„Nie jest już bezpiecznie”: Fala ataków na rezydentów z Indii wstrząsnęła Irlandią

Irlandia, dotąd postrzegana jako otwarte i gościnne miejsce dla imigrantów, stoi dziś wobec rosnącego kryzysu bezpieczeństwa swoich mniejszości etnicznych. Seria brutalnych ataków, rasistowskich obelg i gróźb – w tym z użyciem noża – wymierzonych w członków społeczności indyjskiej wywołała nie tylko oburzenie opinii publicznej, ale i stanowczą reakcję władz.

Minister stanu ds. migracji Colm Brophy wzywa An Gharda Síochána do „silniejszej reakcji” i nadania priorytetu ściganiu tego typu przestępstw. – Zaobserwowaliśmy spadek ogólnej liczby poważnych przestępstw, ale w tej konkretnej kategorii ataków mamy wzrost – podkreśla minister, apelując o zdecydowane kary, również dla nieletnich sprawców. Nowe przepisy dotyczące przestępstw z nienawiści, które przewidują surowsze wyroki, mają tu odegrać kluczową rolę.

W ostatnich tygodniach Ambasada Indii w Dublinie wydała ostrzeżenie dla swoich obywateli mieszkających i pracujących w Irlandii. Powodem była fala napaści i rasistowskich incydentów, które doprowadziły do zorganizowania cichego protestu przed Departamentem Sprawiedliwości – wzięło w nim udział ponad 100 osób.

„Nie jest bezpiecznie wchodzić do centrum miasta” – mówią członkowie społeczności indyjskiej.

Statystyki Gardy są niepokojące: w 2024 roku liczba przestępstw z nienawiści wzrosła o 3,8% w porównaniu z rokiem poprzednim. Za tymi liczbami kryją się historie ludzi, którzy w Irlandii mieli znaleźć dom, a dziś żyją w strachu.

Pradeep Mahadeshwar – artysta z Dublina, który mieszka na wyspie od 15 lat i jest członkiem społeczności indyjskiej oraz LGBT+. – Wchodzenie do centrum miasta nie jest bezpieczne, szczególnie nocą. To naprawdę przerażające – mówi. Opowiada o codziennych wyzwiskach, opluwaniu i przemocy fizycznej. W jednym z incydentów pijana kobieta goniła go z nożem w ręku od Kilmainham aż po centrum Dublina. – Nikt nie chciał mi pomóc. Pobiegłem do hotelu, żeby się schronić – wspomina.

Podobnych doświadczeń nie brakuje. Lee Isac, doktorant z Indii mieszkający w Dublinie od czterech lat, opowiada o groźbach nożem, popychaniu i agresji w centrum miasta. – Przyjeżdżasz tu do pracy, idziesz do pubu, a cały czas musisz być czujny. To wyczerpujące psychicznie – mówi.

Wicepremier i minister spraw zagranicznych Simon Harris nazwał ostatnie ataki „głęboko niepokojącymi” i zapowiedział spotkanie z Radą Indii i Irlandii. – Społeczność indyjska wnosi niesamowity wkład w życie tego kraju. Nasza służba zdrowia rozpadłaby się, gdyby nie oni – podkreśla, jednocześnie wzywając do „zerowej tolerancji” wobec rasizmu. Harris zaznacza, że jednym z najbardziej alarmujących elementów obecnej fali przemocy jest bardzo młody wiek niektórych sprawców. To rodzi pytania nie tylko o skuteczność organów ścigania, ale też o kondycję społeczną Irlandii – kraju, który lubi o sobie myśleć jako o miejscu otwartym, wielokulturowym i bezpiecznym.

Minister Brophy zapowiada współpracę z firmami prowadzącymi platformy społecznościowe w celu powstrzymania publikowania materiałów z ataków. – Nie można akceptować tego, że ukrywają się za pozorami wolności słowa, podczas gdy umożliwiają rozpowszechnianie nienawiści – mówi stanowczo.

*

Na razie jednak poczucie bezpieczeństwa wśród członków społeczności indyjskiej w Irlandii pozostaje kruche. W relacjach poszkodowanych powraca to samo zdanie: „Musisz być czujny cały czas”. To, czy nadchodzące działania rządu i policji odwrócą ten trend, pozostaje pytaniem otwartym, ale jedno jest pewne: problemu nie da się już dłużej ignorować. Trzeba mieć również na uwadze, że dzisiaj są to obywatele Indii, a jutro na takie same ataki mogą być wystawieni Polacy.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Photo by Aditya Sethia on Unsplash