Azylanci w dawnym pubie. Mieszkańcy Meath mówią: dość chaosu i braku szacunku

Dawny pub na odludziu, 4 kilometry od wioski Summerhill w hrabstwie Meath, stał się punktem zapalnym sporu między lokalną społecznością a irlandzkimi władzami. Mieszkańcy twierdzą, że wykorzystanie Collegelands Forge jako miejsca zakwaterowania dla osób ubiegających się o azyl jest dowodem „całkowitego braku szacunku” ze strony państwa oraz przykładem „braku przejrzystości” w wydatkowaniu publicznych pieniędzy.

Departament Sprawiedliwości od miesięcy prowadzi negocjacje w sprawie przedłużenia umowy z właścicielem obiektu – mimo że wcześniej urzędnicy zapewniali mieszkańców, iż kontrakt wygasł, a nowej oferty nie złożono. Zaledwie kilka dni po tej informacji resort ogłosił, że rozmowy o dalszym wykorzystaniu tego miejsca trwają. Tłumaczył później, że obie wersje były prawdziwe „w momencie ich publikacji” – co tylko zwiększyło zamieszanie i frustrację wśród lokalnej społeczności.

Mieszkańcy podkreślają, że lokalizacja jest zupełnie nieodpowiednia. Brak transportu publicznego, odległość od sklepów i punktów usługowych, a przede wszystkim niewydolna infrastruktura – oczyszczalnia ścieków przystosowana do maksymalnie 20 osób – to ich zdaniem powody, dla których władze powinny wykluczyć to miejsce z listy obiektów dla migrantów.

Około 20 osób wprowadziło się tam w lutym ubiegłego roku. W tym czasie, według rejestrów wydatków Departamentu Sprawiedliwości, firma Collegelands Forge Ltd otrzymała blisko 895 tys. euro za świadczenie usług zakwaterowania w ramach IPAS (International Protection Accommodation Service). Stowarzyszenie Collegelands Locality Residents Association, zrzeszające ok. 150 gospodarstw, mówi wprost: to dowód na oderwanie rządu od rzeczywistości. – Ta katastrofa jest jedynie dowodem całkowitego braku szacunku, jaki machina integracyjna państwa okazuje lokalnym społecznościom – podkreśla rzecznik organizacji.

Mieszkańcy czują się lekceważeni i pomijani w decyzjach, które bezpośrednio wpływają na ich codzienne życie. Dodają, że rząd wydaje publiczne środki na prywatne obiekty, nie zapewniając jednocześnie jasnej informacji o planach i czasie trwania umów.

Właściciel obiektu Michael Corcoran odmówił natomiast komentarza na temat umów z Departamentem, ale zapewnił, że ośrodek jest dumny z tego, jak pięć rodzin mieszkających w Collegelands Forge zintegrowało się z lokalną społecznością – od miejsc w szkołach, przez udział w klubach sportowych, po wolontariat.

Ośrodek znalazł się wcześniej w centrum uwagi po skargach na rzekome przypadki przemocy i domniemany handel narkotykami. Sprawę badał Rzecznik Praw Obywatelskich Fiosrú, który stwierdził, że policja przeprowadziła odpowiednie dochodzenie i nie doszło do naruszenia dyscypliny. Szczegóły postępowania pozostają jednak tajne.

W ocenie mieszkańców spór o Collegelands Forge jest symbolem szerszego problemu – władz, które traktują lokalne społeczności jak niewygodny szczegół, a nie partnera w procesie decyzyjnym. „Nie jesteśmy przeciwni pomocy tym, którzy jej potrzebują, ale państwo nie może robić tego w sposób chaotyczny, kosztem jakości życia lokalnych mieszkańców” – podkreślają członkowie stowarzyszenia.

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Photo by Nikola Jovanovic on Unsplash