Catherine Connolly – głos z pomijanych peryferii

Zwycięstwo Catherine Connolly nie rozwiąże oczywiście wszystkich problemów Irlandii i sama Connolly z pewnością nie ma złudzeń w tej sprawie, ale jej sukces to coś więcej niż polityczny epizod. To sygnał, że kraj, przez lata zdominowany przez te same nazwiska i te same układy, zaczyna szukać nowego języka – języka szczerości, równości i wspólnoty.

Triumf Connolly był możliwy dzięki cichej, ale rosnącej koalicji ludzi, których głosy rzadko przebijały się do głównego nurtu debaty publicznej: osób mówiących po irlandzku, kobiet, opiekunów, najemców, społeczników. To oni – ci, których rządowe decyzje najczęściej pomijają – stworzyli ruch, który wymknął się kalkulacjom partyjnych strategów.

Jej kampania nie miała wielkich pieniędzy, nie miała sztabu pełnego konsultantów, ale miała coś, czego brakowało innym: wiarygodność. Catherine Connolly od lat pojawiała się tam, gdzie politycy zwykle nie zaglądają – na lokalnych protestach, spotkaniach mieszkańców, przy stolikach wolontariuszy. Pierwszy raz wielu obserwatorów zwróciło na nią uwagę podczas niewielkiego protestu w obronie Palestyny w Dublinie, co miało miejsce w maju. Była pora lunchu, a przed Irlandzkim Bankiem Centralnym stało może trzydzieści osób, a jednak Connolly przyszła – nie po zdjęcie, nie po cytat w mediach, bo wyszła przed ludzi i zaczęła mówić. Płynnie po irlandzku.

Ten moment dla wielu był symboliczny i dobrze oddaje jej styl polityki: bezpośredni, odważny, wolny od kalkulacji. W czasach, gdy politycy coraz częściej chowają się za mediami społecznościowymi i gotowymi frazami, Connolly potrafiła przemawiać językiem emocji i empatii.

Jej kampania opierała się na haśle solidarności – nie tej głośnej i teoretycznej, ale codziennej, praktycznej. To przekaz, który trafił do Irlandczyków zmęczonych stagnacją, kryzysem mieszkaniowym, brakiem wizji i coraz bardziej technokratycznym tonem rządzących. W oczach wielu wyborców Catherine Connolly stała się kimś, kto nie tyle obiecuje, ile po prostu słucha.

Dla całej klasy politycznej w Irlandii to bolesna lekcja. Dla wyborców – ulga, a jej wygrana pokazuje, że można prowadzić kampanię bez milionów euro, bez medialnej machiny i bez zgody wielkich partii za plecami. Wystarczy wiarygodność, konsekwencja i szacunek dla ludzi, których przez lata polityka ignorowała.

Zwycięstwo Connolly nie jest rewolucją, ale jest sygnałem zmiany. Takiej, która nie płynie z partyjnych gabinetów, tylko z ulic, społeczności lokalnych, grup obywatelskich. To głos tych, którzy chcą, by Irlandia znów mówiła jednym językiem – dosłownie i w przenośni. Jak powiedziała jedna z jej wolontariuszek po ogłoszeniu wyników: Nie potrzebowaliśmy liderki z billboardu. Potrzebowaliśmy kogoś, kto potrafi powiedzieć „táimid anseo le chéile” – jesteśmy tu razem.

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Fot. Facebook – Catherine Connolly for President

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Pod ostrzałem włas
Gdy lewica się zjed
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.