Domy czy miraże? Bank Centralny Irlandii znowu tnie prognozy

Wbrew oficjalnym zapowiedziom i politycznym deklaracjom, Irlandia kolejny rok z rzędu nie zbliży się nawet do spełnienia własnych celów mieszkaniowych. Bank Centralny Irlandii poinformował właśnie, że w 2025 roku spodziewa się oddania do użytku zaledwie 32 500 nowych domów, czyli o 8500 mniej niż zakładał cel rządowy, wynoszący 41 000 jednostek mieszkalnych.
To już druga korekta w tym roku. W marcu prognozę obniżono z 37 000 do 35 000, a teraz znów – do poziomu niemal identycznego jak rok wcześniej. W 2024 roku wybudowano bowiem 30 330 domów, co oznacza, że wzrost będzie ledwie symboliczny.
Dane te nie są tylko surową statystyką – to papierek lakmusowy kondycji sektora budowlanego, który mimo ogromnego popytu, silnego wzrostu populacji i wysokich cen nieruchomości, nie jest w stanie zwiększyć tempa budowy. Przeciwnie – zdaniem wielu ekspertów, już teraz widać wyraźne oznaki stagnacji. Bank Centralny przypomina, że potrzeby mieszkaniowe Irlandii są znacznie większe i aby realnie zmniejszyć presję na rynku, potrzeba rocznie co najmniej 52 000 nowych domów. Przy obecnym tempie wzrostu liczby mieszkań, luka będzie się więc tylko powiększać.
Gubernator Banku Centralnego Gabriel Makhlouf nie pozostawia złudzeń – największym problemem nie jest brak finansowania, lecz strukturalne ograniczenia samego procesu budowlanego. W szczególności wskazuje na złożony, powolny i nieefektywny system planowania przestrzennego, który skutecznie blokuje nowe inwestycje, nawet tam, gdzie są chętni deweloperzy, dostępne grunty i środki finansowe.
Rząd próbuje odpowiadać na te zarzuty – w grze są dodatkowe środki na infrastrukturę, nowe ulgi podatkowe dla wykonawców oraz zapowiedzi uproszczenia procedur planistycznych. Jednak pomimo tych działań, efekty pozostają mizerne. Opozycja wytyka gabinetowi, że jeszcze niedawno w kampanii wyborczej politycy koalicji obiecywali ponad 40 000 nowych domów rocznie, natomiast aktualne prognozy rozmijają się z rzeczywistością o ponad 20 %.
Tymczasem główne banki komercyjne również wskazują na brak impulsu inwestycyjnego. Wbrew rynkowej logice – wysokim cenom i dużemu popytowi – nie widać masowego zainteresowania finansowaniem budów. Eksperci tłumaczą to ryzykiem proceduralnym, wysokimi kosztami pracy, brakiem terenów uzbrojonych oraz niską produktywnością samego sektora. Jakby tego było mało, wiele mniejszych projektów zatrzymuje się na etapie planowania z powodu opóźnień administracyjnych lub lokalnych protestów.
Rezultat jest łatwy do przewidzenia: nadal rośnie presja na ceny wynajmu, trudniej jest młodym rodzinom wejść na rynek mieszkaniowy, a chroniczny deficyt mieszkaniowy może z czasem odbić się negatywnie na wzroście gospodarczym, zwłaszcza w kontekście konkurencyjności miast i możliwości zatrzymania wykwalifikowanej siły roboczej.
Na razie jednak rząd zdaje się trwać w stanie zawieszenia między kolejnymi zapowiedziami a brutalną rzeczywistością statystyk. Bank Centralny, który uchodzi za instytucję niezależną, nie ukrywa rozczarowania i wzywa do „odblokowania systemu” – bo bez poważnych reform planowania i przyspieszenia procedur, nawet najlepsze intencje i największe środki publiczne mogą ugrzęznąć w gąszczu lokalnych zatwierdzeń, odwołań i zapomnianych planów zagospodarowania.
*
W obliczu kolejnej zaniżonej prognozy staje się jasne, że irlandzki kryzys mieszkaniowy nie wynika tylko z niedoboru pieniędzy czy braku działek. To w równym stopniu problem strukturalny, instytucjonalny, jak i systemowy.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by taichi nakamura on Unsplash