Premier Martin zadowolony z ceł. Irlandia się uśmiecha, choć zapłaci rachunek

Premier Micheál Martin z dumą ogłosił swoje „zadowolenie” z nowej umowy handlowej między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, choć doskonale wie, że porozumienie to oznacza nowe przeszkody dla irlandzkich przedsiębiorców, wyższe ceny dla konsumentów i wielomiliardowy rachunek dla wyspy, której gospodarka stoi na eksporcie. Radość premiera można więc porównać do uśmiechu kogoś, kto właśnie podpisał pokój po przegranej wojnie.
Po niedzielnym spotkaniu prezydenta Donalda Trumpa z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen ogłoszono ramową umowę, w myśl której niemal cały eksport z UE do USA objęty zostanie bazowym 15-procentowym cłem. Premier Martin określił to jako „przejrzystość” i „stabilność” – nie wspominając jednak, że Irlandia przez lata zabiegała o coś zupełnie odwrotnego: wolny handel, zniesienie barier i swobodny przepływ towarów, które będą po prostu droższe.
W wystąpieniu dla mediów premier Martin powiedział: – Jesteśmy bardzo zadowoleni z porozumienia. Wprowadza ono przejrzystość i przewidywalność do relacji handlowych między UE a USA.
I rzeczywiście – przewidywalność można tu zdefiniować jako pewność 15-procentowego cła, które uderzy w wiele filarów irlandzkiej gospodarki: od farmacji i przemysłu lotniczego, przez technologie, aż po przetwórstwo żywności. Co gorsza, jak przyznał sam premier, „handel stanie się droższy i trudniejszy”. Zadziwiające jest więc to, że wg premiera Irlandia ma się z czego cieszyć. Nowa umowa sprawia, że nawet wcześniej istniejące ulgi handlowe zostaną ograniczone. Podczas gdy niemieckie i francuskie koncerny motoryzacyjne będą negocjować w Brukseli rekompensaty, a irlandzcy eksporterzy żywności, leków i nowoczesnych technologii pozostaną na lodzie.
Nieco mniej entuzjastyczny, choć równie uspokajający w tonie był wicepremier i minister spraw zagranicznych Simon Harris. „Zawsze podkreślałem, że cła są szkodliwe. Mimo że Irlandia żałuje, iż w umowie uwzględniono podstawową stawkę celną w wysokości 15%, ważne jest, abyśmy mieli teraz większą pewność co do podstaw relacji handlowych”. To, co jeszcze rok temu określano jako zagrożenie dla gospodarki i potencjalną katastrofę eksportową, dziś stało się – w oczach rządu – gwarantem stabilności. Rzecz jednak w tym, że stabilność może być również stabilnością spadku – jeżeli tylko z góry zaakceptujemy niższy poziom konkurencyjności i wyższe koszty.
Najbardziej niepokojący w umowie jest brak jasności dotyczący kluczowego dla Irlandii sektora farmaceutycznego. Podczas gdy Donald Trump zapowiedział, że „leki muszą być produkowane w USA”, Ursula von der Leyen przekonywała, że farmaceutyki objęto jednolitym cłem 15%. Która wersja jest prawdziwa? Premier Martin i jego ministrowie na razie nie komentują tej sprzeczności.
Dla irlandzkich firm farmaceutycznych, które generują miliardowe przychody z eksportu do USA, różnica między jednym a drugim scenariuszem oznacza być albo nie być. Tymczasem rząd ogranicza się do stwierdzeń o „analizie szczegółów w nadchodzących dniach”, jakby chodziło o poprawki bardziej niż kosmetyczne.
Premier Irlandii zachował się jak dyplomata: uśmiechał się do kamer, pogratulował zespołom negocjacyjnym i ogłosił sukces, który w rzeczywistości jest ratowaniem twarzy po nieudanej batalii. Zamiast powiedzieć jasno: „mamy złą umowę, ale przynajmniej uniknęliśmy wojny celnej”, zdecydował się na retorykę sukcesu – nie zważając na konsekwencje.
Simon Harris podkreślił, że wartość relacji gospodarczych Irlandii z USA przekracza bilion euro, ale właśnie ta zależność sprawia, że cła są dla Irlandii bardziej dotkliwe niż dla wielu innych krajów członkowskich. To Irlandia powinna więc najgłośniej domagać się ich zniesienia, a nie chwalić fakt, że zamiast 30%, dostaliśmy „tylko” 15%.
*
Gdzie są analizy wpływu tej umowy na ceny produktów w sklepach? Gdzie raporty dla sektora MŚP? Jakie będą efekty dla irlandzkich producentów rolno-spożywczych, którzy i tak walczą z kosztami energii i inflacją? Rząd odpowiada milczeniem. Zamiast konkretów – komunikaty zadowolenia.
Premier Martin i jego rząd wydają się przekonani, że jeśli mówi się wystarczająco długo o „przejrzystości”, to społeczeństwo nie zauważy, że właśnie podpisano umowę, która czyni eksport z Irlandii trudniejszym, droższym i bardziej ryzykownym. A jeśli zauważy – cóż, zawsze można powtórzyć: „To korzystne dla konsumentów”.
Tyle że konsumentów, którzy będą płacić więcej – nikt o zdanie nie pytał.
Bogdan Feręc
Źr. Breaking News
Fot. Photo by CHUTTERSNAP on Unsplash