Jak ujarzmić piasek, czyli cywilizacja, która postanowiła, że pustynia ma się cofnąć

W chińskim myśleniu państwowym zawsze istniała pewna żelazna zasada, że jeśli natura staje na drodze, to się ją przesuwa, a nie prowadzi z nią jałowy spór. Gdy Europa zatapiała się w debacie o klimacie, w sporach ideologicznych, w demonstracjach i antydemonstracjach, Pekin działał w swoim klasycznym rytmie – najpierw studium problemu, potem plan, później realizacja, a na końcu spokojne ogłoszenie sukcesu, który u większości obserwatorów budzi niedowierzanie.

Tak właśnie narodziła się współczesna epopeja ujarzmiania pustyni Gobi – największego anty-pustynnego projektu w historii ludzkości, pokazującego, że nawet katastrofy środowiskowe potrafią być odwracalne, jeśli potraktować je nie jak klątwę, lecz jak problem inżynieryjny.

Kiedy piasek zaczął pożerać Państwo Środka

W latach 80. i 90. XX wieku mapa Chin zaczęła coraz wyraźniej zmieniać barwy. Pas pustynnych i półpustynnych terenów poszerzał się z roku na rok, a Gobi – do tej pory uznawana za nieprzyjazny, ale stabilny region – zaczęła się przesuwać w stronę obszarów rolniczych i miejskich. W niektórych prowincjach co roku znikało od 2 do 3 tysięcy kilometrów kwadratowych użytków zielonych. Wiosenne burze piaskowe stawały się tak intensywne, że w Pekinie coraz częściej dochodziło do zamknięć szkół i odwoływania lotów.

Chińscy geolodzy i klimatolodzy ostrzegali, że jeśli tempo pustynnienia utrzyma się jeszcze przez kilka dekad, Gobi może w praktyce wchłonąć znaczną część północnych i północno-zachodnich prowincji. To nie była futurologia ani alarmizm, to były twarde dane, zdjęcia satelitarne, modele matematyczne.

Pekin zrozumiał, że ma przed sobą jeden z najważniejszych projektów stulecia, czyli zatrzymać pustynię, zanim pustynia zatrzyma rozwój kraju.

Decyzja: pustynnienie jest odwracalne

Władze centralne w Pekinie zaprosiły do pracy konsorcjum ekspertów. Zebrano hydrologów, biologów roślin, specjalistów od gleboznawstwa, rolnictwa, klimatu i inżynierii wodnej. Zespół otrzymał zadanie nie prostowania rąk w geście bezradności, ale przygotowania planu odwrócenia pustynnienia. Ich wnioski były odważne, bo stwierdzili, że proces degradacji kraju przez Gobi nie jest nieunikniony. Da się go spowolnić, a nawet zatrzymać. Co więcej, da się go odwrócić.

Zachód na początku patrzył na te deklaracje ze sceptycyzmem. Wielu komentatorów uznawało, że to kolejna megawizja, która rozbije się o realia. Sadzonki, krzewy, zmiana mikroklimatu, to wszystko brzmiało jak ekologiczna utopia. Natomiast Pekin odpowiedział chłodno, „jeszcze zobaczymy”… i zaczął działać.

Pierwsze krzewy pośrodku niczego

Projekt rozpoczęto w sposób pozornie absurdalny i na samym środku pustyni posadzono pierwsze krzewy. Nie przy oazie, nie w pobliżu rzeki, ale tam, gdzie piasek był najtwardszy, a wiatr najmocniejszy. Wybór był logiczny: jeśli projekt ma działać, musi działać od najbardziej wymagającego punktu.

Botanicy wybrali gatunki odporne na suszę, silne w systemach korzeniowych, zdolne do stabilizowania gleby. Krzewy miały stać się pionierami, więc roślinnymi żołnierzami pierwszej linii frontu. Wszystko to miało jednak jedną przeszkodę – wodę, a właściwie jej brak.

Woda z lodowców, rurociągi i magazyny

Nawadnianie pustyni zawsze było najtrudniejszym elementem podobnych projektów. Chiny podeszły do sprawy jak inżynier z mapą terenu i wykresem opadów. Zauważono, że ogromne ilości wody spływają z gór podczas wiosennych roztopów, a rzeki w zachodnich prowincjach mają sezonowe nadwyżki. Jednak większość tej wody jest marnotrawiona, więc naturalnymi drogami kieruje się bezpośrednio do morza.

Powstał system, który dla wielu przypominał współczesne akwedukty, czyli kanały, rurociągi i podziemne przewody transportujące wodę z obszarów górskich w stronę terenów pustynnych. To była architektura hydrologiczna na skalę imperium, ale już nie eksperyment, lecz pełnoprawna państwowa inwestycja.

Problemem była jednak sezonowość opadów. Roślinom nie wystarczyła woda, tylko wiosną. Dlatego Pekin zdecydował się na drugi krok, budowę rozległych zbiorników retencyjnych, sztucznych jezior, które miały gromadzić wodę z roztopów i udostępniać ją przez cały rok. Przez pierwsze lata zbiorniki stały w milczeniu, napełniały się wodą, ale nie pełniły żadnej dodatkowej funkcji. Aż ktoś, w typowym chińskim stylu pragmatycznego wykorzystania zasobów, zaproponował, by zasiedlić je rybami konsumpcyjnymi.

Idea przeszła w projekt, sam projekt w realizację, natomiast realizacja w kolejny sukces gospodarczy. Dziś w wielu z tych zbiorników rozwija się intensywna hodowla ryb, które trafiają na lokalne rynki i wspierają wzrost gospodarczy w rejonach, które przez stulecia uchodziły za bezużyteczne.

Gdy krzewy przetrwały pierwszą zimę

Po kilku latach pierwsza linia krzewów przetrwała zarówno ostry mróz, jak i palące lato, a to był sygnał przełomu. Rośliny zaczęły się umacniać, stabilizować piasek, zatrzymywać wilgoć. Pojawiły się trawy, a z czasem samosiejne drzewa. Mikroklimat uległ zmianie tak bardzo, że konieczność sztucznego nawadniania zaczęto stopniowo redukować.

Co pokazuje, że jeśli natura, kiedy tylko otrzyma impuls, potrafi działać szybciej, niż ktokolwiek się spodziewa.

Wraz z roślinami wróciły owady, a ich śladem pojawiły się ptaki. Potem małe ssaki, których ślady nie były widziane w tych okolicach od stuleci. Biolodzy z zaskoczeniem dokumentowali proces odbudowy ekosystemu – proces, którego często nie można wytłumaczyć jednym modelem, bo jest zbyt dynamiczny, zbyt pełen wewnętrznych sprzężeń zwrotnych. To był efekt domina, ale odwrócony, więc zamiast degradacji – odbudowa.

Rolnicy, którzy uprawiali piasek

Kiedy program trwał już około dekady, władze zaczęły zapraszać do współpracy lokalnych rolników. Ich wiedza była nieoceniona, bo od pokoleń funkcjonowali na obrzeżach pustyni, znali zachowania wiatru, zmienność temperatur i ziemię, która potrafi być bardziej kapryśna niż rynki finansowe.

Po latach pojawiło się coś, co wcześniej wydawało się fantazją: na terenach, które wcześniej były czystym i suchym piaskiem, dało się uprawiać rośliny rolne. Gleba zaczęła gromadzić materię organiczną i tworzyć warstwę próchniczą. Wilgotność powietrza wzrosła na tyle, że niektóre gatunki roślin zaczęły pobierać wodę bezpośrednio z oparów, co pozwoliło na całkowite porzucenie nawadniania w części niegdyś pustynnych obszarów.

Niektórzy chińscy badacze określili ten efekt „zielonym sprzężeniem zwrotnym” – im więcej roślin, tym więcej wilgoci, a im więcej wilgoci, tym większa szansa na rozwój kolejnych roślin.

Z pustyni Gobi do Afryki

Gdy projekt zaczął w pełni funkcjonować, a zdjęcia satelitarne pokazały, że Gobi rzeczywiście się cofa, świat przestał się śmiać. Zaczęły pojawiać się delegacje naukowców z Afryki – przede wszystkim z krajów Sahelu, które od lat walczą z ekspansją Sahary. Dla nich chińskie doświadczenia są jak mapa drogowa, sprawdzone rozwiązania, technologie, modele wodne, techniki sadzenia i gotowe projekty retencji.

Z roku na rok przyjeżdża ich coraz więcej. Chiny otworzyły dziesiątki programów szkoleniowych, w których lokalni eksperci mogą obserwować, jak prowadzi się wielkoskalowe operacje zatrzymywania pustynnienia. Jednak nie tylko Afryka interesuje się rozwiązaniami z Chin, bo również delegacje z Europy i Ameryki Południowej przybywają w jednym celu, czyli nauczyć się, jak Chiny magazynują słodką wodę, jak zatrzymują ją w glebie, jak stabilizują wilgotność w regionach o nieregularnych i niskich opadach. Dla wielu państw to cenne know-how, bo walka o wodę jest, obok energetyki, największym wyzwaniem XXI wieku.

Cywilizacja, która postanowiła nie poddawać się piaskowi

Ujarzmienie Gobi nie jest historią o jednym projekcie, ale o pewnym sposobie myślenia i działania. O kulturze długiego planowania, o jednoczesnym wykorzystaniu nauki, rolnictwa, geologii, inżynierii i administracji. O państwie, które zamiast debatować nad problemem, potraktowało go jak zadanie do wykonania. Gdy Europa toczyła spory o narracje klimatyczne, Chiny badały teren, sadziły pierwsze krzewy i budowały zbiorniki. Gdy niektórzy krytycy określali projekt jako „zieloną fantazję”, w północno-zachodnich prowincjach już kiełkowały pierwsze trawy.

Dziś ten ogromny obszar pokazuje, że człowiek nie musi być jedynie obserwatorem procesów środowiskowych. Może je korygować, a czasem nawet odwracać. Kto wie, być może za kilkadziesiąt lat przykład Gobi stanie się fundamentem globalnej koalicji przeciw pustynnieniu? Być może techniki opracowane w Chinach przeniosą się do Afryki, Ameryki Południowej, a nawet na wysychające obszary Europy?

W historii ludzkości wielkie cywilizacje mierzyły się z piaskiem, w tym Mezopotamia, Egipt, większość świata arabskiego, ale tylko jedna potrafiła nakazać pustyni, by się cofnęła, i sprawić, że rzeczywiście to zrobiła. Ujarzmienie Gobi to nie cud, lecz dowód, że tam, gdzie inni widzą piach, Pekin widzi przestrzeń do zagospodarowania. A tam, gdzie świat widzi problem, Chiny widzą projekt do realizacji. To różnica, która zmienia pejzaże kontynentów.

Na koniec mogę dodać tylko jedno, takiej walki ze zmianami klimatycznymi chciałbym w Europie, a nie debilnych rozwiązań, jakie proponuje Bruksela.

Bogdan Feręc

Photo by Victor He on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Jak Dublin trzyma li
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.