Ćwierć miliona na „kibel”. Tipperary przejdzie chyba do historii hydrauliki
Są takie chwile, kiedy poezja miasta objawia się w najmniej oczywistych miejscach. Na rynku? Nie. Przy zamku? Niekoniecznie. W Tipperary właśnie objawiła się w toalecie i tej się przyjrzyjmy.
Rada Hrabstwa postanowiła bowiem, że ten publiczny przybytek przy Market Yard zasługuje na renesans godny wersalskich komnat, z budżetem bagatela 250 000 euro. Remont ruszył 3 listopada, drzwi zostały zamknięte „do odwołania”, a mieszkańcy… cóż, wielu z nich wydało własne westchnienie „olaboga”, choć po irlandzku.
Według planów modernizacja idzie na grubo. Zniknie klomb, przesuną się drzwi i zmieni się układ całej przestrzeni. Powstanie strefa all-inclusive z dostępem dla osób z niepełnosprawnościami, dodatkami dla matek i dzieci, udogodnieniami dla rowerzystów, stojakami z elektrycznymi ładowarkami i poidełkiem do napełniania ludzi oraz butelek. Taka toaleta 5G z certyfikatem przyszłości. Miejsce, gdzie pieszy odpocznie, rower naładuje baterię, a człowiek – ducha.
Pieniądze nie spadają jednak z nieba jak irlandzki deszczyk, tylko pochodzą z Programu Odnowy Miast i Wsi. Idea szczytna, wykonanie… no cóż, internet nie ma litości. „Co za żart. Te pieniądze można by wydać lepiej” – pisze jedna z mieszkanek. Inna dodaje w tonie kronikarza upadku Rzymu: „Brak wody w domach, lampy nie działają, sygnalizacja mruga jak glitch w Matrixie, ale spoko, mamy kibel premium”.
Najbardziej poetyckie pytanie brzmi: „Jak do cholery remont toalety może kosztować tyle pieniędzy”? I wiecie co? To pytanie zasługuje na złotą oprawę, bo ma w sobie czystą, ludową filozofię.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że te właśnie toalety remontowane były kilka lat temu. Zdaniem części mieszkańców wystarczyłby intensywny, szczery do bólu mop i wiadro dobrej chemii, a nie operacja budowlana VIP.
Rada na końcu dorzuciła jeszcze trochę fabuły, bo po remoncie toaleta będzie płatna, otwierana na kod. Czyli wejdziesz tylko, jeśli przejdziesz inicjację jak w tajnym bractwie. Zero spontanicznych przemyśleń na porcelanie, wszystko jest zaplanowane.
I tak oto niewielkie miasto Tipperary dopisało rozdział do wielkiej księgi lokalnych absurdów. Trochę komedia, trochę epos, a trochę przestroga, że czasem złoto kładzie się nie na chodnikach, a na kafelkach w toalecie.
Rada nie uznała jeszcze za stosowne odpowiedzieć na pytania, które w imieniu mieszkańców zadawali jej dziennikarze. Cóż, może planują kolejną ważną dla Tipperary inwestycję, czyli nie będą zajmować się głosami niezadowolenia.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Fot. Google Maps
