Neutralność pod ostrzałem. Czy Irlandia naprawdę gotowa jest chronić światowych liderów?
Irlandia wkracza w swoją prezydencję w Unii Europejskiej z pytaniem, które brzmi coraz głośniej, czy wyspa, przez dekady opierająca swoją tożsamość na neutralności, zdoła realnie ochronić głowy państw, jeśli sytuacja stanie się gorąca? Sprawa nie jest abstrakcyjna. Podczas wizyty prezydenta Zełenskiego nad Morzem Irlandzkim zauważono jakoby niezidentyfikowane drony. Oczywiście drony nie przyniosły ze sobą ognia ani huku, ale coś bardziej niepokojącego: test.
Według korespondentki „Irish Times” Naomi O’Leary ten test był celowy. Ktoś chciał sprawdzić, czy Irlandia w ogóle widzi, co lata nad jej głową i czy jest w stanie to zatrzymać. Na pierwsze pytanie odpowiedź brzmiała: tak. Na drugie: nie.
Drony od lat są już narzędziem nowej epoki konfliktów. Kiedyś przewagę dawał długi łuk, potem czołg, a dziś przewagę daje małe urządzenie, które znika nad horyzontem, zanim ktokolwiek zdąży wyjąć lornetkę. Nic dziwnego, że irlandzkie Siły Obronne głośno mówią, że trzeba kupić nowy sprzęt i to szybko. Rząd zapowiada przyspieszone wdrożenie systemu dronów, szczególnie że już przyszłym roku na wyspę ma przylecieć około pięćdziesięciu europejskich przywódców.
Przewodniczący Rady UE Antonio Costa zapewnia, że ufa Irlandii w stu procentach. Piękne słowa, ale w polityce piękne słowa są jak parasol z dziurą, czyli teoretycznie coś chronią, a praktycznie przesiąkają.
Neutralność Irlandii przez lata opierała się bardziej na kulturze i tradycji niż na realnych środkach obronnych. Kraj konsekwentnie unika, jeszcze, wstąpienia do NATO, broniąc idei nieangażowania się w militaryzację i zobowiązania do wzajemnej obrony. W praktyce jednak neutralność bez inwestycji w wojsko działa jak drzwi bez zamka, czyli niby są, ale nie powstrzymają nikogo, kto naprawdę chce wejść.
Dlatego rośnie presja na zacieśnienie współpracy z innymi państwami europejskimi i Irlandia od dawna bierze udział w patrolach morskich na Morzu Śródziemnym, a teraz pytanie brzmi, co zrobi dalej? Austria i Szwajcaria też są neutralne, ale ich neutralność ma muskuły, bo Szwajcarzy trzymają broń pod łóżkiem nie tylko metaforycznie.
Gdy 50 liderów UE wyląduje w Dublinie, Irlandia prawdopodobnie znów poprosi o wsparcie sąsiadów. Tak już robiły inne państwa, jak Dania, gdy ściągnęła do Kopenhagi francuski i niemiecki okręt, w tym jednostkę przeciwlotniczą chroniącą przed dronami. Irlandia może zrobić to samo. Problem w tym, że taki gest boleśnie odsłania paradoks jej neutralności, żeby pozostać neutralnym, trzeba polegać na kimś innym.
Rząd w Dublinie przeznaczył w budżecie na 2026 rok rekordowe 1,5 miliarda euro na dofinansowanie Departamentu Obrony. To ruch w dobrą stronę, ale z punktu widzenia współczesnej geopolityki to dopiero pierwszy krok. W świecie, gdzie „wojna” potrafi przylecieć w plecaku wielkości tostera, ufność w pomoc innych państw już nie wystarczy. Trzeba umieć ochronić siebie i gości, w tym tych najważniejszych.
Dyskusja o tym, czy Irlandia jest gotowa, dopiero się rozpoczyna, a przyszłoroczny szczyt UE będzie momentem, w którym cała Europa zobaczy, czy Dublin rzeczywiście potrafi strzec nie tylko swoich wartości, ale też swoich gości.
Bogdan Feręc
Źr. News Talk
Photo by Kevin B Leigh on Unsplash


