Michael O’Leary znów jedzie po całości – tym razem wyśmiał projekt MetroLink

Prezes Ryanair Michael O’Leary znów wzbudził ogólnonarodową burzę. Tym razem swoją ostrą w tonie opinią o MetroLink – długo wyczekiwanym metrze dla Dublina – podzielił się na antenie radia RTÉ. Jak stwierdził, projekt jest „marnotrawstwem pieniędzy podatników”, które i tak zostaną, jego zdaniem, wyrzucone w błoto.
Linia metra o długości 18,8 km ma połączyć Swords na północy z Charlemont na południu Dublina, przebiegając w większości pod ziemią. Projekt, o którym mówi się w Irlandii od dekad, wreszcie otrzymał rządowe zielone światło i dodatkowe 2 mld euro dofinansowania w ramach krajowego planu rozwoju. Taoiseach Micheál Martin nazwał to „bardzo konkretnym zobowiązaniem na rzecz metra”, ale O’Leary nie zostawił na pomyśle suchej nitki.
– Koszt nie wyniesie 11 miliardów euro, jak mówią ministrowie, tylko 20 miliardów euro. To miliard na kilometr. Lotnisko w Dublinie tego nie potrzebuje i pasażerowie też nie będą z tego korzystać. Autobusy już doskonale obsługują lotnisko – stwierdził bez cienia wahania.
Według szefa Ryanair mniej niż jedna trzecia pasażerów lotniska korzysta w ogóle z autobusów, a planowane metro nie rozwiąże realnych problemów transportowych miasta. – To wszystko zaczyna się rano w Stephen’s Green. Jeśli chcesz zdążyć na pierwszą falę odlotów o 6:30, musisz być na lotnisku o 5:30. Serio, zamierzasz wjechać do centrum, gdzie nie ma parkingu, żeby wsiąść w metro na lotnisko o piątej rano? Nikt tak nie robi – dodał O’Leary w swoim stylu.
Nie poprzestał jednak na krytyce samego pomysłu. Zaproponował własne, biznesowo-pragmatyczne rozwiązanie: – Za 100 milionów euro moglibyśmy kupić 400 autobusów. Te autobusy zapewniłyby dokładnie taką samą przepustowość, jadąc istniejącymi buspasami, co to metro. Nie byłby też sobą, gdyby nie wbił szpilki rządowi, zarzucając mu niegospodarność: – Ten rząd zmarnował 330 tysięcy euro na przechowalnię rowerów. Wyobraźcie sobie, co zrobią z 18-kilometrowym pociągiem metra jadącym z lotniska?
O’Leary odrzucił także argument Micheála Martina, że Dublin „nie będzie w stanie funkcjonować bez metra”, przypominając, że do końca dekady wszystkie autobusy będą elektryczne i bardziej ekologiczne niż kolej miejska.
Na jego wypowiedzi szybko zareagowali politycy. Poseł Partii Pracy Duncan Smith stwierdził, że „krytyka infrastruktury publicznej wygłoszona przez pana O’Leary’ego jest tak pewna, jak to, że noc następuje po dniu”. Smith podkreślił, że mieszkańcy Dublina od dekad tkwią w korkach i MetroLink to ich najlepsza szansa na niedrogi, niezawodny transport, który „służy społecznościom, a nie zyskom korporacji”.
– Jako konsekwentny zwolennik MetroLink w Swords, uważam za obraźliwe słuchanie tego typu komentarzy od kogoś, kto ewidentnie nie korzysta z transportu publicznego, aby dojechać do pracy – dodał Smith. – Dublin zasługuje na coś lepszego niż plan transportowy od miliardera, którego jedyne doświadczenie z autobusami to to, gdy udaje, że nim jest.
O’Leary nie omieszkał skomentować jednocześnie własnego zaangażowania politycznego, odnosząc się do poparcia, jakiego udzielił ministrowi przedsiębiorczości Peterowi Burke’owi i wiceministrowi Robertowi Troyowi.– Poparłem Petera Burke’a, który mimo krytyki faktycznie wygrał w sondażu. Poparłem również Roberta Troya – a oni nie są rządem – powiedział, ponawiając krytykę pod adresem premiera Martina.
Choć opinie O’Leary’ego od lat dzielą Irlandię, trudno odmówić mu konsekwencji w stylu wypowiedzi. Dla jednych to bezczelny miliarder, który wszystko sprowadza do zysku, dla innych – głos rozsądku, który jako jedyny głośno mówi o kosztach i alternatywach w kraju, gdzie wielkie projekty infrastrukturalne często kończą się wielką klapą. Jedno jest pewne: MetroLink znów rozpaliło stare podziały w Dublinie. I nawet jeśli metro powstanie dopiero za dekadę, dyskusje o tym, czy było warte swojej ceny, najpewniej będą toczyć się jeszcze długo po otwarciu pierwszego tunelu.
Bogdan Feręc
Źr. Independent