Irlandzka woda traci smak natury. Krany płacą cenę za zaniechania

Jakość wód w Irlandii systematycznie się pogarsza – i nie jest to już abstrakcyjny problem ekologów, ale realne zagrożenie dla tego, co płynie z naszych kranów. Najnowszy raport Agencji Ochrony Środowiska (EPA) nie pozostawia złudzeń: kraj nie zrealizuje unijnego i krajowego celu osiągnięcia stanu „dobrego” wód do 2027 roku, jeśli nie przyspieszy działań. To oznacza jedno – woda, którą pijemy i której używamy na co dzień, będzie coraz trudniejsza do utrzymania w odpowiedniej jakości.
EPA przeanalizowała stan rzek, jezior, estuariów, wód przybrzeżnych, kanałów i wód gruntowych w latach 2018–2019. Wnioski są alarmujące: zamiast postępować naprzód, Irlandia zaczyna się cofać. Mimo pojedynczych sukcesów ogólny trend jest negatywny. Ponad połowa rzek, jezior, estuariów i wód przybrzeżnych nadal klasyfikuje się jako zadowalająca ekologicznie, ale to oznacza spadek o kolejne 2% w porównaniu z poprzednią oceną. I tutaj zaczyna się problem, bo kiedy ekosystemy wodne tracą jakość, wpływa to na cały łańcuch – od ryb i roślin, po wodociągi i nasze gospodarstwa domowe.
Największym wrogiem irlandzkich wód pozostają substancje odżywcze pochodzące z działalności człowieka. Rolnictwo, ścieki komunalne, rozwój zabudowy, a to źródła, które konsekwentnie zasilają rzeki i jeziora w nadmiar azotanów i fosforanów. Skala ingerencji fizycznej w środowisko – osuszanie gruntów i rzek, rozrost miast, nawet leśnictwo – dodatkowo utrudnia regenerację naturalnych siedlisk. Wody przejściowe, takie jak estuaria i laguny, wypadają najgorzej i aż 70% z nich jest w stanie niezadowalającym. W przypadku rzek sytuacja również pozostawia wiele do życzenia: 52% z nich uznaje się za umiarkowane, słabe lub wręcz złe. Lepiej wygląda sytuacja w wodach gruntowych (92% w stanie dobrym) oraz kanałach (87%), ale to nie one odpowiadają za większość poboru wody pitnej.
Choć pojawiają się zadowalające lokalne przykłady, jak zatoki Clew w Sligo czy port w Waterford, które wróciły do stanu „dobrego” – to i tak postępy niweluje regres w innych miejscach. Krystaliczna woda to już nie symbol całej wyspy, a wyjątki, które trzeba gonić.
EPA ostrzega wprost: bez „znaczących działań”, obejmujących precyzyjne środki, lepsze udostępnianie danych i dalsze inwestycje, sytuacja będzie się pogarszać. A to, co dziś nazywamy problemem środowiskowym, jutro stanie się problemem zdrowotnym i finansowym, bo uzdatnianie gorszej jakości wody kosztuje coraz więcej, a ryzyko skażenia rośnie.
Jeśli Irlandia nie przyspieszy, to nie tylko nie osiągnie celów unijnych, ale zacznie realnie tracić to, co przez dekady było jej atutem: wizerunek kraju czystej wody. A gdy spada jakość wód powierzchniowych, spada również jakość wody w kranie.
*
Tę kwestię można rozpatrywać oczywiście w dwóch wariantach, więc faktycznej jakości wody, ale z odrzuceniem unijnych zabiegów, choć ważniejsze jest, że to właśnie Bruksela narzuca coraz wyższe normy jakościowe, by ograniczyć użycie nawozów sztucznych. To z kolei prowadzi do wniosku, że unijni rolnicy nie będą spełniać norm, co każe im ograniczyć produkcję, aby Mercosur stało się ratunkiem dla wyżywienia Europy.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Michael Starkie on Unsplash