Głos, który nikogo nie wybiera, czyli o irlandzkiej frustracji przy urnach

Irlandia znów głosowała, ale tym razem nie zrobiła tego z przekonania, że jej głos jest ważny. W wyborach prezydenckich sprzed kilku dni roku zaskakująco duży odsetek głosów okazał się nieważny – nie dlatego, że obywatele nie potrafią wypełnić karty, lecz dlatego, że nie mieli na kogo głosować z przekonaniem. Była to cicha, ale wymowna forma protestu: nie wobec demokracji jako takiej, lecz wobec ubogiej listy kandydatów i z braku realnego wyboru.

Był to poniekąd bunt przeciwko systemowi, ale też wskazanie, że mieszkańcy wyspy są rozczarowani i zastanawiali się „czy irlandzka polityka naprawdę tylko tyle ma im do zaoferowania”? Dwóch kandydatów na urząd prezydenta w kraju o tak długiej demokratycznej tradycji to oferta, która nie budzi ekscytacji, lecz znużenie. Nie dziwi więc, że tysiące kart wyborczych (ponad 213 tysięcy) zostało oddanych pustych, przekreślonych lub wypełnionych z ironią, więc nazwiskiem swojego kandydata. To był głos, który niczego nie wybierał, bo wyborcy czuli, że ten wyborczy kociołek był pusty.

Najłatwiej byłoby całą winą obarczyć rządzących – i rzeczywiście, część opinii publicznej już to zrobiła. Fianna Fáil i Fine Gael znalazły się pod ostrzałem krytyki, bo lokalni radni otrzymali wyraźne instrukcje od swoich politycznych szefów, więc mieli unikać udzielania poparcia kandydatom spoza partyjnego układu. Ale prawda, jak to zwykle bywa, jest trochę bardziej złożona. Owszem, partie rządzące nie ułatwiały życia kandydatom niezależnym lub z innych opcji, lecz trudno mówić o celowym „sterowaniu wyborami”. Wiele ugrupowań opozycyjnych, w tym Sinn Féin, po prostu nie wystawiło swoich kandydatów. To właśnie ta bierność sprawiła, że kampania prezydencka przypominała raczej formalność niż święto demokracji.

Minister rolnictwa Martin Heydon z Fine Gael odrzucił zarzuty, że jego partia ponosi winę za ograniczony wybór. „Jako partia, która wystawiła swojego kandydata, nie możemy brać odpowiedzialności za to, że inni nie podjęli wyzwania” – tłumaczył. I trudno odmówić mu racji w sensie czysto formalnym. W Oireachtas zasiada 234 parlamentarzystów, a do nominacji prezydenckiej potrzeba zaledwie dwudziestu głosów. Możliwości więc były, chęci – już mniej. Nawet Sinn Féin dysponująca wystarczającą liczbą członków, by wystawić dwóch kandydatów, ostatecznie nie zrobiła nic.

Z drugiej strony, nie sposób zgodzić się z rządowymi głosami, że liczba nieważnych głosów to wyłącznie wynik niezadowolenia z kandydatów, a nie z samego systemu politycznego. Bo przecież to, kto się pojawia na liście wyborczej, zależy pośrednio od reguł gry ustalanych przez tych, którzy władzę sprawują. Trudno nie zauważyć, że ograniczona liczba kandydatów była dla rządzących sytuacją całkiem wygodną. Dwóch lub trzech konkurentów to mniejsze ryzyko nieprzewidywalności, mniej debat, mniej niekontrolowanych emocji. W tym sensie, choć formalnie nie ma mowy o sterowaniu procesem wyborczym, to polityczna kalkulacja była aż nadto widoczna.

Nie chodzi tu także o żadną teorię spiskową – raczej o cichą zgodę politycznych elit na to, że wybory prezydenckie nie mogą wymknąć się spod kontroli. Zamiast prawdziwego starcia wizji państwa, mieliśmy więc pojedynek dwóch kandydatek, z których żadna nie potrafiła wzniecić iskry, by pociągnąć za sobą elektoraty o innych przekonaniach. Dla wielu obywateli był to wybór między „niezłym urzędnikiem” a „miłym człowiekiem” – i ani jedna, ani druga nie inspirowała. W takich warunkach karta wyborcza staje się nie narzędziem decyzji, lecz kartką papieru, na której można wyrazić bezradność.

Celnie ujął to były kandydat na prezydenta Gareth Sheridan, mówiąc, że obecny system nominacji jest „nieodpowiedni do celu”. Rzeczywiście, jeśli tylko dwie duże partie mają realny wpływ na to, kto może się pojawić na karcie do głosowania, trudno mówić o prawdziwej reprezentatywności. To zresztą problem, który dotyczy nie tylko Irlandii – wiele zachodnich demokracji boryka się dziś z tym samym zjawiskiem: wyborcy chcą nowości, a system polityczny podsuwa im twarze znane od lat, zużyte i przewidywalne.

Te nieważne głosy są więc nie tyle błędem, ile też starają się wmówić społeczeństwu oficjele, ile symbolem. To manifest bez ulicznego protestu, forma sprzeciwu wobec tego, że demokracja staje się sterowanym przez nielicznych spektaklem, w którym wszystko wiadomo z góry. Obywatele pokazali, że wolą nic nie wybrać, niż udawać, że mają wybór. I to powinno być dla klasy politycznej sygnałem ostrzegawczym. Nie wystarczy mówić, że „to nie nasza wina”. W polityce nie liczy się bowiem tylko odpowiedzialność w sensie formalnym, lecz także ta moralna, która jest chyba ważniejsza.

Warto więc, by ci, którzy dziś bronią się przed zarzutami, przemyśleli, dlaczego irlandzki wyborca poczuł się tak odcięty od procesu, który miał być jego świętem. Bo jeśli wybory prezydenckie mają w przyszłości odzyskać sens, to nie wystarczy pilnować procedur. Trzeba przywrócić wiarę, że głos ludzi naprawdę coś znaczy. Politycy muszą też pamiętać i powinno się im to śnić po nocach, że głos, który nikogo nie wybiera, to najcichszy, ale najbardziej wymowny krzyk w demokracji, która przygotowuje się, aby w kolejnym ruchu wziąć do ręki pałkę.

Bogdan Feręc

Źr. News Talk

Photo by Element5 Digital on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Eksporterzy z Irland
Prezydent zamiast pr
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.