Rząd kusi budowlańców billboardami za pół miliona euro: „Zbudowaliście Sydney, teraz wróćcie i budujcie w domu”
Irlandzki rząd wpadł na pomysł, który można by uznać za desperacki, gdyby nie był tak kosztowny. W ramach nowej kampanii promocyjnej wydał blisko pół miliona euro, by zachęcić irlandzkich pracowników budowlanych rozsianych po świecie – głównie w Australii i Kanadzie – do powrotu do ojczyzny. Na billboardach w Sydney, Melbourne i Toronto pojawiły się hasła w stylu: „Zbudowaliście Sydney, teraz wróćcie i budujcie w domu”.
Kampania ma przyciągnąć część spośród 70 tysięcy pracowników, których, według szacunków rządu, kraj będzie potrzebował do 2030 roku, by sprostać ambitnym celom w budownictwie mieszkaniowym i infrastrukturalnym. Brzmi to szlachetnie: oto państwo przypomina swoim emigrantom, że Irlandia potrzebuje ich rąk, by dźwignąć kraj z kryzysu mieszkaniowego. Problem w tym, że, jak zauważa wielu budowlańców, to nie brak billboardów, zatrzymał ich za granicą, tylko realia życia w Irlandii.
Hydraulik Martin, który rozmawiał z radiem Newstalk, nie ma złudzeń: „Jeśli 10 000 osób wróci, gdzie będą mieszkać? Koszty życia tutaj poszybowały w górę. Znam ludzi w Australii, którzy mają dobre życie i dobrą pogodę. Wciąż opuszczają Irlandię”. I trudno się z nim nie zgodzić.
Przyciąganie emigrantów reklamami to trochę jak zapraszanie kogoś na bankiet, podczas gdy kuchnia wciąż stoi w płomieniach. Irlandia wciąż zmaga się z dramatycznym niedoborem mieszkań, a koszty najmu w Dublinie, Cork czy Galway należą do najwyższych w Europie. Dla budowlańców, którzy w Australii mogą kupić dom za równowartość kilkuletnich zarobków, powrót do Irlandii oznacza często rezygnację z komfortu życia na rzecz „patriotycznego obowiązku”. A patriotyzm, jak wiadomo, nie opłaca rachunków.
To nie pierwszy raz, gdy irlandzki rząd próbuje walczyć z emigracją kreatywnością, zamiast reformami. W poprzednich latach pojawiały się już podobne inicjatywy zachęcające specjalistów IT, pielęgniarki i lekarzy do powrotu z emigracji. Większość z nich kończyła się symbolicznie – efekt medialny był, ale liczba powrotów pozostawała znikoma. W tym przypadku wątpliwości jest jeszcze więcej, bo rząd reklamuje kraj, w którym wciąż brakuje tego, co budowlańcy mieliby „budować w domu” – mieszkań.
Wielu ekspertów wskazuje na paradoks: państwo inwestuje w billboardy zamiast w poprawę warunków pracy i życia, które rzeczywiście mogłyby przyciągnąć emigrantów. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że przeciętny irlandzki robotnik budowlany może za granicą zarabiać nawet dwa razy więcej niż w kraju, pracując w stabilniejszych warunkach i bez wiecznego stresu związanego z wynajmem.
Martin, wspomniany hydraulik, opowiada o znajomych, którzy sprzedali domy w Irlandii, wyjechali do Australii, a gdy spróbowali wrócić – zrobili to tylko po to, by… znowu wyjechać. „Mówią, że jest za drogo, że ich na to nie stać” – relacjonuje. Trudno się dziwić: w Irlandii miesięczne czynsze za przeciętne mieszkanie w dużym mieście sięgają dziś 2 tysięcy euro, a domy na sprzedaż są poza zasięgiem większości młodych rodzin, nawet tych dobrze zarabiających.
W tym kontekście pół miliona euro wydane na reklamę wygląda jak symboliczny gest – polityczny zamiar przykryty marketingową formą. Rząd chce pokazać, że działa, że reaguje, że „coś robi”, ale czy billboard w Sydney naprawdę zmieni decyzję kogoś, kto w Australii ma dom, pogodę i stabilność, a w Irlandii czeka go drożyzna i chaos na rynku mieszkaniowym?
Jak na ironię, kampania może mieć efekt odwrotny od zamierzonego: zamiast zachęcić, przypomni emigrantom, dlaczego wyjechali. Irlandia przez lata wysyłała za granicę całe pokolenia budowlańców, elektryków, hydraulików i inżynierów – ludzi, którzy dziś mają ustabilizowane życie w Kanadzie czy Australii. Zamiast wzywać ich z powrotem, rząd powinien zapytać: dlaczego musieli wyjechać i dlaczego kraj, który potrzebuje 70 tysięcy budowlańców, nie potrafi zapewnić im warunków, by chcieli wrócić.
Władze zapewniają, że kampania to dopiero początek większego planu. Minister budownictwa przekonuje, że chodzi nie tylko o reklamy, ale o „sygnał dla diaspory”, że kraj się zmienia i że przyszłość budownictwa w Irlandii będzie stabilna. Pytanie tylko, czy zmienia się rzeczywiście, czy raczej pozostaje w sferze deklaracji i plakatów. Bo jeśli pół miliona euro wydane na hasła w stylu „Build at home” ma być dowodem na skuteczną politykę, to może warto przypomnieć rządowi, że prawdziwe domy nie powstają na billboardach.
Bogdan Feręc
Źr. Breaking News
Photo by Glenov Brankovic on Unsplash

