Pokój albo pozory. Czy plan Trumpa zakończy wojnę w Gazie, czy tylko ją zamrozi?

Po niemal dwóch latach krwawego konfliktu w Strefie Gazy pojawiła się nowa propozycja zakończenia działań wojennych i od razu wywołała globalne poruszenie. Prezydent USA Donald Trump przedstawił 20-punktowy plan pokojowy, który jego zdaniem może doprowadzić do „wiecznego pokoju” na Bliskim Wschodzie. Premier Izraela Benjamin Netanjahu dał mu pełne poparcie, określając go jako dokument realizujący „wszystkie cele wojenne Izraela”. Ale czy rzeczywiście jest to przełom, czy raczej dyplomatyczna iluzja?
Propozycja, nazwana „Kompleksowym planem zakończenia konfliktu w Strefie Gazy”, ma być wdrożona natychmiast po akceptacji stron. Jej główne filary to:
- Natychmiastowe zawieszenie broni.
- Uwolnienie wszystkich izraelskich zakładników w ciągu 48 godzin.
- Wymiana więźniów: 250 Palestyńczyków odbywających dożywocie oraz 1700 więźniów ze Strefy Gazy.
- Całkowite rozbrojenie Hamasu i demilitaryzacja Gazy.
- Stworzenie międzynarodowego organu przejściowego pod przewodnictwem Trumpa, z udziałem m.in. Tony’ego Blaira.
- Stopniowe wycofywanie wojsk izraelskich, uzależnione od realizacji kolejnych etapów planu.
- Szeroko zakrojona pomoc humanitarna i odbudowa infrastruktury – przez ONZ i przejście w Rafah.
Netanjahu dał do zrozumienia, że w powojennej Gazie nie widzi miejsca ani dla Hamasu, ani dla Autonomii Palestyńskiej, chyba że przejdą głębokie reformy.
Trump przekonuje, że państwa arabskie, w tym Katar, Egipt i Arabia Saudyjska gotowe są wymóc demilitaryzację na Hamasie. Twierdzi, że porozumienie jest „bliskie”, a szansa na trwały pokój „realna jak nigdy”. Ale plan ma kardynalną wadę: opiera się na założeniu, że Hamas odda broń. Tymczasem organizacja już wcześniej odrzucała takie żądania i nie wykazuje gotowości do kapitulacji. Trump zapowiada jednak twardo: jeśli Hamas odrzuci warunki, „Izrael dokończy dzieła” z pełnym wsparciem USA.
Propozycja wywołała gwałtowną krytykę ze strony organizacji humanitarnych i międzynarodowych komentatorów. Padają zarzuty, że:
- plan ignoruje podmiotowość Palestyńczyków,
- nie przewiduje trwałych struktur politycznych dla ludności Gazy,
- może legitymizować dalsze działania militarne pod przykrywką dyplomacji,
- nie odnosi się do kwestii państwowości Palestyny ani długofalowych gwarancji bezpieczeństwa.
Pojawia się też pytanie o kontekst moralny, a konflikt pochłonął już ponad 66 tysięcy palestyńskich ofiar, natomiast pomoc humanitarna nadal jest ograniczona.
Katar i Egipt przekazują plan do oceny Hamasowi. Świat czeka na reakcję, a rezultat może być podwójny, bo jeśli Hamas odrzuci propozycję, Izrael dostanie polityczną legitymację do dalszych działań zbrojnych, a jeśli ją zaakceptuje, rozpocznie się bezprecedensowy proces rozbrojenia i międzynarodowej administracji Gazy. Oba scenariusze niosą ryzyko i obie obietnice brzmią równie niepewnie.
Plan Trumpa to w zasadzie mieszanka dyplomacji wysokiego ryzyka, politycznego ego i strategicznego pragmatyzmu. Może otworzyć drogę do historycznego zawieszenia broni albo stać się zasłoną dymną dla kontynuacji działań wojennych. Jedno jest teraz pewne, więc po latach impasu i eskalacji, region stoi na rozwidleniu. Czy świat zobaczy narodziny nowego ładu w Gazie, czy tylko kolejną odsłonę starego konfliktu pod nowym szyldem? Odpowiedź może nadejść szybciej, niż ktokolwiek przypuszcza.
Bogdan Feręc
Źr. The Liberal
Photo by Emad El Byed on Unsplash