Irlandzki paszport kontra amerykański algorytm. Czy Dublin wynegocjuje własne zasady kontroli?
Minister Helen McEntee rusza za ocean z misją, która brzmi jak zderzenie starej dyplomatycznej szkoły z nowoczesną cyfrową paranoją. Waszyngton szykuje bowiem plan, który zakłada przeglądanie kont w mediach społecznościowych za ostatnie pięć lat, wszystkich osób podróżujących do Stanów Zjednoczonych. Politycy mówią o bezpieczeństwie, obrońcy prywatności o szaleństwie, a Irlandia, cóż, próbuje „załatwić” sobie coś bardziej sensownego.
McEntee zapowiedziała, że podczas wizyty w USA będzie domagać się jasnych odpowiedzi na temat tego, jak te zasady miałyby działać i co oznaczałyby dla irlandzkich firm, polityków, zwykłych turystów, a nawet kibiców lecących na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata. Dla kraju, który żyje biznesową mobilnością, rodzinną, emocjonalną, amerykańska polityka cyfrowej rewizji nie jest drobną niedogodnością. To realne ryzyko, że wjazd do USA stanie się loterią humoru algorytmu.
Krytycy planu Donalda Trumpa mówią wprost, że Stany Zjednoczone ryzykują utratę reputacji kraju otwartego, jeśli każda wizyta będzie wymagała dobrowolnego oddania życia z mediów społecznościowych w ręce urzędnika. To tak, jakby granica stała się kontrolą jakości osobowości zasilaną sztuczną inteligencją i przeszukującą lata prywatnych wpisów.
Irlandzka dyplomacja wyczuła moment i McEntee nie zamierza pytać wyłącznie o szczegóły techniczne, lecz także zaznaczyć, że partnerzy strategiczni powinni być traktowani jak przyjaciele, nie jak podejrzani. Jeśli natomiast Stany Zjednoczone chcą redefiniować zasady wjazdu, to Dublin oczekuje, że zrobią to przejrzyście, proporcjonalnie i… jak przystało na cywilizację Zachodu, czyli rozsądnie.
Czy Irlandia wynegocjuje dla siebie specjalne zasady? Na razie to polityczna teoria, nie fakt. Jednak taki manewr, próba uchylenia drzwi, zanim zatrzaśnie je amerykańska polityka bezpieczeństwa, wpisuje się w długą tradycję irlandzkiej dyplomacji – miękkiej, uprzejmej, ale zdolnej do twardego stanowiska, gdy staje na szali wolność obywateli. W kolejnych tygodniach przekonamy się, czy Waszyngton w ogóle zechce słuchać, a jeśli tak, czy Irlandia zdoła ocalić podróże do USA przed światem, w którym strażnik graniczny zna twoje tweety lepiej niż twoi znajomi.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Ferdinand Stöhr on Unsplash


