Krach monstrualny. Nieprzewidywalny?

Od czasu do czasu media rzucają hasła o nadchodzącej katastrofie – takiej, która zmieni obecną codzienność w udrękę, jakiej większość z nas dawno albo nigdy nie widziała. Ekonomiści mówią o kryzysie, politycy o „korektach”, a ja od lat w swoich felietonach powtarzam to samo: teatr polityczny, którym karmią nas politykierzy, ma jeden cel – ukryć prawdę o rozpadającym się porządku świata i finansowej zapaści, która dotyka całych kontynentów.

Stany Zjednoczone podupadają gospodarczo od dawna, a ich legendarna potęga okazała się tak krucha, że można ją porównać do domku z kart przewracanego przez każdy kryzys. Nie, nie są to skutki ceł Donalda Trumpa wobec Chin i Europy – te były jedynie okazją, by pokazać światu, że Ameryka nie jest niepokonana. Prawdziwym zagrożeniem była strategia Pekinu, BRICS i państw afrykańskich, które po dekadach dojenia ich przez Zachód, wreszcie postanowiły odpłacić pięknym za nadobne.

Europa. Kolebka innowacji, rozwoju gospodarczego, ducha wielkości – brzmi pięknie, ale niestety tylko w podręcznikach historii. Obecnie Stary Kontynent ledwie zipie, bo uwierzył w swoją nieomylność i miał nadzieję, że lata świetności są z nim na zawsze. Myślał, że jest nie do obalenia. A jak człowiek myśli, że jest nie do ruszenia, zaczyna popełniać błędy i to fundamentalne. Pierwszy z nich – odejście od parytetu złota. Pieniądz przestał mieć realną wartość, waluty stały się papierkami, których pierwotne znaczenie nie wzięło się… z niczego. Drugi krok. Spirala zadłużenia, która rozkręcała się jak karuzela szaleńców w lunaparku. Pożyczki. Jasne, tylko że banki nigdy nie miały prawdziwych pieniędzy – operowały bezwartościowymi papierkami, a później ich cyfrowymi odpowiednikami. Papierki z wizerunkami dawno zmarłych polityków stały się zbędne. Pieniądz stał się powietrzem, a świat wciągnięto w spirale długu, które od dekad popychają nas w stronę kolejnych krachów.

I tu zaczyna się najlepsza część tej farsy: cyfrowa waluta. Euro, które nie jest już walutą obywateli, lecz narzędziem nadzoru, bo po co komu pieniądz, skoro można sterować społeczeństwem niczym lalkami? Oszczędności zwykłych ludzi. Inwestowane „za zgodą lub bez” w budżety państw – studnie bez dna, w których toną nasze marzenia o stabilności. A Bruksela? Udaje, że nie drukuje pieniędzy, jakby reszta świata nie zauważała tego robienia z nas wariatów.

Krach z 2008 roku to była dopiero przygrywka, ale pokazał, że właśnie jesteśmy z ustami lekko powyżej bagna. Pandemia. Kolejny młotek wbijający nas w ekonomiczny grób. Polityka wobec Rosji. Dobiła Stary Kontynent, doprowadzając do drożyzny, powolnych upadków rządów i zamieszania, które mogłoby wywołać uśmiech, gdyby nie było tak tragiczne. Francja. Nie, to nie jest żart. Jeśli państwo nad Loarą popadnie w okres destabilizacji, co nie jest nieprawdopodobne, pociągnie całą Europę w dół – i to wcale nie jest scenariusz oderwany od rzeczywistości.

Idźmy dalej, więc stabilność rynków. Zapomnijcie. Wystarczy odrobina paniki, a europejska waluta spada na mordę szybciej niż najnowszy kubek ze stołu. Wtedy nadejdzie kryzys, który i tak był nieunikniony, bo europejskie systemy monetarne są w stanie bardziej niż opłakanym. To dlatego powstało cyfrowe euro – by jeden człowiek, najpewniej z Brukseli, mógł sterować walutą, ograniczać dostęp i nadzorować społeczeństwo w sposób, o jakim Orwell mógł tylko marzyć.

Ale świat nie poprzestaje na Europie. Ameryka, Chiny, kraje BRICS – każdy kombinuje, jak wyprowadzić siebie z kryzysu kosztem innych. Zwykły obywatel. Oczywiście, że nie ma nic do powiedzenia. Ma się jedynie przyglądać, jak system, który miał mu zapewnić bezpieczeństwo finansowe, rozpada się niczym domek z kart. Bankierzy. W roli głównej: rozdają kredyty, pożyczają pieniądze, których nigdy nie mieli, a potem patrzą, jak ludzie płacą rachunki za ich błędy. Politycy. Udają, że kierują gospodarką, a w rzeczywistości wyznaczają scenariusze kryzysu z teatralną precyzją.

Wojna, bo prawie o niej zapomniałem. Ach, to najpiękniejsza część scenariusza. Konflikt zbrojny w Europie, czyli doskonały pretekst do globalnego resetu finansowego. Zgruzowane miasta, brak środków, nowy system monetarny – pełna kontrola nad społeczeństwem. Kto ma pieniądze? Nikt. Kto rozdaje karty? Państwo i międzynarodowe instytucje, które właśnie zrealizowały swój plan. Wszystko w imię redukcji światowego zadłużenia, obecnie wynoszącego około 318 bilionów dolarów.

I co potem? Świat będzie zadłużał się na nowo, wprowadzi gospodarki centralnie sterowane, które nigdy nie działają. Historia krajów dawnego bloku socjalistycznego, w tym naszej ojczyzny, pokazuje to najlepiej. Krach. Będzie duży lub jeszcze większy. Nieważne, bo jest nieunikniony. Politycy potrzebują go jak ryba wody – aby przeprowadzić globalną rewolucję monetarną i zachować dominującą pozycję – przynajmniej niektórych państw.

A my, zwykli ludzie… Będziemy tylko świadkami upadku, który sami wcześniej pozwoliliśmy zbudować. Zdziwieni? Nie powinniście, bo ostrzegam od lat. Kryzys finansowy nie przychodzi znikąd. On jest planowany, dawkowany, przygotowywany przez ludzi w garniturach, którzy wiedzą, że chaos jest najbardziej opłacalnym biznesem świata. Więc przygotujcie się. Nie na kryzys, ale na prawdę: świat ekonomiczny, który znaliśmy, odchodzi do historii. Banki, politycy i instytucje finansowe zacierają ręce. A my? Cóż… my po prostu obserwujemy, jak system, który miał chronić nasze życie i oszczędności, zmienia się w spektakl absurdu, w którym wszyscy płacą rachunek, a nieliczni zbierają plony. Tak na marginesie, po finansowym resecie będzie ich jeszcze mniej i będą jeszcze bogatsi.

Krach – jestem zdania, że wkrótce nadejdzie i nie będzie łaskawy, bo świat nie ma innej drogi. A kiedy się skończy, pojawi się „nowa waluta”, nowe zasady, nowe łańcuchy kontroli. I tak jak zawsze – w tym samym miejscu, w którym zaczęliśmy, znowu będziemy zadłużeni. Tylko tym razem, pod pełną kontrolą systemu, który zdecydował, że chaos jest jedynym sposobem na utrzymanie władzy.

A Wy siedźcie w domach w milczeniu, głosujcie nadal na tych, którzy od lat obiecują dobrobyt i luksusy, które nigdy nie nadchodzą.

Bogdan Feręc

Photo by Gabriel Meinert on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Irlandia na kursie k
Rafał Dzięciołows
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.