dbać o bezpieczeństwo innych.
Słowa Cronina znajdują potwierdzenie w statystykach oddziałów ratunkowych, gdzie coraz częściej trafiają pacjenci po wypadkach z udziałem hulajnóg, często z urazami głowy, nadgarstków czy barków.
Władze, przede wszystkim te lokalne stają dziś przed dylematem: jak zachować zalety mikromobilności, nie narażając bezpieczeństwa mieszkańców? Wprowadzenie wyższych kar za jazdę bez kasku, obowiązkowe szkolenia czy ograniczenia prędkości to propozycje, które pojawiają się coraz częściej w debacie publicznej. Na razie jednak, hulajnogi, podobnie jak niegdyś rowery, są symbolem transformacji miejskiej przestrzeni, w której technologia wyprzedza prawo. Problem w tym, że w tej pogoni coraz częściej cierpią ci, którzy mieli zyskać najwięcej – zwykli użytkownicy.
*
Moim zdaniem rozwiązanie tego problemu jest inne. Wystarczy wybudować odpowiednią ilość ścieżek „rowerowych”, aby oddzielić mikromobilność od ruchu pieszego i samochodowego. O tym jednak nikt nie wspomina, a tylko dlatego, że takie inwestycje praktycznie nie powstają.
Bogdan Feręc
Źr. Breaking News
Photo by Zoshua Colah on Unsplash

