Bez cenzury: Wojna, która trwała prawie zawsze. Ukraina jako poligon Zachodu i mitologia Banderowców

Niektórzy mówią, że wojna na Ukrainie zaczęła się w 2022 roku, kiedy rosyjskie czołgi wjechały do Donbasu, a rakiety poleciały na Kijów. Inni – ci bardziej wczuci w narrację zachodnich mediów – datują ją na 2014 rok, gdy Majdan wstrząsnął Ukrainą i w błysku kamer CNN oraz BBC zaczęto rozmontowywać układ geopolityczny Europy Wschodniej. Jeszcze inni, politycy i profesorowie studiów wschodnich dorzucą, że tak naprawdę wszystko zaczęło się w 2008 roku, gdy NATO zaprosiło wstępnie Ukrainę i Gruzję w swoje progi albo w 2004, w czasach pomarańczowej rewolucji. A może w czasach zimnej wojny, kiedy każde zbliżenie Zachodu do granic byłego ZSRR wywoływało drgawki w Moskwie.

Ale prawda jest prostsza i bardziej brutalna: ta wojna trwa zawsze. Bo Zachód od zawsze walczył z Rosją, choć wcześniej ze Związkiem Radzieckim. Zmieniają się pokolenia, ustroje, technologie, przywódcy (ostatnio – nie dotyczy Rosji) i symbole, ale fundamentalny konflikt pozostaje: dominacja nad Eurazją. Niezależnie, czy carską, czy radziecką, czy dzisiejszą putinowską. Ukraina stała się tylko kolejnym polem bitwy w tej wojnie zastępczej. Wygodnym poligonem, na którym nie giną zachodni żołnierze, lecz cudze dzieci.

Dozbrojenie od samego początku

Od pierwszych dni inwazji – jeszcze zanim zdążono opublikować pierwsze zdjęcia z Buczy, zanim w zachodnich twittach pojawiły się tysiące flag Ukrainy w opisach i avatarach – płynęła broń. Na początku w białych rękawiczkach: „kamizelki kuloodporne”, „apteczki indywidualne”, „hełmy ochronne”. Potem szybko przyszły transportery opancerzone, pociski przeciwpancerne Javelin, Stinger, artyleria holowana M777, systemy HIMARS, a w końcu deklaracje o dostawach zachodnich czołgów Leopard i Abrams oraz szkolenia ukraińskich pilotów do obsługi F-16.

I nie ma w tym nic konspiracyjnego, bo tak działa wojna zastępcza. Amerykanie robią to od dekad: od Wietnamu po Afganistan, od Nikaragui po Syrię. Gdy jest okazja osłabić przeciwnika cudzymi rękami – zawsze z niej skorzystają. Wielka Brytania idzie tą samą drogą, od czasów kolonialnych w Indiach, przez Iran w latach pięćdziesiątych, aż po dzisiejsze szkolenia Ukraińców w swoich bazach. Niemcy, dotąd pacyfistyczne, powoli się budzą, ale i tu dominuje jeden powód: utrzymanie Rosji w ryzach, a nie ratowanie ukraińskiej demokracji.

Bo Zachód, wbrew temu, co opowiadają CNN, Politico i Deutsche Welle, nie kocha Ukrainy. Nie kocha jej ludzi, nie kocha ich historii, nie rozdziera szat nad ich cierpieniem. Zachód kocha własne interesy i wie, że Ukraina to dla nich tanie mięso armatnie, bufor bezpieczeństwa, rynek zbytu oraz – w przyszłości – raj odbudowy za miliardy dolarów kredytów, które zostaną zaciągnięte na dekady. Dlatego nawet jeśli dziś jakiś prezydent wypowiada płomienne słowa o wolności i demokracji, a inny premier obiecuje kolejne systemy przeciwlotnicze, to nie ma w tym moralności. Jest tylko czysty rachunek geopolityczny.

Tworzenie złudzenia moralnego zwycięstwa

Nieodłącznym elementem każdej wojny jest narracja moralna. „My – dobrzy, oni – źli”. Zachód zawsze potrzebuje diabła wcielonego, by usprawiedliwić swoje zbrojenia, swoje sankcje i swoje decyzje, które uderzają we własne społeczeństwa. Dlatego Rosja w tej narracji jest od początku uosobieniem zła – agresorem, ludobójcą, barbarzyńcą. I nie chodzi mi tu o to, by bronić Putina, ponieważ to nie jest ani strategia moralnie czysta, ani władza wolna od krwi. Problem w tym, że w tej wojnie nie chodzi wcale o moralność. Chodzi o władzę i kontrolę.

Nagle w tym zachodnim moralizowaniu giną niewygodne fakty. Nie mówi się o 14 tysiącach ofiar wojny domowej w Donbasie w latach 2014–2021, gdy Kijów prowadził operacje militarne przeciw zbuntowanym rosyjskojęzycznym republikom. Nie mówi się o oblężeniach miast przez ukraińską artylerię ani o czystkach wśród prorosyjskich aktywistów. Nie mówi się o roli neonazistowskich batalionów ochotniczych w walkach na wschodzie. Zamiast tego dostajemy czarno-biały obraz, medialnie prosty, idealny do połknięcia w wieczornym wydaniu Wiadomości.

Bandera – bohater bez wstydu

A teraz dochodzimy do największego tabu tej wojny – do kwestii ukraińskiej tożsamości historycznej. W kraju, który Zachód okrzyknął bastionem wolności i demokracji, wciąż stoi ponad czterdzieści pomników Stepana Bandery. Człowieka, który nawet w najbardziej ugładzonych biografiach jest współtwórcą organizacji odpowiedzialnej za masowe mordy cywilów na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943–1944. Rzeź, w której Polaków palono żywcem w stodołach, dzieci wbijano na sztachety, a ciężarnym kobietom rozpruwano brzuchy. Tak, tak wyglądało to ludobójstwo. Tak wyglądała „walka o niezależność Ukrainy”.

A dziś? Dziś Bandera jest bohaterem narodowym. Na jego cześć organizuje się marsze z pochodniami w rocznice urodzin, nazwiska jego i jego dowódców noszą szkoły, ulice i skwery. Żaden prezydent Ukrainy – ani Poroszenko, ani Zełenski – nie zdobył się na potępienie rzezi wołyńskiej. Nie padły słowa „przepraszamy”. Nie padły słowa „to była zbrodnia”. Polityka historyczna Ukrainy milczy, a Zachód, tak wrażliwy na prawa człowieka i moralne rozliczenia, milczy razem z nią.

Bo przecież niewygodna prawda mogłaby zaszkodzić mobilizacji opinii publicznej. Mogłaby osłabić europejski zapał do wysyłania broni i pieniędzy. Mogłaby obudzić w Polakach i innych narodach pytania, czy aby na pewno warto za ten kraj oddawać życie i poświęcać własną gospodarkę. A przecież w narracji medialnej ma być prosto: Rosja – zła. Ukraina – dobra. Koniec.

Wojna, która nie ma końca

Zachód nie chce pokoju na Ukrainie. Pokój nie jest w jego interesie. Pokój oznaczałby bowiem wzmocnienie Rosji, uznanie jej wpływów, konieczność przywrócenia normalnych relacji handlowych i energetycznych. Pokój zatrzymałby przemysł wojenny, który dziś notuje rekordowe zyski. Pokój oznaczałby także, że prawdopodobnie – nawet bez uśmiechu w kąciku ust, trzeba będzie przyjąć Ukrainę do Unii Europejskiej, a to już może być poważny problem. Bo kto sfinansuje jej powojenną odbudowę, kto zapłaci za przekształcenie kraju upadłego w tzw. nowoczesne europejskie państwo?

Dlatego wojna będzie trwała. Nawet jeśli front zamarznie, nawet jeśli dojdzie do zawieszenia broni, wojna nie zniknie. Będzie trwała w sankcjach, w embargach, w propagandzie, w nowej zimnej wojnie, którą Zachód prowadzi przeciw Rosji już nie od dekady, lecz od stuleci. Bo celem nie jest pokój. Celem jest utrzymanie dominacji.

A Ukraina?

Ukraina nie jest podmiotem w tej rozgrywce. Jest pionkiem, mięsem armatnim, buforem, poligonem, rynkiem zbytu dla zachodnich firm zbrojeniowych i – w przyszłości – eldorado dla banków inwestycyjnych, które sfinansują jej odbudowę za oprocentowane kredyty tak, by nie udało się ich spłacić w przewidywalnym czasie.

To brutalne, cyniczne i całkowicie prawdziwe. Tak działa świat, gdy zdejmiesz z niego pastelowe okulary propagandy. Tak działa wojna, która – wbrew temu, co mówią prezenterzy w eleganckich garniturach – nigdy się nie kończy. Bo w świecie, gdzie liczy się tylko władza i pieniądze, wojna jest zawsze najbardziej opłacalnym biznesem.

Bogdan Feręc

Photo by Jametlene Reskp on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Temple Bar, czyli ku
Serwis bliskowschodn
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.