Zielone światło z Brukseli to za mało. O losie Mercosur zdecydują europosłowie
Komisja Europejska dała zgodę i państwa członkowskie negocjują ostatnie szczegóły, a Ursula von der Leyen szykuje się do złożenia symbolicznego podpisu, ale to nie koniec historii. Wbrew politycznym deklaracjom finał batalii o umowę handlową UE–Mercosur wcale nie rozgrywa się w gabinetach Komisji ani na szczytach Rady. Rozstrzygnięcie przenosi się do Strasburga i tam wszystko wciąż może się wykoleić.
Umowa z krajami Mercosur – Brazylią, Argentyną, Urugwajem i Paragwajem stworzyć ma największą strefę wolnego handlu, jaką kiedykolwiek zawarła Unia Europejska. Negocjowana ponad 20 lat, uzgodniona politycznie rok temu, wchodzi teraz w decydującą fazę. Nawet jeśli rządy państw UE dogadają się między sobą, Parlament Europejski ma w ręku narzędzia, które mogą ją istotnie zmienić albo całkowicie zablokować. Pierwszy test nadejdzie już w tych dniach i europosłowie zagłosują nad pakietem zabezpieczeń dla europejskiego rolnictwa, w tym nad tzw. klauzulą wzajemności. Komisja zaproponowała ją w odpowiedzi na rosnący sprzeciw rolników, obawiających się zalewu tańszych produktów z Ameryki Południowej, wytwarzanych według standardów niższych niż te obowiązujące w UE. Klauzula umożliwiałaby czasowe cofnięcie preferencji handlowych, jeśli import naruszałby równowagę rynku.
W wersji przyjętej przez Komisję Handlu Międzynarodowego Parlamentu (INTA) zapis idzie dalej i wymaga od eksporterów z Mercosur przestrzegania tych samych norm środowiskowych, sanitarnych oraz dotyczących dobrostanu zwierząt, które obowiązują rolników w UE. Zwolennicy mówią o elementarnej sprawiedliwości i ochronie przed dumpingiem. Przeciwnicy ostrzegają, że to prawnie wątpliwe, sprzeczne z zasadami WTO i w praktyce niewykonalne.
Równowaga sił jest krucha. Decyzja komisji INTA zapadła przewagą jednego głosu. Europejska Partia Ludowa, Socjaliści i Demokraci oraz większość Renew Europe byli przeciw. To oznacza, że niemal połowa Parlamentu sprzeciwia się temu rozwiązaniu. Grudniowe głosowanie zapowiada się więc na polityczny thriller, obserwowany uważnie nie tylko przez europosłów, ale i przez ministrów rolnictwa zgromadzonych w Brukseli. Paradoks polega na tym, że część posłów może poprzeć klauzulę, wiedząc, że i tak zostanie ona później odrzucona przez Radę. Dla eurodeputowanych z okręgów wiejskich głos przeciw oznaczałby polityczne samobójstwo. Głos za – wygodną demonstrację troski o rolników, nawet jeśli rozwiązanie nie przetrwa dalszych negocjacji.
Jednak nawet pozytywne dla Komisji grudniowe rozstrzygnięcie nie zamknie sprawy. Podpisana przez przywódców UE i Mercosur umowa będzie miała charakter tymczasowy i trafi ponownie do Parlamentu Europejskiego. W pierwszych miesiącach 2026 roku europosłowie staną przed dwoma kolejnymi decyzjami, które mogą zablokować cały proces.
Pierwsza dotyczy skierowania umowy do Trybunału Sprawiedliwości UE. Lewicowe grupy polityczne zarzucają Komisji, że dzieląc porozumienie na części, naruszyła traktaty, próbując ominąć ratyfikację w parlamentach narodowych. Choć szanse na przyjęcie tego wniosku są ograniczone, sam fakt głosowania wprowadza niepewność i opóźnienia.
Druga decyzja będzie najważniejsza: ostateczna ratyfikacja i tu matematyka parlamentarna przestaje być przewidywalna. Już wcześniej niewielka większość posłów odrzuciła zapis rezolucji chwalący zawarcie umowy z Mercosurem. Źródła parlamentarne nie mają złudzeń i wielu europosłów może złamać dyscyplinę partyjną, więc głosować zgodnie z linią swoich rządów krajowych, pod presją rolników i opinii publicznej.
Dlatego zgoda Komisji Europejskiej nie oznacza końca sporu, a raczej początek najtrudniejszego etapu. Umowa Mercosur wisi na włosku nie z powodu jednego państwa czy jednego protestu, lecz dlatego, że skupia wszystkie napięcia współczesnej Unii, między wolnym handlem a ochroną rynku, między ambicją globalną a polityką lokalną, między logiką instytucji a gniewem wyborców.
Ostatecznie to nie Bruksela jako abstrakcyjny byt, lecz konkretni europosłowie zdecydują, czy Mercosur stanie się faktem, czy kolejnym symbolem europejskiej niemocy. Właśnie dlatego ta batalia jeszcze się nie skończyła, a my wszyscy możemy wziąć w niej udział. Wystarczy pisać listy i e-maile do krajowych europosłów z żądaniem zablokowania umowy podczas głosowania w Parlamencie Europejskim.
Bogdan Feręc
Źr. Euronews Photo by Chris Boland on Unsplash


