Galway bez cyrku? Spokojnie, mamy Radę Miasta!

Cyrk Gerbola przegrał z lokalną biurokracją, ale przynajmniej Galway nie zostanie całkowicie pozbawione rozrywki. Stolica zachodniego wybrzeża, miasto kultury, festiwali, kreatywności i… decyzyjnej stagnacji, niemal pożegnało się z jedną ze swoich letnich atrakcji. Cyrk Gerbola, który od lat rozbijał swój namiot w parku Claude’a Tofta na Salthill, został w tym roku skutecznie przegoniony przez nieugiętą, milczącą i pozornie nieobecną Radę Miasta Galway. Władze odmówiły pozwolenia na organizację wydarzenia w dotychczasowej lokalizacji, a potem – w geście ciepłej, administracyjnej troski – po prostu przestały odbierać telefony.
Wiadomo, sztuka sztuką, ale cisza urzędowa to też forma ekspresji.
W świecie, w którym każdy festiwal, koncert i plenerowa degustacja humusu dostaje entuzjastyczne wsparcie miejskich struktur, Cyrk Gerbola – działający od dekad, z ponad 140-letnią tradycją sztuki cyrkowej – został potraktowany jak problematyczny kuzyn na rodzinnej imprezie, którego najlepiej udawać, że się nie widzi. W marcu dyrektor cyrku, David Fitzgerald otrzymał wiadomość od Wydziału Parków. I… na tym kontakt się zakończył. Nikt nie odpisał, nie oddzwonił, nie zaproponował innej lokalizacji. W końcu cyrk to przecież nie sztuka. To tylko namiot, klaun i popcorn.
Na szczęście z pomocą przyszedł Michael z Galway Racecourse – człowiek najwyraźniej bardziej kompetentny niż cały zespół do spraw wydarzeń kulturalnych w Radzie Miasta. Udostępnił teren w Ballybrit, dzięki czemu cyrk nie zniknie całkowicie z krajobrazu Galway. Od 13 do 24 sierpnia namiot stanie tam, gdzie zazwyczaj słychać tętent kopyt i krzyki bukmacherów. Cóż – jeśli nie można mieć cyrku z klaunami, można przynajmniej mieć klaunów z cyrku. Różnica kosmetyczna.
*
Ironia całej sytuacji polega na tym, że największy cyrk w Galway nie ma nic wspólnego z namiotem, lwem czy akrobatami. On mieści się w gmachu Rady Miasta. Tam, gdzie decyzje zapadają… po konsultacjach, które najwyraźniej trwają od lat. Tam, gdzie sztuka jest wspierana, o ile mieści się w grantach, strategiach i nie przeszkadza nikomu z okolicznych kawiarni.
David Fitzgerald nie oczekiwał czerwonego dywanu. Chciał tylko wiedzieć: „czy mogę, czy nie mogę”. A dostał… brak odpowiedzi. Co w języku urzędowym znaczy tyle, co „może tak, może nie, ale na pewno nie teraz, i najlepiej nie pytaj więcej”. Jednak, jak to mówią w cyrku: show must go on. Galway będzie miało swoich cyrkowców. Szkoda tylko, że część z nich nadal będzie siedzieć za biurkiem.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Gabor Barbely on Unsplash