Politycy „ukradli” Irlandię. Czy będą zmuszeni oddać?

Irlandia stała się w ostatnich latach ofiarą własnych przywódców. Politycy, którzy powinni służyć narodowi, przez dekady traktowali państwo jak prywatny folwark, a obywateli jak niewidzialnych współfinansujących. Co gorsza, robili to w sposób tak oczywisty, że aż trudno uwierzyć, iż przez tyle lat nikt ich nie powstrzymał.

Weźmy mieszkalnictwo – naszą zmorę codzienną. Decyzje mieszkaniowych ministrów, takich jak obecny lub byli członkowie rządu Fine Gael i Fianna Fáil, przypominają scenariusz absurdalnego filmu: wprowadzali programy, które w rzeczywistości faworyzowały deweloperów, a nie obywateli. Ceny mieszkań rosły i nadal bezlitośnie rosną do poziomu abstrakcji, a czynsze w Dublinie i Cork przyprawiają o zawrót głowy. Ludzie spędzają życie na wynajmie nor, podczas gdy politycy chwalą się „rekordami inwestycji zagranicznych”, a to już wygląda jak występ klauna przed pustą salą.

Służba zdrowia – kolejny fajerwerkowy niewypał, bo tam dzieje się prawdziwe widowisko niekompetencji. Ministrowie, którzy przejmowali kontrolę nad służbą zdrowia, twierdzili, że system działa, podczas gdy pacjenci umierali na korytarzach. Kolejki w szpitalach były i są tak długie, że pacjent mógłby przeczytać „Ulissesa” Jamesa Joyce’a od deski do deski, zanim zobaczy lekarza. Politycy raportują „wskaźniki poprawy” i ekscytują się wykresami, a ludzie wciąż czekają, więc cierpliwość obywateli stała się testem wytrzymałości psychicznej.

Migracja młodych ludzi to efekt decyzji takich polityków jak Leo Varadkar czy Micheál Martin – zamiast inwestować w miejsca pracy i start-upy w kraju, woleli przyciągać zagranicznych inwestorów, obiecując wzrost PKB, który w rzeczywistości był wzrostem… bez obywateli. Młodzi Irlandczycy wyjeżdżają, a państwo patrzy na to z politowaniem i łka nad ich decyzjami, choć zrobiło wszystko, żeby tę sytuację wywołać.

Energetyka i infrastruktura. Politycy, którzy odpowiadają za energetyczno-infrastrukturalną transformację, przetargi i inwestycje, zamiast stawiać na przejrzystość, preferują wybranych dostawców. Rachunki rosną, a ludzie płacą za to własnymi pieniędzmi, podczas gdy politycy rozdają na prawo i lewo klepanie po ramionach i puste słowa o „zrównoważonym rozwoju”. To klasyczny przykład, w którym państwo nie służy już obywatelom, a statystykom i lobby.

Edukacja – fundament społeczeństwa obywatelskiego, że tak zażartuję – została sprywatyzowana i skomercjalizowana. Młodzi ludzie wychodzą ze szkół i uczelni bez wiedzy praktycznej i umiejętności racjonalnego myślenia, ale za to z gigantycznymi długami. Politycy, zamiast oferować równe szanse, stworzyli system nagradzający status, a karzący zwykłych obywateli. To nie jest reforma, a tę prowadzą od lat, bo to wygląda na eksploatację portfeli ich rodziców, choć pod parasolem państwa.

Mechanizmy „kradzieży” Irlandii społeczeństwu są jasne: koncentracja władzy, brak realnej kontroli obywatelskiej, współpraca z korporacjami i kolaboracja z unijną biurokracją, a dwie dominujące partie w Dáil Éireann ignorowały przez lata głos ludu. Ignorowały tak skutecznie, że udało się im doprowadzić do sytuacji, w której społeczeństwo utrzymywało państwo, a politycy traktowali je jak swoją własność. Ale społeczeństwo zaczyna się budzić. Protesty, inicjatywy obywatelskie, coraz mocniejszy nacisk medialny – to dowód, że jednowładztwo polityczne dobiega końca. Ludzie zrozumieli, że kraj, który utrzymują własnymi podatkami, zasobami i pracą, musi wrócić pod ich kontrolę. Irlandia nie może być już prywatnym folwarkiem polityków, którzy przez lata zmieniali państwo w sposób, który był wygodny im i ich sponsorom.

Wnioski są bezlitosne: politycy ukradli ludziom Irlandię, ale mogę wyrazić tu daleko idące przypuszczenie, że ich czas się kończy. Społeczeństwo protestami domaga się zwrotu kontroli nad państwem, nad decyzjami kształtującymi życie codzienne, nad przyszłością dzieci. Społeczeństwo powoli, ale jednak zaczyna odzyskiwać prawo do kraju, który buduje własnymi rękoma. Politycy mogą oczywiście jeszcze udawać, że nic się nie dzieje, ale powinni pamiętać, bo pokazuje to historia, że naród w końcu odbiera to, co mu odebrano.

„Ukradli” Irlandię, ale nie na zawsze. A kiedy obywatele zaczynają się ponownie orientować, kto naprawdę trzyma władzę, nadchodzi czas, aby odebrać klucze do własnego domu.

Bogdan Feręc

Photo by NIR HIMI on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Lekarze na granicy w
Groźby wobec wicepr
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.