Covid, mieszkania i klimatyczny reżim, czyli jak zamknąć ludzi w granicach unijnej doskonałości. Część 2

W poprzedniej części: Pod pretekstem troski o klimat, o mieszkańców, o dziedzictwo kulturowe. Wszystko w tej narracji brzmi racjonalnie i moralnie wzniośle.

Problem w tym, że efektem będzie nowa forma reglamentacji życia. Tak jak w PRL istniała reglamentacja mięsa i cukru, tak w UE XXI wieku wprowadza się reglamentację mobilności? Nie będzie zakazu. Podróż po prostu stanie się towarem luksusowym, dostępnym dla tych, którzy zapłacą za ślad węglowy, opłaty klimatyczne i ceny biletów windowane polityką podatkową. Tak samo z najmem. Nie będzie zakazu posiadania drugiego mieszkania pod wynajem, ale obciążenia fiskalne, opłaty miejskie i nowe regulacje de facto uczynią to nieopłacalnym. I tak oto mieszkania pozostaną w rękach dużych funduszy inwestycyjnych i korporacji, które wynajmą je długoterminowo, za odpowiednio wysoką cenę. Urzędnicy miejscy odetchną z ulgą – stabilny najemca, stabilny dochód podatkowy, stabilne społeczeństwo.

W tym sensie pandemia była prawdopodobnie momentem przełomowym. Testowano wtedy, jak dalece obywatele zgodzą się na ograniczenia, jeśli uzasadni się je „dobrem wspólnym” i okazało się, że zgodzą się na wiele? Dziś wystarczy powiedzieć „dla klimatu” albo „dla mieszkańców” i nikt nie zapyta, czy przypadkiem nie chodzi o coś więcej: o kontrolę, o zawężenie pola manewru jednostki, o ograniczenie wolności wyboru stylu życia.

A teraz wyobraźmy sobie przyszłość – rok 2035. Ryanair istnieje, ale bilet do Porto kosztuje 400 euro, bo trzeba opłacić ślad węglowy. Airbnb istnieje, ale wynajem jest objęty 40-procentowym podatkiem miejskim i limitem dni w roku. W większości europejskich miast wprowadzono roczne limity turystów. Paszport klimatyczny określa, ile podróży lotniczych możesz odbyć rocznie w ramach swojego „limitu węglowego”. Większość ludzi jedzie autokarem raz do roku nad Bałtyk. Linie lotnicze, banki, fundusze nieruchomości i rządy uśmiechają się do kamer, opowiadając o uratowanej planecie i większej dostępności mieszkań.

Natomiast Ty siedzisz w swoim mieszkanku wynajmowanym za połowę pensji, pijesz kawę zbożową z napojem owsianym (bo mleko krowie wprowadza metan do atmosfery) i zastanawiasz się, jak to się stało, że w 2019 roku mogłeś za 19 euro polecieć do Włoch i czuć się wolny, a w 2035 roku możesz czuć się co najwyżej posłuszny. Covid to był tylko początek. Reszta to już kwestia politycznej kreatywności i naszej zgody na to, by strach przed chorobą, zmianami klimatu czy wzrostem cen mieszkań zamienić w nową religię posłuszeństwa. Bo przecież chodzi o nasze dobro. Zawsze o nasze dobro!

Jeszcze w 2019 roku wydawało się, że jedyną reglamentacją mobilności w Europie jest brak miejsc parkingowych w centrum Rzymu i legendarny chaos na lotnisku Charlesa de Gaulle’a w Paryżu. Później, w jednym globalnym błysku wirusowej świetności, uświadomiliśmy sobie, że mobilność to nie jest naturalne prawo człowieka, lecz przywilej przyznawany przez tych, którzy akurat podpisują rozporządzenia, występują w godzinach największej oglądalności i mogą spojrzeć w kamerę z wyrazem moralnej wyższości na twarzy. Pandemia była, w swojej przewrotnej istocie, wielkim testem społecznym: jak bardzo ludzie zgodzą się na ograniczenia? W jakim stopniu przełkną zamknięte granice, zakazy podróży do sąsiedniej gminy i przepustki do sklepu z pieczątką dzielnicowego policjanta?

Okazało się, że przełkną wszystko, o ile opakujemy to w sreberko troski o wspólne zdrowie, bezpieczeństwo i odpowiedzialność zbiorową. Nie jest więc zaskoczeniem, że po pandemii mobilność Europejczyków – dotychczas traktowana jako esencja wspólnoty, wolności osobistej i rynkowego sukcesu Unii Europejskiej – zaczęła być definiowana nie w kategoriach praw, lecz obowiązków. Obowiązkiem stało się ograniczenie podróży samochodem, ograniczenie podróży samolotem, ograniczenie podróży w ogóle, jeśli nie jest ona absolutnie konieczna, a najlepiej, by w ogóle była niepotrzebna, bo wtedy nie emitujemy nic, poza lekkim zapachem domowego płynu do podłóg, gdy w ciszy myjemy kuchenne kafelki, zamiast planować tanie loty do Porto.

Czasem odnoszę wrażenie, że wielkie plany klimatyczne UE do 2050 roku to nie tyle projekcja ekologicznej przyszłości, ile raczej mokry sen urbanisty funkcjonalisty z lat 30. XX wieku, który wreszcie doczekał czasów, gdy wszystkie punkty na mapie mają przypisaną funkcję, a każdy obywatel – przypisaną rolę. Twoja rola: siedź w swoim 30-metrowym mieszkaniu i zamawiaj wszystko online, generując cyfrowy ślad, który namierzyć i łatwo opodatkować. Twoja rola: nie wyjeżdżaj na wakacje, bo tłok na plaży w Hiszpanii wzbudza gniew lokalnych mieszkańców, a ich niezadowolenie stanowi doskonałe uzasadnienie dla rządowych ograniczeń w Airbnb i Booking. Twoja rola: jeśli masz auto, to źle; jeśli masz elektryczne, to tylko wtedy, gdy ładujesz je w nocy; jeśli jeździsz komunikacją publiczną, to dobrze, ale najlepiej, byś nigdzie nie jechał, bo po co, skoro wszystko jest w internecie?

C.D.N.

Bogdan Feręc

Image by Mohamed Hassan from Pixabay

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Łosoś irlandzki je
USA wstrzymują czę
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.