AI wydrenuje niektóre portfele? Jak sztuczna inteligencja może jeszcze bardziej zubożyć kobiety
Sztuczna inteligencja miała być wielkim wyrównywaczem szans, technologicznym cudem, który uwolni nas od uprzedzeń i niesprawiedliwości. Tymczasem wygląda na to, że może stać się… cyfrowym pracodawcą, który utrwala nierówności. Eksperci ostrzegają, że rozwój AI może doprowadzić do dalszego obniżenia zarobków kobiet – nie dlatego, że roboty odbiorą im pracę, lecz dlatego, że będą myśleć jak świat, który je od dawna zaniżał.
Założycielka PayGap.ie Jennifer Keane w rozmowie z Newstalk Daily podkreśla, że kobiety w Irlandii wciąż zarabiają mniej niż mężczyźni, mimo że prawo jasno tego zabrania. Według danych Central Statistics Office luka płacowa wynosi 9,6%, podczas gdy Eurostat podaje 8,6%. Różnice są niewielkie, ale w praktyce przekładają się na tysiące euro rocznie, a więc na realne bezpieczeństwo finansowe, niezależność, a ostatecznie także na wysokość emerytury. „To dożywotni problem” – mówi Keane. „Kobiety nie tylko zarabiają mniej w czasie aktywności zawodowej, ale przez to otrzymują niższe emerytury. Ich sytuacja finansowa pogarsza się z wiekiem”.
Do tej pory wina leżała po stronie wzorców społecznych, ponieważ to kobiety częściej biorą urlop na opiekę nad dziećmi, to do matek szkoły dzwonią, gdy dziecko zachoruje, to one częściej wybierają pracę w niepełnym wymiarze godzin. Teraz jednak do gry wchodzi nowy gracz: sztuczna inteligencja, która uczy się z danych pełnych ludzkich uprzedzeń.
Keane przeprowadziła prosty eksperyment. Zapytała ChatGPT o rekomendowane wynagrodzenie początkowe dla fikcyjnych kandydatów. Gdy podała, że chodzi o kobietę, AI zasugerowała niższą stawkę niż w identycznym przypadku, ale mężczyzny. To nie magia, to statystyka. Algorytmy nie mają emocji, ale mają pamięć – uczą się świata takim, jaki był, a nie takim, jaki powinien być. „Sztuczna inteligencja nie wymyśla uprzedzeń, ona je kopiuje i wzmacnia” – tłumaczy Keane. „Dane, na których jest szkolona, pochodzą z rzeczywistości, a ta rzeczywistość jest pełna stronniczości. W efekcie systemy AI mogą powielać stereotypy dotyczące płci, wieku czy pochodzenia etnicznego”.
Zjawisko jest już dobrze znane specjalistom od tzw. biasu algorytmicznego, czyli uprzedzeń wpisanych w kod. Wystarczy, że dane o przeszłych rekrutacjach pokazują, iż mężczyźni częściej dostawali awans, a kobiety częściej odchodziły na urlop macierzyński, by algorytm zaczął „uczyć się”, że mężczyzna to lepszy kandydat na kierownika. Nikt nie wpisuje tego ręcznie – to po prostu „efekt uboczny” uczenia maszynowego.
W efekcie AI, zamiast wyrównywać szanse, może w przyszłości pogłębiać różnice płacowe i to nie tylko między kobietami a mężczyznami. Technologia, która miała być neutralna, zaczyna faworyzować tych, którzy już i tak są uprzywilejowani – lepiej zarabiających, częściej cytowanych, częściej obecnych w danych. Jak mówi Keane, społeczeństwo wciąż myśli o AI w kategoriach przyszłości – tymczasem to już się dzieje teraz. Coraz więcej firm korzysta z algorytmów do selekcji CV, analizy produktywności, a nawet wyznaczania wysokości pensji czy premii. Jeśli algorytm zostanie „nauczony” na danych, w których kobiety zarabiały mniej, będzie to powielał – z matematyczną precyzją.
Co gorsza, problem jest trudny do uchwycenia. Irlandzkie firmy wciąż niechętnie publikują szczegółowe dane o wynagrodzeniach. „Rząd nie wymaga jeszcze pełnej transparentności, więc trudno o dokładny obraz sytuacji” – zauważa Keane. „A bez danych nie można skutecznie przeciwdziałać problemowi, który sam z danych wyrasta”. Szacunki pokazują, że przy obecnym tempie zmian zlikwidowanie luki płacowej między płciami w Irlandii może zająć nawet sto lat. Ale jeśli AI zacznie utrwalać nierówności, ten termin może się jeszcze wydłużyć.
Paradoks polega na tym, że technologia, która miała uwolnić nas od ludzkich błędów, może sprawić, że błędy staną się wieczne. Algorytmy nie mają sumienia, nie znają pojęcia „sprawiedliwości”, nie czują empatii. Liczą, porównują, przewidują – i robią to tak, jak zostały nauczone. A jeśli zostały nauczone na krzywdzących danych, będą krzywdzić dalej.
Dlatego Keane apeluje o większą kontrolę nad tym, jak trenowane są systemy AI. Potrzebne są mechanizmy nadzoru, które nie tylko sprawdzą dokładność algorytmów, ale też ich etyczny wpływ na społeczeństwo, bo jeśli pozwolimy, by „inteligentne” maszyny decydowały, ile kto jest wart – możemy obudzić się w świecie, w którym różnice płacowe są nie do usunięcia, bo wbudowane w sam kod rzeczywistości.
AI nie odbierze pracy i nie obniży pensji wszystkim, ale może sprawić, że niektórzy będą zarabiać znacznie mniej, niż zasługują – i nie z powodu braku kompetencji, lecz przez cyfrowe echo ludzkich uprzedzeń. W epoce, w której algorytmy zaczynają zarządzać naszym życiem, pytanie brzmi już nie czy sztuczna inteligencja będzie decydować o naszych zarobkach, ale czy pozwolimy, by robiła to niesprawiedliwie?
Bogdan Feręc
Źr. News Talk
Photo by Luke Southern on Unsplash

