Europa sama sobie zakręca kurek. 19. pakiet sankcji to gwóźdź do trumny przed zimą
Unia Europejska przyjęła 19. pakiet sankcji wobec Rosji – i choć z mediów biegną komunikaty o „silnej odpowiedzi” na agresję, to jednocześnie ten ruch może okazać się nożem w plecy europejskiej gospodarki. Politycznie wygląda to jak twarda postawa, a w praktyce może być kolejnym gwoździem w energetycznej trumnie Europy: tracimy dostęp – właśnie przed zimą – do kluczowych węglowodorów, co przełoży się na kolejne podwyżki cen ogrzewania i prądu.
– UE zakazała importu rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG). Krótkoterminowe umowy wygasną w ciągu sześciu miesięcy, długoterminowe – od 1 stycznia 2027 roku.
– Pakiet uderza również w tzw. „flotę cienia” („shadow fleet”) – do listy objętych sankcjami statków rosyjskich dodano ok. 117 jednostek, co podnosi całkowitą liczbę objętych podmiotów do 558.
– Dodatkowo rozszerzono sankcje wobec podmiotów omijających już istniejące restrykcje – m.in. chińskie spółki powiązane z przemysłem naftowym, banki w Kazachstanie i Białorusi, ograniczenia dla rosyjskich dyplomatów.
– Przyjęcie pakietu zamknęło opór jednego z krajów członkowskich – Słowacja (premier Robert Fico) był ostatnim, który wycofał weto po uzyskaniu gwarancji cen energii i dopasowania celów klimatycznych.
Choć celem jest uderzenie w budżet wojenny Rosji, konsekwencje dla Europy mogą być poważne – zwłaszcza w kontekście zbliżającej się zimy i trwających problemów z dostawami oraz wysokimi już dziś cenami energii.
- Utrata dostępu do tańszych dostaw LNG
– Zakaz importu rosyjskiego LNG oznacza, że kraje UE muszą szybciej znaleźć alternatywę, ale te alternatywy są droższe i wymagają czasu. Już teraz trwa analiza, czy istnieje wystarczająca zdolność przeładunkowa i eksportowa ze Stanów Zjednoczonych, Norwegii, Kataru i państw dostawców.
– Dla wielu krajów to poważna zmiana – mimo że część krajów nie importuje rosyjskiego gazu, to rynkowe skutki wysokich cen będą odczuwalne wszędzie. - Wzrost kosztów energii
– Wyższe koszty importu surowców, zmiana łańcuchów dostaw, konieczność magazynowania – to wszystko podnosi koszty dla przedsiębiorstw i gospodarstw domowych.
– Zimą, kiedy popyt na gaz i ogrzewanie tradycyjne rośnie, skutki będą szczególnie odczuwalne – wyższe rachunki za ogrzewanie, wyższe ceny prądu (koszty wytwarzania i transportu).
– Europejska gospodarka albo za to zapłaci, albo będzie musiała ciąć zużycie, co w warunkach gospodarki zimowej oznacza spowolnienie, niższe temperatury w budynkach, mniej komfortu. - Ryzyko ograniczenia dostępności i odporności na kryzys
– Europa wciąż jest wrażliwa na zakłócenia i jeśli wiele krajów jednocześnie będzie zmuszonych do korzystania z drogich alternatyw albo importu LNG z odległych kierunków – zwiększa się ryzyko logistyki, opóźnień, przestojów.
– W przypadku mroźnej zimy, ograniczeń przesyłowych lub kolejnych kryzysów geopolitycznych może dojść do scenariusza „kto pierwszy zapłaci, ten ma ogrzewanie”. W praktyce: jeszcze większa presja na społeczeństwa i gospodarki. - Symboliczny „gwóźdź do trumny” – Europa pozbywa się węglowodorów w niewygodnym momencie
– Ten moment, kiedy za oknem jesień, w magazynach może być mniej zapasów, a alternatywy importowe wciąż nie w pełni sprawdzone, czyni całe przedsięwzięcie wyjątkowo ryzykownym dla Europy.
– Uderza więc nie tylko w Rosję, ale i w samą Europejską Unię: ograniczając własne możliwości, bo decyzja zapadła w warunkach geopolitycznej presji, a nie w pełni przygotowanej strategii. To właśnie ten aspekt czyni ją „gwoździem do trumny” europejskiej samowystarczalności energetycznej.
Wyższe ceny surowców, wyższe koszty przesyłu, które przekładają się w konsekwencji na odbiorcę końcowego, a gospodarka UE będzie też musiała konkurować o droższe dostawy, co oznacza presję na ceny. Ponadto: jeśli Europa „przepłaci” lub będzie musiała zawierać mniej korzystne kontrakty – może to oznaczać, że i my w znacznym stopniu odczujemy ten efekt.
Decyzja o przyjęciu 19. pakietu sankcji – z jego „twardą” retoryką przeciw Rosji – może wyglądać jak triumf Unii, ale w praktyce jest to raczej triumf retoryki nad ekonomiczną rzeczywistością. Europa sama decyduje się odebrać sobie palec, którym mogła dalej podpierać system energetyczny zimą. I robi to świadomie albo przynajmniej bez pełnej publicznej analizy skutków. Nie można mieć jednocześnie wygodnej zimy i dramatycznej polityki energetycznej bez kosztów. Te koszty już się zapisują – w przyszłych rachunkach za prąd i ogrzewanie, w chłodniejszych budynkach, w wyższej cenie prowadzenia biznesu. Dla mieszkańców Europy – to nie jest abstrakcja. To jest koszt, który przyjdzie zapłacić za chwilową geopolityczną demonstrację.
Wychodzi więc na to, że ten pakiet sankcji może, w teorii, uderzyć w budżet wojenny Rosji, ale równocześnie może uderzyć w budżety europejskich gospodarstw domowych. I jeśli tak się stanie – będzie to kolejny dowód, że Europa pozbywa się dostępu do węglowodorów – i robi to wtedy, kiedy powinna się przygotowywać, a nie kiedy podcina własną gałąź.
Bo zimy nie da się przesunąć.
Bogdan Feręc
Źr. Reuters
Fot. CC Komisja Europejska
