Po wojnie – czyli początek najtrudniejszej fazy pokoju

Choć dziś perspektywa zakończenia działań zbrojnych na Ukrainie uchodzi za horyzont nadziei, z punktu widzenia politologii jest to jedynie koniec pewnego etapu, czyli konfliktu kinetycznego. A to dopiero połowa drogi. Jeśli historia czegokolwiek nas uczy – od odbudowy Niemiec po II wojnie światowej po traumę Bałkanów – to tego, że prawdziwy przełom następuje nie z chwilą podpisania traktatu, ale wraz z pierwszym dniem pokoju.

To w warunkach pokoju wyłania się właściwy kształt porządku politycznego, a wraz z nim pytanie: kto jest zwycięzcą, a kto przegranym. Ukraina z dużym prawdopodobieństwem odkryje wtedy coś gorzkiego, że wraz z nieudaną próbą odepchnięcia wroga, jakim jest Rosja, poniosła  klęskę, ale nie tylko militarną, bo także cywilizacyjną.

Spójrzmy na całą sprawę trzeźwo: kraj graniczący z Polską zniszczony jest gospodarczo w stopniu, który w klasycznych podręcznikach ekonomii określa się mianem „destrukcji systemowej”. Nie mamy tu jedynie do czynienia z pojedynczymi zniszczonymi zakładami przemysłowymi lub zerwanymi mostami. Mamy do czynienia z prawie całkowitym rozpadem infrastruktury krytycznej – od energetyki po transport i łączność. W zachodnich think tankach mówi się obecnie już, choć nie ma do tego podstaw, o „projekcie odbudowy”, a słowa te padają z pewną łatwością, ale jak odbudować coś, w czym nie istnieje nawet minimalna struktura instytucjonalna, gwarantująca realizację? Wbrew rozpowszechnionej narracji, państwo ukraińskie nie będzie w stanie pełnić roli koordynatora procesu odbudowy – ono samo (zarówno w sensie strukturalnym, jak i mentalnym) będzie wymagało… odbudowy.

Ponad 70% zasobów przemysłowych zostało zniszczonych lub trwale zablokowanych. To nie zapaść. To absolutne wyzerowanie możliwości produkcyjnych. W takich realiach problemem przestaje być nawet bezrobocie – bo staje się czysta techniczna niemożliwość stworzenia jakiegokolwiek rynku pracy. Z punktu widzenia modernistycznej teorii państwa, bez rynku pracy nie ma systemu fiskalnego, a bez tego nie ma państwa w znaczeniu funkcjonalnym. Powstaje zatem luka, którą – jak uczy doświadczenie irackie i afgańskie – może wypełnić jedynie struktura poza formalna: układy quasi-mafijne, lokalni watażkowie, radykalne grupy weteranów i wreszcie wzrost aktywności oraz majątków oligarchów.

I tu dochodzimy do komponentu najbardziej niepokojącego z perspektywy stabilizacji postkonfliktowej, a mianowicie do kondycji psychicznej społeczeństwa. W literaturze przedmiotu, do której dotarłem, przyjęło się mówić o „psychologicznej demobilizacji”, która jest warunkiem powrotu do cywilnego życia. W przypadku Ukrainy należy otwarcie powiedzieć: proces ten może być długotrwały, chaotyczny i – przede wszystkim – niezrealizowany bez wsparcia zewnętrznego. Trzy, cztery lata w okopach to nie jest służba wojskowa. To jest egzystencjalne przekształcenie tożsamości. Pozbawienie tej części społeczeństwa broni, zapewnienie im pracy i elementarnego bezpieczeństwa, zmiana mentalności – zajmie lata. Jeśli zostaną pozostawieni samym sobie, powrócą do tego, co dobrze znają: logiki walki, logiki zemsty, logiki okopu. To śmiertelne zagrożenie dla każdego kruchego porządku pokojowego.

W tym samym czasie miliony ludzi, które rozprzestrzeniły się po Europie, staną wobec poniekąd wymuszonej konieczności powrotu. Tu należy zaznaczyć – bo europejska opinia publiczna nie lubi o tym słyszeć – że unijne społeczeństwa rozpoczną wkrótce nacisk na repatriację. Nie dlatego, że są „złe” lub „nieludzkie”. Po prostu świadomość, iż wojna się skończyła, skutecznie zniszczy uzasadnienie długotrwałego pobytu uchodźców. W Austrii, Niemczech, Irlandii i w Polsce – wszędzie pojawi się ta sama narracja: „uratowaliśmy was, ale teraz czas wracać i odbudowywać swoją ojczyznę”, której nawiasem mówiąc, nie chcieliście bronić. I słuszna z moralnego punktu widzenia logika przemieni się w polityczną katastrofę, gdy ci ludzie rzeczywiście wrócą – i odkryją, że w kraju nie ma ani mieszkań, ani pracy, ani administracji zdolnej ich przyjąć. Będzie to zbiorowy powrót do pustki.

W takich okolicznościach wyłania się ryzyko absolutnie fundamentalne – mianowicie ryzyko powstania nowej fali radykalizmu. To nie jest czarnowidztwo, tylko zwykłe zestawienie podstawowych prawidłowości powojennej polityki. Gdy ogromne grupy społeczne doznają jednocześnie: wojennej traumy, braku perspektyw materialnych oraz poczucia zdrady przez sojuszników – to wówczas pojawia się energia radykalna. Ta z kolei musi znaleźć ujście w postaci silnej, centralnej politycznej idei, nadania jej odpowiedniego kierunku. Czy będzie to radykalny nacjonalizm, czy jakaś forma pseudosocjalnego populizmu – to pozostaje kwestią otwartą. Istotne jest to, że taka energia nie pozostaje w próżni. Ona kształtuje nową klasę polityczną, która pod hasłem „powojennej rewolucji” zacznie sięgać po władzę.

Wszystko to w chwili, gdy Ukraina nie będzie miała silnego przywództwa, które opanuje ten cały powojenny chaos.

Na tym etapie znikną też maski i Europa – pełna frazesów o solidarności – stanie przed koniecznością faktycznego zaangażowania się w odbudowę Ukrainy. Ale czy będzie na to gotowa? Warto zauważyć, że Unia Europejska ma ogromną skłonność do składania deklaracji, natomiast bardzo ograniczoną zdolność do długoterminowego finansowania przedsięwzięć. Jeśli koszt odbudowy Ukrainy szacowany jest na bilion euro, to pytanie brzmi: kto ten bilion wyłoży? Niemcy, które same rozpaczliwie szukają pieniędzy na podtrzymanie upadającej gospodarki? Francja, która nie jest w stanie zmodernizować własnej armii? A może Włochy, które balansują na granicy niewypłacalności? Jeśli odpowiedzią ma być wspólna emisja obligacji, to pamiętajmy, że w Parlamencie Europejskim dziś już otwarcie mówi się o „zmęczeniu Ukrainą”. Nie chodzi więc o polityczną wolę – chodzi o realizm.

W tym sensie wojna na Ukrainie to przełom podobny do tego, którego Europa doświadczyła w 1918 roku. Wtedy także powszechnie wierzono, że po zakończeniu działań zbrojnych nastanie naturalny proces „normalności”. Tymczasem naturalnością okazały się: kryzys gospodarczy, fala represji, eksplozja autorytaryzmów i wreszcie – kolejna wojna. Powód był prosty: zwycięzcy chcieli wierzyć, że zniszczony świat może po prostu wrócić do stanu sprzed konfliktu. W rzeczywistości – nie wrócił, co wie każdy, kto choć w minimalnym stopniu interesuje się historią Europy.

Ukraina będzie musiała od początku wymyślić samą siebie i przestać liczyć, że wejdzie w struktury Unii Europejskiej, a wtedy… jakoś to będzie. Nie może się też zrekonstruować – ale powinna zredefiniować. Tu natomiast pojawi a się pytanie: czy Ukraina ma klasę polityczną zdolną do takiej redefinicji, czy raczej dojdzie do przejęcia państwa przez stare, a może nawet nowe elity, które użyją symboliki zwycięstwa jako paliwa do budowy ładu na warunkach autorytaryzmu? W historii istnieje pewna prawidłowość: tam, gdzie zawodzi odbudowa ekonomiczna, pojawia się autokratyczny projekt polityczny, który w zamian za upragnione „porządkowanie chaosu” żąda całkowitego podporządkowania. Ukraina nie jest i nie będzie w mojej ocenie – niestety – wyjątkiem od tej reguły.

Kluczowe zdanie brzmi zatem: pokój nie rozwiąże problemu, pokój ten problem dopiero ujawni. To banalna prawda dla wszystkich, którzy analizują systemy postkonfliktowe, a jednak kompletnie ignorowana w bieżącym dyskursie medialnym. W warunkach skrajnego wyniszczenia gospodarki i społeczeństwa, kolejne zasadne pytanie nie brzmi „jak odbudować?”, tylko czy jest jeszcze co odbudować?. Albo jeszcze dokładniej: czy istnieje podmiot, który jest w stanie odbudować?. Bo jeśli podmiot znika – państwo się rozpada – to powstaje przestrzeń, w której jedynym „architektem odbudowy” stają się ci, którzy mają środki przemocy. I wtedy wojna wcale się nie kończy – po prostu zmienia formę.

To może być najbardziej niewygodny scenariusz dla europejskich decydentów, ale jednocześnie najbardziej prawdopodobny. Kto tego nie dostrzega – nie rozumie, że z punktu widzenia logiki politycznej sam koniec działań wojennych jest dopiero prologiem do właściwego dramatu.

Po pierwsze, Unia Europejska powinna porzucić iluzję, że odbudowa Ukrainy może być jedynie „projektem technicznym”. Nie – to będzie proces polityczny w najtwardszym znaczeniu tego słowa, wymagający stworzenia stałego (a nie ad-hoc) mechanizmu finansowania, nawet kosztem zmiany traktatów. Po drugie, Polska i inne państwa sąsiadujące powinny aktywnie zabiegać o włączenie do procesu planowania odbudowy komponentu psychologicznego – programów reintegracji, terapii dla weteranów, systemu bezpiecznego czasowego zatrudnienia, zanim powstaną docelowe miejsca pracy. To z kolei oznacza, że Ukraińcy nie wyjadą z Polski następnego dnia po zakończeniu wojny! Po trzecie, należy już teraz budować platformy współpracy samorządowej, które umożliwią repatriantom powrót nie do „państwa-abstrakcji”, ale do konkretnych lokalnych wspólnot. Krótko mówiąc: jeśli Zachód naprawdę chce zapobiec eksplozji radykalizmu na Ukrainie, musi zrozumieć, że odbudowa tego kraju nie będzie polegać na stawianiu nowych budynków, lecz na odbudowie struktury społecznej – a to, w odróżnieniu od betonu, wymaga czasu, empatii i długoterminowego zaangażowania.

Puentując: jeśli ktoś w Brukseli lub Berlinie wciąż wierzy, że po wojnie na Ukrainie „wszystko wróci do normy”, to warto uprzejmie przypomnieć, że normą po wielkich wojnach bywa najpierw chaos, potem radykalizm, a dopiero na samym końcu – jeżeli w ogóle – stabilizacja. I pamiętajmy, że każde zaniedbanie powraca w postaci kolejnej katastrofy.

Bogdan Feręc

Photo by Margarita Marushevska on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Wrześniowa „trój
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.