Plastik, dynie i sprzedażowa erekcja detalistów. Jak Halloween połknęło samo siebie

Jeszcze nie zdążymy ochłonąć po wrześniowym „Back to school”, a już zza regałów z mandarynkami wyłaniają się szczerbate dynie, plastikowe nietoperze i czarne koty „made in somewhere cheap”. Supermarkety zmieniają się w cmentarzyska rozsądku, a irlandzkie osiedla w poligon dla jednorazowych pajęczyn, które po deszczu wyglądają jak rozwleczone pampersy.

Halloween, niegdyś dumny spadkobierca celtyckiego Samhain, dziś przypomina raczej sprzedażową orgię z elementami nekromarketingu. Jak trafnie ujął to ekolog John Gibbons w rozmowie z News Talk, „to potwór napędzany przez marketingowców, czyli ludzi, którzy chcą nam coś sprzedać. Głównie rzeczy jednorazowe, które zaraz wylądują w koszu”. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Halloween w Irlandii miało w sobie coś z magii i prowincjonalnej tajemniczości. Dzieci przebierały się w stare prześcieradła, dorośli piekli barmbrack, a dynia (zastępująca dawną rzepę) była jedyną dekoracją.

Dziś? Halloween to Black Friday w przebraniu zombie. Na parkingach Tesco i Dunnes Stores stoją karawany z wózkami pełnymi plastikowych szkieletów, balonów, LED-owo iluminowanych trupów i tanich kostiumów, które po jednej nocy straszenia trafią na wysypisko.

Można więc spokojnie uznać, że John Gibbons ma rację, bo Halloween urosło do rangi potwora, ale to nie potwór z bagien ani z legend, tylko potwór z Chin, ulepiony z PVC i napędzany kartą kredytową.

Październik w Irlandii to miesiąc, w którym handel dostaje przedświątecznej sprzedażowej erekcji. Półki wyginają się od dyń, czarnych kapeluszy, „słodkich zestawów dla dzieci” i upiornych kubków z dynią, które mają straszyć nas przez tydzień, a potem przez sto lat rozkładać się na wysypisku. To jednak tylko wstęp do tego, co zacznie się dziać za kilkanaście dni, więc supermarkety zaczną gwałcić nas namowami na bożonarodzeniowy zakup.

Wróćmy jednak do clou, bo nikt już nie pamięta, że Halloween miało kiedyś sens, że chodziło o granicę między światem żywych i umarłych, nie zaś między plastikową promocją a kartą debetową. Dziś ta granica przesunęła się do kasy samoobsługowej. Supermarkety wiedzą, że jesteśmy idealnym gatunkiem konsumenta – strachliwym i znudzonym. Wystarczy dodać do dyni napis „limited edition” albo dorzucić do cukierków tandetnego nietoperza, który w produkcji kosztuje 10 centów, żebyśmy poczuli, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym. Jednak wyjątkowe jest tylko tempo, w jakim ubywa miejsca w śmietnikach.

Gibbons zwraca uwagę, że te wszystkie pajęczyny, które ludzie rozwieszają w ogrodach, to „gruba warstwa plastiku”, którą w każdej innej porze roku nazwalibyśmy zaśmiecaniem. Tylko że w Halloween śmieci na trawniku zyskują status „sezonowej dekoracji”. Sąsiedzi, zamiast dzwonić do City Council, dzwonią do siebie z zachwytem: „Ach, jakie piękne, takie realistyczne!” – mówią o pajęczynie, która po dwóch dniach wygląda jak resztki używanej bielizny po imprezie.

 „Musimy zrozumieć, że jesteśmy obiektem żartów” – ostrzega Gibbons. Halloween stało się cyklem autoparodii, gdzie co roku kupujemy te same rzeczy, udając, że to zabawa. Ale to nie jest takie proste, bo każdego kolejnego roku dzieci chcą więcej cukierków, rodzice więcej dekoracji, sklepy więcej obrotu. To nie jest już święto duchów, tylko korporacyjna symulacja święta, w której wszyscy gramy role uśmiechniętych zombie z koszykiem w ręku.

Ironia jest tu podwójna: to właśnie Irlandia dała światu Halloween. Samhain – pradawne celtyckie święto końca lata – było momentem zadumy, refleksji i kontaktu z przodkami. Dziś duchy przodków mogłyby zemdleć na widok ich potomków walczących o zniżkę na kostium z poliestru. Zamiast zapalać świece w oknach, zapalamy LEDowo-plastikowe dynie. Zamiast wspominać zmarłych, scrollujemy TikToka w przebraniu czarownicy. A kiedy przyjdzie listopad, wszystko ląduje w worku na śmieci – razem z resztkami sumienia.

John Gibbons apeluje o umiar, ale umiar nie ma dziś dobrego PR-u. Minimalizm nie sprzedaje się tak dobrze jak fluorescencyjna maska klauna. Halloween stało się symbolem kultury przesytu – kolorowym karnawałem w czasach pustki. Świętem, które udaje radość, ale w rzeczywistości tylko przykrywa lęk: że bez plastiku, gadżetów i zakupów nie umiemy już świętować. Bo może prawdziwy horror nie kryje się w mroku ogrodu, tylko w świadomości, że to nie my ożywiamy Halloween – to Halloween ożywia sprzedaż.

I jeśli duchy rzeczywiście wracają tej nocy na ziemię, to pewnie łapią się za głowę, patrząc na to, co zrobiliśmy z ich święta, bo 1 listopada, to duchów przodków już prawie nikt nie pamięta.

Bogdan Feręc

Źr. News Talk

Photo by Zain Creations on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Achtung! Achtung! Pr
Działania federalny
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.