Masło za pięć euro, dorsz to luksus, a rząd patrzy, jak Irlandczycy gotują się w inflacyjnym garze

Ceny żywności rosną trzy razy szybciej niż inflacja, a rząd wciąż nie ma planu – ani wizji – jak zatrzymać ten kulinarny dramat.
Kiedy funt masła zbliża się do granicy 5 euro, dorsz staje się rarytasem na specjalne okazje, a cheddar zyskuje rangę towaru luksusowego, trudno udawać, że „wszystko jest pod kontrolą”. Mieszkańcy Irlandii płacą coraz więcej za podstawowe artykuły spożywcze, podczas gdy rząd zdaje się nadal analizować sytuację, liczyć statystyki i rozkładać ręce. Z danych opublikowanych przez Centralny Urząd Statystyczny (CSO) za lipiec 2025 roku wynika jasno: ceny żywności rosną prawie trzy razy szybciej niż ogólna inflacja. Ta ostatnia wyniosła zaledwie 1,7 proc., ale żywność i napoje bezalkoholowe poszły w górę aż o 4,7 proc. – uderzając w najwrażliwsze domowe budżety.
Luksusowe zakupy w alejce chłodniczej
Filety z dorsza kosztują dziś 25,26 euro za kilogram. Rok temu ta sama porcja kosztowała 20,37 euro. To wzrost o 4,89 euro, czyli aż o 24%. Podobny skok zanotowano w przypadku wołowiny – teraz za kilogram trzeba zapłacić 13,39 euro, czyli 2,62 euro więcej niż rok wcześniej.
W maselniczce również bez zaskoczeń. Funt masła kosztuje dziś 4,87 euro, o 1,08 euro więcej niż dwanaście miesięcy temu. To już nie tylko kwestia inflacji – to zjawisko socjologiczne. Masło powoli staje się papierkiem lakmusowym nastrojów społecznych.
Zwykły koszyk zakupów = stres test dla rodzin
Oto inne ceny, które wzrosty:
- Mleko pełnotłuste (2 litry): 2,47 € – +28 centów (13%)
- Cheddar (1 kg): 11,19 € – +70 centów (24%)
- Masło (funt): 4,87 € – +1,08 €
- Chleb biały (800 g): +5 centów
- Chleb brązowy (800 g): +3 centy
Nawet podstawowe produkty drożeją w sposób, który dla wielu rodzin oznacza miesięcznie kilkadziesiąt euro więcej na rachunku z supermarketu. W czasach, gdy ceny ubezpieczeń zdrowotnych i komunikacyjnych również szybują (odpowiednio +9% i +6,5% w skali roku), nie mówimy już o „drobnych napięciach budżetowych”, ale o problemie systemowym.
Co na to rząd? „Obserwujemy sytuację”
Zamiast konkretnych działań – retoryka zarządzania kryzysem przez przeczekanie. Minister ds. handlu? Milczy. Minister finansów? Wspomina o globalnych trendach. Premier? Ogranicza się do zapewnień, że „Irlandia działa w duchu odpowiedzialności fiskalnej”. Ale co z odpowiedzialnością społeczną? Co z najbiedniejszymi, których nie stać na 25 euro za kilogram ryby? Albo na rodzinne śniadanie z masłem i serem, które razem kosztują dziś więcej niż niegdyś cała torba zakupów?
Niepokojące wyciszenie polityczne
Zadziwiające jest też to, jak cicho w Dáil na temat inflacji żywnościowej. Opozycja skupiona jest na podatkach, mieszkalnictwie i klimacie – sprawach ważnych, ale niekoniecznie codziennie odczuwalnych w taki sposób jak ceny w Lidlu czy SuperValu. Czyżby nikt nie miał odwagi podnieść tematu tak przyziemnego, jak… jedzenie?
Światełko w tunelu? Na razie go nie widać
CSO odnotowało spadki cen ziemniaków (-33 centy za 2,5 kg) i spaghetti (-4 centy za 500 g). Trudno jednak nazwać to pocieszeniem. Obniżka cen węglowodanów nie równoważy kosztów produktów białkowych, nabiału i ryb, które rosną w zatrważającym tempie. Kiedy ceny żywności rosną szybciej niż płace, a rząd nie ma nawet planu B, mieszkańcy wyspy zaczynają zadawać pytania:
– Jak długo jeszcze?
– I dlaczego nikt nie próbuje tego zatrzymać?
Podsumowując, Irlandzki koszyk zakupowy zamienia się w towar luksusowy. A rząd? On już się z tym pogodził – i wie, że jedzenie będzie drogie. W obliczu trzykrotnie wyższej inflacji cen żywności niż inflacji ogólnej, Irlandczycy i rezydenci mają prawo pytać: gdzie są działania? Gdzie jest strategia? Gdzie jest jakakolwiek wizja? Bo jeśli jej nie ma – to nie tylko masło przekroczy za chwilę pewną psychologiczną granicę. Prędzej czy później przekroczy ją także cierpliwość społeczeństwa.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Nathan Dumlao on Unsplash