Australia chce postawić szlaban dzieciom w social mediach
Australia szykuje cyfrową rewolucję – tym razem w imię ochrony najmłodszych przed sieciowym chaosem. Tamtejszy rząd zapowiedział, że jeszcze w tym roku wprowadzi przepisy określające minimalny wiek, od którego dzieci będą mogły korzystać z mediów społecznościowych. Propozycja jest bezprecedensowa, bo nie chodzi już tylko o edukację czy apele do rodziców, ale o faktyczne weryfikowanie wieku użytkowników, zanim założą konto na TikToku czy Instagramie.
Szczegóły nie są jeszcze znane, ale premier potwierdził, że rozpoczną się testy technologii potwierdzających wiek. Ich celem ma być uniemożliwienie nieletnim zakładania profili w mediach społecznościowych. Granica ma przebiegać gdzieś między 14. a 16. rokiem życia – i choć brzmi to jak powrót do czasów, gdy dostęp do internetu regulował rodzic z hasłem na komputerze, tym razem strażnikiem ma być sam system państwowy. Premier Albanese tłumaczy decyzję troską o zdrowie psychiczne dzieci. „To plaga” – powiedział w wywiadzie dla Australian Broadcasting Corporation. – Wiemy, że wielu młodych ludzi cierpi z powodu nękania w internecie, dostępu do szkodliwych treści, a rodzice oczekują, że rząd zareaguje.
Pomysł ma jednak wyraźny kontekst polityczny. Australijska opozycja już wcześniej groziła, że po objęciu władzy wprowadzi całkowity zakaz korzystania z mediów społecznościowych dla dzieci poniżej 16. roku życia. Rząd Albanesee’a, wyczuwając nastroje społeczne, postanowił nie czekać – i zaproponował własne, bardziej umiarkowane, lecz wciąż restrykcyjne rozwiązanie.
To nie jest zresztą trend odosobniony. W Stanach Zjednoczonych podobne regulacje są testowane w kilku stanach – głównie po serii raportów wskazujących, że algorytmy mediów społecznościowych mogą pogłębiać depresję, zaburzenia lękowe i poczucie osamotnienia u nastolatków. Włochy, Francja i Niemcy też już debatują nad cyfrowymi „bramkami wiekowymi”, ale to Australia – znana z rygorystycznego podejścia do bezpieczeństwa publicznego – może stać się pierwszym krajem, który je rzeczywiście wdroży.
Krytycy ostrzegają jednak, że nawet najszlachetniejsze intencje mogą skończyć się masowym nadzorem. Weryfikacja wieku oznacza bowiem konieczność przetwarzania danych biometrycznych lub dokumentów tożsamości, co otwiera drzwi do powstania gigantycznej bazy informacji o obywatelach, w tym o dzieciach. Organizacje obrony prywatności już pytają, kto będzie przechowywał te dane, kto je będzie weryfikował i czy prywatne firmy nie wykorzystają ich do celów komercyjnych?
Z drugiej strony – rośnie presja rodziców. Coraz więcej australijskich rodzin domaga się, by rząd „w końcu coś zrobił”. W ankietach większość rodziców przyznaje, że nie ma realnej kontroli nad aktywnością swoich dzieci w sieci, a algorytmy są szybsze, bardziej przekonujące i trudniejsze do zatrzymania niż jakiekolwiek domowe zasady. Australia stoi więc przed cyfrowym dylematem: czy lepiej ograniczyć wolność w imię bezpieczeństwa, czy pozostawić młodych ludzi na pastwę internetu, który nie zna granic wieku, emocji ani empatii. Decyzja, która zapadnie w tym roku, może stworzyć wzorzec dla reszty świata albo przestrogę, jak łatwo szlachetna ochrona może przerodzić się w system kontroli.
W końcu, jak mówią australijscy komentatorzy, kiedy państwo zaczyna prosić o dowód osobisty przy logowaniu do TikToka, zaczyna się zupełnie nowa era – era cyfrowego rodzica.
Bogdan Feręc
Źr. Breaking News

