Koniec finansowego Zachodu. Świat wyjął kabel z gniazdka dolara?

Nie było huku, nie było alarmów ani nadzwyczajnych sesji na giełdach, nie wylądował samolot z wielkim transparentem, nie przemówił żaden prezydent z balkonu. A jednak historia właśnie zmieniła bieg i stało się to w ciszy, która z czasem może okazać się groźniejsza niż niejedna wojna handlowa.
Świat, przez dekady zmuszany do klękania przed zachodnim systemem finansowym, właśnie się wyprostował i zrobił to nie poprzez bunt, lecz przez budowę alternatywy dla SWIFT. Kraje BRICS, zamiast walczyć o SWIFT, po prostu zbudowały swój system. To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się nierealne, a nawet mówiono o naiwności, dziś nabrało kształtu. Państwa, które Zachód latami traktował jak rezerwy surowców i rynki zbytu, teraz zaczynają narzucać własne reguły gry, tylko że tym razem to nie gra w pokera. To szachy i Zachód właśnie odkrył, że nie ma już żadnych figur.
Mówimy o państwach, które kontrolują ogromną część światowej ropy, gazu, minerałów ziem rzadkich, żywności oraz ludności. Mówimy o strukturze, która potrafi zapewnić alternatywny obieg płatniczy, więc szybki, bezpieczny, odporny na szantaż sankcji nakładanych przez niedawnych hegemonów, a przede wszystkim niezależny od dolara. I to jest sedno sprawy.
Zachodnia potęga finansowa nigdy nie opierała się wyłącznie na sile instytucji czy efektywności rozliczeń. Opierała się na dominacji dolara jako waluty referencyjnej i na przekonaniu, że bez SWIFT-u świat nie da sobie rady. To przekonanie właśnie wylądowało w koszu, a wraz z nim poczucie bezkarności, które od dziesięcioleci towarzyszyło zachodnim decyzjom politycznym.
Dla wielu państw globalnego południa była to sytuacja nie do zniesienia: uzależnienie od waluty emitowanej przez kraj, który może zablokować twoje aktywa jednym kliknięciem. Od systemu płatności, który może wyłączyć cię z handlu, bo gdzieś w Waszyngtonie zmienił się ton debaty. To było jak korzystanie z prądu, który ktoś inny może ci odciąć, gdy tylko przestaniesz być grzeczny.
Nowy system, choć dopiero wchodzi w życie, ma jeden atut, którego nie miało nic dotąd: jest symbolem końca dominacji „jedynie słusznej” narracji. Nie chodzi o to, że SWIFT przestaje działać. Chodzi o to, że przestaje być niezbędny. To jak wyjęcie kabla z gniazdka dolara. Zasilanie świata zaczyna płynąć innymi kablami, podłączonymi do innych centrów.
Zachód może jeszcze próbować śmiać się, że to „niewydolne”, „nieprzetestowane”, „mało wiarygodne”, ale nie śmieje się już zbyt głośno. Bo doskonale wie, że nawet częściowe przejście najważniejszych eksporterów na nowy system oznacza utratę nie tylko wpływów, ale i kontroli, a ta, jak wiadomo, jest dla imperium ważniejsza niż pieniądze.
Co więc dalej? Otóż dalej jest świat, który nie akceptuje już tego, że Wall Street i Waszyngton dyktują tempo życia w Dżakarcie, Johannesburgu czy São Paulo. Świat, który nie potrzebuje już „zgody” Zachodu, żeby handlować, rozwijać się i inwestować we własne jutro. Tak doszliśmy do sedna problemu: ta zmiana nie jest tylko ekonomiczna, ponieważ jest przede wszystkim psychologiczną.
Reasumując: Zachód przestaje być centrum i raczej nie przyjmie tego ze spokojem.
Widać to w panicznych reakcjach, w retoryce podważającej, w próbach zminimalizowania znaczenia całej sprawy, ale pociąg już odjechał, a co ważne, to nie Zachód prowadzi lokomotywę.
Czy to oznacza rewolucję? Nie od razu. Ale to oznacza coś znacznie bardziej niepokojącego dla elit Zachodu: oznacza odchodzenie od monopolu, a dla tych, którzy monopol traktowali jak boskie prawo, to najgorszy możliwy scenariusz.
Zachód przez dekady kreślił mapę finansową tego świata, jednak teraz inni wzięli do ręki ołówek, rysując zupełnie nowy finansowy kontynent. Nie pytają o pozwolenie. Nie składają raportów. Po prostu budują swoje.
A Zachód? Może jeszcze przez chwilę udawać, że nic się nie zmieniło. Ale kiedy w końcu zerknie na saldo własnego wpływu, zobaczy, że rachunek został wystawiony i że nie da się go już zapłacić dolarem.
Na zakończenie powiem, jak nazywa się ten system, a jest to BRICS PAY NETWORK.
Dla radia Deon w Chicago – Bogdan Feręc
Fot. BRICS Pay