Bez kapitału Irlandia utknie w korku własnych ambicji
Irlandia stoi dziś na rozdrożu. Z jednej strony ma energię młodej, rozwijającej się gospodarki, która chce iść do przodu szybkim krokiem. Z drugiej, coraz bardziej zużyte drogi, sieci energetyczne i systemy telekomunikacyjne, które bez zastrzyku pieniędzy zwyczajnie nie dadzą rady. Nowy raport Ibec nie owija w bawełnę: bez intensywnego wsparcia prywatnego kapitału kraj nie tylko nie zrealizuje swoich planów, ale wręcz zacznie powoli, by osuwać się w stagnację.
Raport „Dig a Little Deeper” odsłania skalę prywatnych inwestycji w infrastrukturę, czyli tych już dokonanych i tych, które będą konieczne. Telekomunikacja i energetyka, więc cyfrowe kręgosłupy nowoczesnej gospodarki są sektorami opierającymi się w dużej mierze na prywatnych firmach. Te zaś, jak wynika z danych, wydają rocznie miliardy euro, by utrzymać Irlandię w ruchu. Tylko w ciągu ostatnich trzech lat firmy telekomunikacyjne włożyły w swoje sieci 2,1 miliarda euro, starając się wytrzymać presję rosnącego ruchu danych. A ruch ten wymknął się wszelkim przewidywaniom, rosnąc przez osiem lat o 460%. 700 mln euro rocznie to dziś standard wydatków telekomów. W przyszłości? Utrzymanie tego tempa będzie zaś obowiązkiem, nie wyborem.
Energetyka wymaga jeszcze większej odwagi finansowej, bo Irlandia stawia na odnawialne źródła energii, a to kosztuje. Roczne wydatki w tej dziedzinie mogą sięgnąć 17 miliardów euro, z czego większość ma pochodzić z sektora prywatnego. Nowe technologie, większy zasięg i stabilność systemu to wszystko leży w gestii firm, które muszą uznać Irlandię za wystarczająco atrakcyjne miejsce dla dużych oraz… ryzykownych inwestycji.
Rząd stara się pokazać, że rozumie stawkę, jaka jest w grze i w planie działań Grupy Zadaniowej ds. Przyspieszenia Infrastruktury przewidziano szereg zmian: długoterminowe finansowanie, wzmocnione partnerstwa publiczno-prywatnego, nowy model nadzoru, reformy planistyczne. To próba zbudowania fundamentu pod maraton, nie sprint. Ibec mówi jednak wyraźnie, że to nie wystarczy. Irlandia konkuruje z krajami, które potrafią wyłożyć czerwony dywan pod stopy inwestora i zrobić to bez wahania. Jeśli Dublin chce przyciągnąć międzynarodowy kapitał, musi wysłać sygnał nie tylko głośny, ale i wiarygodny.
Minister Jack Chambers przyznaje, że sektor prywatny jest kluczowy. Bez niego żaden duży projekt od cyfrowych sieci po energetyczne transformacje nie będzie możliwy. Rząd deklaruje, że chce wzmacniać współpracę publiczno-prywatną i tworzyć warunki dla inwestycji, które zbudują nowoczesną Irlandię, a jednak stawka jest wyższa, niż mogłoby się wydawać. Jeżeli prywatne pieniądze nie napłyną, Irlandia nie tyle zatrzyma się na światłach, ona nie ruszy z miejsca. W świecie, gdzie przewagę zdobywa się szybkim tempem działania, stagnacja jest po prostu luksusem, na który kraj nie może sobie pozwolić.
Infrastruktura to krwiobieg gospodarki i bez silnego pulsu, napędzanego kapitałem, w tym prywatnym, wyspa zacznie tracić tlen.
Czyli na końcu ponownie pojawia się pytanie, czy Irlandia wbije flagę na mapie globalnych inwestycji, czy zostanie wspomnieniem własnych ambicji?
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Jakub Żerdzicki on Unsplash


