WHO zaczyna pakować walizki

No i proszę, dramat w genewskim teatrzyku zdrowia. Szef Światowej Organizacji Zdrowia, niejaki Tedros, z miną markotną niczym pies, któremu ukradli kość, obwieścił swoim podwładnym, że ekipa zarządzająca skurczy się o połowę. Takie tam drobne cięcia, kosmetyczne wręcz, z jedenastu do sześciu osób. Co się stało? A no Stany Zjednoczone, te hojne dusze, postanowiły zakręcić kurek z pieniędzmi. Widocznie uznały, że globalne zdrowie samo się wyreguluje, jak dobrze naoliwiona maszynka do popcornu.
Wśród „szczęśliwców”, którzy dostali bilet w jedną stronę, znalazł się dzielny Irlandczyk Mike Ryan. Ten, co to z takim zapałem walczył z COVID-em i niedawno jeszcze krzyczał o „ohydzie” w Gazie. No cóż, widocznie płomienne przemowy Ryana nie trafiły do portfeli wujka Sama, ale nie martw się, Tedros cię przecież pocieszył, mówiąc, że i tak planowałeś odejść dwa lata temu! To się nazywa timing!
Razem z Ryanem w wirze redukcji etatów zniknął też Kanadyjczyk Bruce Aylward. On coś tam dłubał przy powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Widać doszli do wniosku, że powszechne to jest tylko kichanie, a ubezpieczenie to już luksus.
Na placu boju, czy raczej na pobojowisku finansowym zostaje natomiast Jeremy Farrar, czyli Brytyjczyk z zamiłowaniem do grantów. Awansował nawet! Będzie teraz wicedyrektorem od promocji zdrowia. Ciekawe, czy w ramach tej promocji rozda wszystkim Amerykanom kalkulatory, żeby mogli sobie policzyć, ile zaoszczędzili na cięciach dla WHO?
Tedros już wcześniej przebąkiwał, że będą musieli przyciąć tu i ówdzie z powodu „dziury budżetowej” wielkości kilkuset milionów dolarów. No cóż, dziura to dziura, można w nią wpaść. Najwyraźniej wpadła w nią cała ekipa zarządzająca. A to dopiero początek, bo jak Donald Trump spełni swoją groźbę i całkowicie odłączy kroplówkę z Waszyngtonu, to w Genewie zrobi się ciszej niż na stypie wegańskiego wampira.
Tak to się powoli demontuje ta cała globalna machina zdrowia. Części zamienne się wykruszają, mechanizmy zacierają, a dyrygent orkiestry zdrowia publicznego próbuje jeszcze wykrzesać jakieś dźwięki z coraz mniejszej liczby instrumentów. Przynajmniej będzie mniej zebrań i więcej czasu na picie szwajcarskiej czekolady. O ile starczy na nią pieniędzy, oczywiście.
Bogdan Feręc
Źr. AFP
Fot. Public domian – WHO