Kontrowersyjny pomysł, aby nastolatki jeździły mikrosamochodami

Czy piętnastolatek za kierownicą elektrycznego mikroauta to wizja przyszłości, czy raczej przepis na nowy poziom chaosu drogowego? Radny miasta Cork, Damian Boylan z Fine Gael uważa, że nadszedł czas, by Irlandia „dogoniła kontynent” i dopuściła 15- i 16-latków do prowadzenia tzw. mikrosamochodów – niewielkich, lekkich pojazdów elektrycznych, które w wielu krajach Europy zdobywają rosnącą popularność.
Choć Boylan podkreśla, że absolutnie nie chodzi o dawanie dzieciom kluczyków i wypuszczanie ich „w stronę zachodzącego słońca”, jego propozycja wywołuje żywą dyskusję. „Czterokołowce to w zasadzie skutery z dachem” – argumentuje, wskazując, że skoro 16-latek może legalnie prowadzić skuter, powinien mieć również możliwość kierowania mikrosamochodem. Problem w tym, że te kompaktowe pojazdy nie są niewinnymi zabawkami. Ich maksymalna prędkość dochodzi do 45 km/h, co oznacza, że są prawie dwukrotnie szybsze niż hulajnogi elektryczne. Do tego są znacznie cięższe – w razie zdarzenia z udziałem pieszego lub rowerzysty konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze.
I tu dochodzimy do kluczowej liczby: wskaźnik wypadków z udziałem mikrosamochodów jest aż 11 razy wyższy niż w przypadku zwykłych samochodów, a dwa razy wyższy niż w przypadku motorowerów. Czy naprawdę chcemy wystawiać nastolatków – i innych uczestników ruchu – na dodatkowe ryzyko w imię „nowoczesności” i „euronadążania”?
Oczywiście idea zapewnienia młodym ludziom bezpieczniejszej alternatywy dla motoroweru ma sens. Citroën Ami, do którego odwołuje się radny, to lekki, w pełni elektryczny pojazd stworzony z myślą o miejskich podróżach. Zapewnia pewną ochronę przed warunkami pogodowymi i – w teorii – większą stabilność. Kosztuje około 10 tysięcy euro, nie rdzewieje, nie emituje spalin. Brzmi rozsądnie.
Tyle że praktyka pokazuje, iż mikrosamochody często stają się – szczególnie dla młodych – formą przyspieszonego kursu brawury. Zamknięci w plastikowej kabinie, czują się bezpieczniej niż na skuterze – i tym bardziej skłonni są do ryzykownych manewrów.
W tym przypadku pojawiają się też pytania, więc: czy 16-latek potrafi fizycznie prowadzić mikrosamochód? Czy mamy system, który nauczy go odpowiedzialności, zanim naciśnie pedał przyspieszenia?
Zanim więc zaczniemy kopiować rozwiązania z kontynentu, warto zapytać też, czy Irlandia ma odpowiednią sieć szkoleniową, równie restrykcyjne egzaminy i – przede wszystkim – odpowiednią kulturę drogową, która wspiera młodych kierowców, a nie pozostawia ich samych sobie na zakorkowanych ulicach? Inaczej, zamiast „nowoczesnego transportu miejskiego”, dostaniemy kolejną statystykę, nad którą wszyscy będą lamentować.
Bogdan Feręc
Źr. News Talk
Photo by Gabriella Clare Marino on Unsplash