Czy Temu i Shein zdominowały irlandzki rynek przed świętami?

Wraz ze zbliżającym się okresem przedświątecznym irlandzki handel detaliczny wchodzi w czas największej próby. Chińskie platformy sprzedażowe Temu i Shein, które w ostatnich latach zdobyły ogromną popularność w Europie, w tym roku mocniej niż kiedykolwiek zmieniają krajobraz świątecznych zakupów. Ich błyskawiczny rozwój oraz strategie marketingowe stają się poważnym wyzwaniem dla lokalnych sprzedawców.

W programie The Anton Savage Show doradczyni ds. konsumentów i strateg biznesowy Miriam Simon podkreślała, że na rynku funkcjonują dziś dwa zupełnie odmienne typy kupujących. Jedni liczą każde wydane euro i zaczęli kompletować świąteczne zakupy już w sierpniu. Drudzy nie odczuwają większych ograniczeń finansowych, ale ich spontaniczne decyzje zakupowe potrafią komplikować działania tradycyjnych sklepów. Zdaniem Simon to właśnie Temu i Shein stoją za największą rynkową rewolucją. W pierwszej połowie tego roku Temu odwiedziło 115,7 mln europejskich klientów, czyli ponad jedna czwarta populacji Unii Europejskiej. Shein może natomiast pochwalić się 145 mln aktywnych użytkowników miesięcznie na całym świecie. „To eliminuje wielu konkurentów” – ostrzegała ekspertka, wskazując, że przeniesienie uwagi chińskich platform z USA na Europę może jeszcze bardziej pogłębić presję na lokalnym rynku.

Jednocześnie wysokie koszty prowadzenia działalności w Irlandii, od cen energii po rosnące koszty pracy, sprawiają, że tradycyjni sprzedawcy wchodzą w okres świąteczny z wyraźnie ograniczonym polem manewru.

W tym roku największą popularnością cieszą się elektronika i odzież, więc dokładnie te segmenty, w których chińskie sklepy internetowe dominują od dawna. Niskie ceny, gigantyczna różnorodność produktów oraz błyskawiczne kampanie marketingowe przyciągają konsumentów na niespotykaną dotąd skalę. Jednocześnie sezon zakupowy staje się coraz dłuższy. „Black Friday pojawił się w Irlandii dopiero w 2014 roku, a dziś mamy już właściwie cały Czarny Listopad” – zauważyła Simon, zwracając uwagę na rosnący chaos informacyjny i promocyjny, z którym klienci muszą się mierzyć.

Ekspertka przewiduje, że nadchodząca era sztucznej inteligencji jeszcze mocniej przekształci zwyczaje zakupowe. Narzędzia do porównywania cen, rekomendacji produktów czy analizy kosztów mają dodatkowo zwiększyć presję na tradycyjnych sprzedawcach. Jej zdaniem jedyną realną przewagą, którą lokalne sklepy wciąż mogą zaoferować, jest „obsługa w białych rękawiczkach”, czyli indywidualne podejście do klienta i wyjątkowe doświadczenie zakupowe, którego duże platformy internetowe nie są w stanie odtworzyć na masową skalę.

To jednak nie rozwiązuje głównego problemu: rosnącej konkurencji ze strony gigantów takich jak Temu i Shein, którzy wchodzą w europejski rynek z siłą, jakiej lokalny handel wcześniej nie musiał znosić.

*

W komentarzu do wypowiedzi ekspertki muszę powiedzieć, iż nie sposób się dziwić, że irlandzcy klienci masowo wybierają Temu i Shein. Platformy te są po prostu wielokrotnie tańsze, a ich oferta momentami przypomina katalog przepychu – od odzieży po elektronikę, w tysiącach wariantów. Irlandzka strona rynku, przy obecnych kosztach życia i wyższych cenach produktów, nie zawsze, a właściwie nigdy nie będzie temu dorównywać.

W tym kontekście słowa ekspertki można poniekąd odbierać jako próbę wywierania presji na kupujących. Oczekiwanie, że w czasie kryzysu kosztów utrzymania konsumenci będą wybierać drożej, by ratować lokalny handel, co już samo w sobie brzmi nie do końca realnie. Klienci robią to, co zwykle robią konsumenci, szukają najlepszej ceny i największego wyboru, a chińskie platformy po prostu idealnie wstrzeliły się w ten moment. Gdyby miały np. europejską konkurencję, kto wie, może sytuacja wyglądałaby całkiem inaczej.

Bogdan Feręc

Źr. News Talk

Photo by appshunter.io on Unsplash