„Nie chcę, ale muszę?” Micheál Martin i kusząca pułapka fotela prezydenta

Irlandzka polityka ma to do siebie, że czasem przypomina komedię pomyłek, w której bohater główny najpierw krzyczy: „Nigdy w życiu!”, a potem… przyjmuje gratulacje po zwycięstwie. Oto na scenę wkracza Micheál Martin – z zawodu taoistach, który na pytanie o kandydowanie do Aras an Uachtaráin odpowiadał dotąd mniej więcej w stylu: „Ależ skąd, przecież mam inne obowiązki, w ogóle nie w głowie mi takie zabawy”. A jednak cała drużyna partyjnych kibiców zdaje się krzyczeć: „Micheál, dasz radę, tylko załóż buty biegowe i biegnij”!

Pierwszym cheerleaderem został poseł Peter „Chap” Cleere, który wprost stwierdził, że Martin to idealny kandydat i że miałby „fenomenalne poparcie” w partii. W wolnym tłumaczeniu oznacza to: „nieważne, że mówi nie — my i tak wystawimy go do wyścigu”. Bo przecież w polityce „nie” znaczy tyle, co „zobaczymy”, a „zobaczymy” to już pół kroku od „tak”.

Sam Martin nie daje się jednak tak łatwo złowić. W radiu RTE tłumaczył, że ma misję, że został wybrany, aby prowadzić Fianna Fáil do władzy, że obiecał ludziom pięć lat ciężkiej pracy. Brzmi szlachetnie, prawda? Ale z drugiej strony… kto w irlandzkiej polityce nie obiecywał już wszystkiego wszystkim? A fotel prezydenta, z parkami wokół i okazją do wygłaszania podniosłych mów przy kawie i herbacie, może kusić bardziej niż codzienne przepychanki w Dáil.

Tymczasem w konkurencyjnych szeregach Fine Gael trwa casting na kandydata rodem z reality show. Heather Humphreys, niczym gwiazda powracająca po przerwie, rzuciła hasło: „Wracam i biorę tę rolę”. Z kolei Sean Kelly patrzy na to wszystko jak zawodnik rezerwowy, który wciąż ma nadzieję na wejście na boisko. Jak na razie jedyną oficjalną kandydatką jest niezależna Catherine Connolly. Można by rzec, że jako pierwsza rozstawiła stolik wyborczy na targu, podczas gdy reszta wciąż ustala, kto ma przyjść z ulotkami.

W tle unosi się jednak wielkie pytanie: czy Micheál Martin naprawdę oprze się partyjnej presji? Historia zna już takich, którzy zapewniali, że nigdzie się nie wybierają, a chwilę później stali na podium, machając do tłumów. Irlandzka polityka lubi niespodzianki, a wyborcy lubią patrzeć, jak ktoś mówi jedno, a robi drugie.

Może więc wcale nie chodzi o to, czy Martin chce być prezydentem, ale czy pozwoli się na to namówić. Bo czasem los nie pyta o zdanie – on po prostu wrzuca człowieka w tryby wyborczej machiny, a potem już nie ma odwrotu.

Bogdan Feręc

Źr. AFP

Fot. Houses of the Oireachtas

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Poland delivers prot
Klikniesz – straci
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.