Szczepionki, szczyty i szczytowanie wydatków – czyli jak Dublin ratuje świat (i budżet Big Pharmy)

Patrzcie Państwo, Micheál Martin nasz taoiseach dziś już bardziej dyplomata od szczepionek niż premier z krwi i kości, znów stanął na światowej scenie. Tym razem nie w Shannon, żeby ściskać rękę amerykańskim żołnierzom w tranzycie, lecz na Światowym Szczycie na rzecz Zdrowia i Dobrobytu poprzez Szczepienia. Brzmi szlachetnie? Prawie jak wiec dobroczynny w remizie, tylko że zamiast kiełbasy i loterii fantowej mamy miliardy euro i dolców, a zamiast ochotniczej straży – Unię Europejską, Fundację Gatesa i Gavi, czyli globalny sojusz na rzecz szczepień.
Oczywiście nie mogło obyć się bez irlandzkiego akcentu i stylu: Martin wyszedł na mównicę i ogłosił, że wyspa dołoży jeszcze 21,6 miliona euro do wspólnego worka. Co ciekawe, to „tylko” 20% wzrostu wkładu – skromniutko… Jakbyśmy kupowali kolejną kolejkę w pubie i jeszcze przepraszali, że nie zamówiliśmy podwójnej. A przecież każdy wie, że jak Dublin wydaje miliony, to nie jest to tak naprawdę „nasza” decyzja – tylko echo z Brukseli, z domieszką uprzejmego skinienia głową w stronę Billa Gatesa, który dziwnym trafem pojawił się w tle tej samej historii.
Bo właśnie – kto przyjął taoiseacha przed wystąpieniem? Nie upadła Angela Merkel, nie – także upadający Macron, nie Merz, a Bill Gates. Filantrop z portfelem grubszym niż PKB niejednego państwa, dla którego szczepionki to nie tylko misja, ale i plan stulecia na biznes. Dublin, zawsze chętny, żeby przyklasnąć mocniejszym, ustawił się więc w kolejce i zapewnił, że będzie dokładał cegiełkę do budowy globalnego muru odporności. Cegiełkę wartą 21,6 miliona, ale kto by tam liczył, skoro te pieniądze tak pięknie pachną dobrem?
I tu dochodzimy do clou całej opowieści: czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że na europejskich salonach cicho mówi się o powrocie Covid-19 albo przynajmniej o nowej pandemii, którą da się zmonetyzować równie skutecznie? Bo przecież nikt normalny nie wyrzuca setek milionów euro na szczepionki dla samej idei. Kiedyś kupowało się garnitury na zapas, teraz rządy kupują dawki przypominające. Żeby były. Żeby nie zaskoczyło. Żeby farmaceutyczne chłopaki z Pfizerów i Modern nie musieli przypadkiem przejść na zasiłek dla bezrobotnych.
Simon Harris dorzucił swoje trzy grosze (a raczej trzy miliony): „Najpierw docieramy do najbardziej potrzebujących”. Znowu pięknie brzmi, szkoda tylko, że jak w Dublinie ktoś potrzebuje mieszkania, lekarza rodzinnego czy miejsca w przedszkolu, to państwo udaje, że nie słyszy. Ale kiedy mowa o globalnym ratowaniu zdrowia (firm farmaceutycznych), nagle jesteśmy prymusami i dobrymi Samarytanami. Czy to przypadek? Oczywiście, że nie, bo w świecie polityki szczepionka jest czymś więcej niż medycyną – to waluta lojalności wobec Brukseli i fundacji z Seattle.
Szczyt, na którym premier Martin tak pięknie pozował, miał zebrać co najmniej 9 miliardów dolarów. Słownie: dziewięć miliardów. Na co? Na zaszczepienie pół miliarda dzieci i „zapobieżenie 150 ogniskom chorób”. Cóż za precyzja! Ani 149, ani 151 – dokładnie 150. Aż chce się wierzyć, że te ogniska chorób stoją już w kolejce jak goście na wesele, tylko czekając na znak, żeby wejść do sali.
Ale zostawmy na chwilę te górnolotne liczby i wróćmy na irlandzkie podwórko. Mamy sytuację, w której szpitale pękają w szwach, brakuje pielęgniarek, a karetki czasem stoją godzinami pod izbami przyjęć. Na to pieniędzy nie ma, ale na to, by Micheál Martin mógł się uśmiechnąć do Billa Gatesa i przyznać do 20% wzrostu składki? Owszem, są. I to zawsze.
I tak oto Irlandia staje się znów wzorowym uczniem globalnych klasówek: cicho, posłusznie, z portfelem otwartym szerzej niż drzwi do Temple Bar w sobotnią noc. Tylko że my, obywatele i rezydenci, mamy coraz częściej wrażenie, że ktoś kupuje dla nas szczepionki nie dlatego, że ich potrzebujemy, ale dlatego, że ktoś inny bardzo potrzebuje, żebyśmy je kupili. I w tym jest cały dowcip. Pandemia minęła, ale biznes pandemiczny trwa. Natomiast Dublin, jak przystało na wiernego klienta, nie pyta o rachunek – płaci, bo tak kazała Bruksela.
Bogdan Feręc
Źr. Gov.ie/The Liberal