Autobusy widmo. Kursy znikają, pasażerowie płacą – i to słono

Dublin, ale nie tylko on znów zmaga się z problemem „autobusów widmo”, czyli kursów, które według rozkładu jazdy powinny się pojawić, ale nigdy nie przyjeżdżają. Coraz więcej mieszkańców skarży się, że komunikacja publiczna w stolicy przypomina ruletkę: nigdy nie wiadomo, czy autobus się zjawi i, o której godzinie.

Jedną z ofiar tego zjawiska jest Cathy Whelan, przewodniczka turystyczna z zachodniego Dublina, która – jak wielu innych – próbowała zrezygnować z samochodu, by poruszać się po mieście transportem publicznym. W ostatnim tygodniu musiała jednak wydać aż 130 euro na taksówki, bo autobusy, na które liczyła, po prostu się nie pojawiły. – Autobus o dziewiątej rano po prostu nie przyjechał. Ja i dziewczyna, która pracuje w restauracji w centrum, zapłaciłyśmy 60 euro za taksówkę, bo był długi weekend i ceny poszybowały w górę – opowiadała Whelan w rozmowie z Lunchtime Live.

Jak dodaje, sytuacja powtórzyła się kilka razy w ciągu tego samego tygodnia. Kurs linii 64, którym miała dotrzeć do pracy w hotelu Clayton przy Leeson Street, również „zniknął z radaru”. Ostatecznie musiała wsiąść do innego autobusu, ale ruch w centrum był tak duży, że i tak skończyła w taksówce. – W sobotę rano miałam kolejne zlecenie. Byłam na przystanku o 10:30 i… znów żadnego autobusu. To trzeci raz w ciągu tygodnia – mówiła.

Dla mieszkanki Clonee problem jest tym większy, że w jej okolicy nie kursują DART-y, pociągi ani Luasy. – Najgorsze jest to, że Bus Éireann przejeżdża przez moją wieś przez cały dzień. Mogliby się zatrzymywać, ale to Dublin Bus ma licencję na ten rejon. To absurd. Whelan podkreśla, że rozumie potrzebę redukcji emisji CO₂ i wspierania komunikacji publicznej, ale, jak mówi, „nie można oczekiwać, że ludzie zrezygnują z samochodów, jeśli autobusy znikają jak duchy”.

Firma Dublin Bus została poproszona o komentarz, ale do czasu publikacji artykułu nie odpowiedziała.

*

Zjawisko „autobusów widmo” w Irlandii nie jest nowe, od kilkudziesięciu miesięcy mieszkańcy skarżą się na brak kursów, przepełnione pojazdy i źle zsynchronizowane rozkłady. Wiele wskazuje na to, że problem ma charakter systemowy, którego firmy transportowe nie umieją albo nie chcą rozwiązać. Pamiętajmy też, że problem „autobusów widmo” nie dotyczy wyłącznie Dublina. Z podobnymi skargami mierzą się pasażerowie w Cork, Limerick, Galway czy Waterford. W mojej ocenie rozkłady jazdy są po prostu źle zaplanowane, a liczba kursów i samych pojazdów – zdecydowanie zbyt mała w stosunku do rosnącej liczby użytkowników transportu publicznego.

Władze krajowe i lokalne powinny więc potraktować ten problem priorytetowo. Poprawa jakości komunikacji zbiorowej, co rządzący muszą wziąć sobie do serca, to nie fanaberia, tylko konieczność, bo to właśnie sprawny system autobusowy może realnie zmniejszyć korki i emisję spalin w miastach – o ile wciąż trzymać się będą ekologicznej narracji.

Dopóki jednak autobusy będą znikać z rozkładów jak duchy, ludzie nadal będą wybierać własne samochody, by dojechać do pracy, szkoły, na zakupy czy do bliskich. A wtedy korki, zamiast znikać, będą tylko rosły – razem z frustracją mieszkańców.

Bogdan Feręc

Źr. News Talk

Photo by Michal Pokorný on Unsplash