Dobra informacja – Upadek tęczowego organizatora z Cork
Czasem historia nie kończy się paradą, tylko segregatorem z dowodami, jak w przypadku Cork LGBT+ Pride Festival CLG – organizacji stojącej za jednym z najbardziej kolorowych wydarzeń Irlandii, bo ten ma zostać postawiony w stan likwidacji. W przyszłą środę wierzyciele zasiądą do stołu, a stery formalnie przejmie likwidator Eoin Clifford SC. Sprawą zajmie się natomiast Sąd Najwyższy w Dublinie, który rozpatrzy całą sprawę i zakończy uliczne święto równości – przynajmniej częściowo.
W centrum burzy znajduje się Kery Mullaly, czyli wieloletni współpracownik festiwalu i jego jedyny pełnoetatowy pracownik, odpowiedzialny m.in. za zdobywanie sponsorów, a zawieszony we wrześniu 2024 roku, bez wcześniejszego ostrzeżenia i z listą zarzutów, które – jak twierdzi – spadły na niego jak irlandzki deszcz: nagle i bez parasola.
Wśród oskarżeń znalazły się m.in.: udział w festiwalu Electric Picnic w trakcie zwolnienia lekarskiego, co uznano za „brak szacunku” wobec zarządu, oraz zbyt stanowczy styl negocjacji z potencjalnym sponsorem, jakim miała być spółka Irish Water. Był także zarzut, że sponsorzy – anonimowi, rzecz jasna – wycofali wsparcie, skarżąc się poufnie na jego zachowanie.
Mullaly wszystkiemu zaprzecza i opisuje sprawę brutalnie wprost: jako próbę zdyskredytowania go w sposób maksymalnie obciążający psychicznie. I jak dodaje, niestety skuteczną.
Sędzia Brian Cregan patrząc na stos argumentów i wzajemnych pretensji rzucił w eter jedno magiczne słowo: mediacja, ale mediacja w cieniu likwidacji to trochę jak próba orkiestry na tonącym statku. Po oficjalnym ogłoszeniu likwidatora sprawę odroczono o dwa tygodnie, a ewentualne koszty postępowania będą rozliczane z syndykiem, co jest normalnym tokiem postępowania w takich sprawach.
Swoją drogą, kwestie finansowe to osobna pieśń tej opowieści. W umowie, którą – według Mullaly’ego – podpisał ówczesny skarbnik festiwalu, widnieją następujące stawki:
– 2000 euro miesięcznie za zarządzanie przygotowaniami do festiwalu,
– 100 euro za godzinę za pozyskiwanie sponsorów i finansowania.
Umowę miał sporządzić sam Mullaly, ale – jak dodaje – została ona przejrzana i zatwierdzona przez ówczesny zarząd.
Mullaly pracę z festiwalem zaczynał jeszcze w 2011 roku, jako wolontariusz. Z czasem awansował na współpracownika, wykonawcę, aż w 2021 roku stał się etatowym pracownikiem. Dziś jego nazwisko figuruje w dokumentach, które najprawdopodobniej zapiszą ostatni rozdział tej organizacji.
*
Na marginesie można dodać, że to nie jest historia o ideach, nie jest to nawet historia o paradach, a jest historią o mechanizmach, które potrafią zgrzytać głośniej niż marszowe bębny. To historia o pieniądzach, konfliktach, braku przejrzystości, emocjach, ale taka, która wielu osobom się spodoba, bo zacznie znikać z ulic to, czego wiele osób nie chce tam widzieć, czyli hedonizm.
Bogdan Feręc
Źr. Breaking News
Photo by Raphael Renter | @raphi_rawr on Unsplash

