Drony ponad prawem? Manna i jej lądowisko z Dzikiego Zachodu

Irlandia to kraj, w którym jak się okazuje, niebo nie zawsze jest wolne i czasami zajmują je maszyny latające, a te nie tylko dostarczają książki i burgery, ale także potrafią lądować na bazach, o których urzędnicy planowania przestrzennego dowiadują się… przypadkiem. Tak było w Blanchardstown, gdzie firma Manna założona przez technologicznego „wizjonera” Bobby’ego Healy’ego uruchomiła lądowisko dla swoich dronów bez pozwolenia. Tak po prostu. Bo czemu nie?

Parking przy ośrodku Junction 6 normalnie przewidziany na samochody mieszkańców i klientów, nagle stał się małym lotniskiem. Dwa miejsca parkingowe przekształcono w platformę dla floty latających dostawców szczęścia, ale bez konsultacji, bez decyzji planistycznej, bez respektowania prawa. Drony latały, hałasowały, budziły kontrowersje, a mieszkańcy zamiast ciszy i spokoju dostali w bonusie bzyczenie nad głowami i pakiety zakupów z powietrza. Sprawa nie uszła uwadze Rady Hrabstwa Fingal, która nakazała likwidację nielegalnej bazy. Radny Partii Pracy John Walsh mówił wręcz o „sytuacji rodem z Dzikiego Zachodu”. I trudno się dziwić, bo jeśli firma może sobie ot tak, bez pytania nikogo o zdanie, stworzyć „powietrzny węzeł dostawczy”, to co stoi na przeszkodzie, aby jutro inna korporacja wybudowała sobie na środku osiedla pas startowy dla prywatnych odrzutowców?

Oczywiście Manna wcale nie zamierza się z tym pogodzić, więc, zamiast przyznać się do błędu i zwinąć manatki, firma złożyła wniosek o retencję, czyli de facto o zatwierdzenie istniejącej bazy. Strategia dobrze znana: najpierw postawić obiekt, potem tłumaczyć się papierami, a w tle 60 milionów dolarów finansowania od inwestorów i dziesiątki artykułów w mediach o „przyszłości dostaw”.

Problem w tym, że przyszłość nie zwalnia z teraźniejszości, gdyż w teraźniejszości obowiązują przepisy, których celem jest ochrona mieszkańców, ich prawa do konsultacji i spokojnego życia. Ponad 100 skarg wpłynęło w tej sprawie i nie były to głosy „zacofanych przeciwników technologii”, lecz zwykłych ludzi, którzy nie chcą, by ich dzielnica stała się eksperymentalnym poligonem dronowym.

*

Firma broni się, że obsługuje pięć pobliskich biznesów, że dostarcza nie tylko pizzę, ale i ubrania czy książki, że setki osób podpisały list poparcia dla usług. Tyle że entuzjazm garstki klientów nie unieważnia prawa budowlanego. Co ciekawe, gdyby osoba prywatna bez pozwolenia postawiła garaż albo altankę, natychmiast przyszłoby wezwanie do rozbiórki. Bez sentymentów, bez dyskusji.

Dlaczego więc większe i mniejsze firmy pozwalają sobie na coś, co zwykłemu człowiekowi nigdy by nie uszło płazem? Czy prawo jest elastyczne tylko wtedy, gdy w grę wchodzą miliony dolarów inwestycji i szum medialny wokół „innowacji”? A może rzeczywiście wkroczyliśmy w nową epokę – epokę, w której niebo nad Dublinem staje się prywatnym placem zabaw przedsiębiorstw technologicznych, a mieszkańcy mają się tylko dostosować?

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Image by Gerd Altmann from Pixabay

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.