Po wyborze Connolly fala zmian. Rządzący tracą grunt pod nogami
Nowy sondaż Sunday Independent i Ireland Thinks przyniósł polityczny dreszcz, którego politycy w Dublinie dawno nie czuli. Lewica rośnie w siłę, a triumf Catherine Connolly w wyborach prezydenckich wydaje się nie tylko sukcesem jednej kandydatki, ale początkiem głębszej przemiany irlandzkiego społeczeństwa.
Sinn Féin, dotąd główny pretendent do przejęcia władzy, znów wysuwa się na prowadzenie, a poparcie dla partii wzrosło o dwa punkty procentowe i obecnie wynosi 23%. Fine Gael spadło do 19%, a Fianna Fáil do 18%. Innymi słowy – obie największe partie koalicyjne wciąż próbują przekonać społeczeństwo, że mają pomysł na przyszłość, ale mieszkańcy wyspy zdają się coraz bardziej w to wątpić. Nie chodzi tylko o wynik wyborczy Connolly, choć to on rozpalił emocje i stał się impulsem zmian. To także wyraźny sygnał, że elektorat szuka alternatywy wobec duopolu, który przez dekady dzielił między sobą władzę, a dziś wygląda jak znużony duet bez wspólnej melodii. Kolejne punkty poparcia odpływają od rządu do ugrupowań, które mówią językiem prostym i o codziennych problemach zwykłych ludzi.
Lewicowy wachlarz ma się dobrze. Socjaldemokraci odnotowali wzrost do 9%, Partia Pracy – do 5%, a Zieloni na szczęście tylko do 2%. Nawet mniejsze formacje, jak Niepodległa Irlandia, zyskały jeden punkt procentowy. W sumie to nie rewolucja, ale wydaje się tendencją przechodzącą w trwały obraz poparcia dla świata polityki, więc to drobne przesunięcia, które tworzą duży obraz: Irlandia przesuwa środek ciężkości w lewo.
Tymczasem partie rządzące notują niemal równoległe spadki, co wygląda jak korekta nastroju po latach stabilizacji. Fianna Fáil i Fine Gael – dawni strażnicy trwania w marazmie – dziś stoją wobec społeczeństwa coraz bardziej wymagającego i coraz mniej cierpliwego. Gdy połowa kraju wskazuje mieszkalnictwo jako najpilniejszy problem, a 41% martwi się kosztami życia, trudno się dziwić, że wyborcy spoglądają w stronę tych, którzy obiecują coś więcej niż kosmetyczne poprawki.
Do tego dochodzi rosnący niepokój związany z imigracją i 31% respondentów uznało ją za jeden z kluczowych tematów, co oznacza wzrost od ostatniego badania aż o 11 punktów procentowych. Widać tu kolejną zmianę – społeczeństwo nie chce już słuchać o „strategiach na przyszłość”. Chce realnych działań.
*
To, co zaczęło się jako emocjonalny wybór prezydent, aktualnie jeszcze elekt Catherine Connolly, zaczyna przypominać polityczny barometr. Jej zwycięstwo, wbrew całemu establishmentowi, uruchomiło coś głębszego – potrzebę odświeżenia, zwrotu ku partiom, które nie boją się używać słów takich jak „równość”, „sprawiedliwość”, „uczciwość”.
Irlandia coraz wyraźniej pokazuje, że stary układ się zużył. Koalicja Fine Gael i Fianna Fáil może nadal rządzić, ale nie ma już potężnego wsparcia społecznego. Głos wyborców przesuwa się w stronę tych, którzy potrafią mówić nie jak politycy, lecz jak ludzie. Ważne dla polityków jest teraz, że zmiana nadchodzi nie z parlamentarnych korytarzy, czyli nie jest kreowana i sterowana przez nich samych, lecz wynika z nastrojów ulicy, kawiarni, osiedli, gdzie coraz więcej osób mówi z lekkim uśmiechem i nutą nadziei: może wreszcie spróbujmy czegoś innego.
Bogdan Feręc
Źr. Sunday Independent
Fot. CC BY 2.0 Houses of the Oireachtas
