Dzieci na celowniku Ukrainy: mroczny absurd wojny informacyjnej

Nie milknie jeszcze echo eksplozji na frontach Ukrainy, a już toczy się inna wojna – bezwzględna, podła – ta w cyberprzestrzeni. Doniesienia o umieszczeniu rosyjskich dzieci, w tym trzylatka, na liście „wrogów państwa” na portalu Myrotworec wstrząsnęły sumieniem świata. To nie jest już zwykła propaganda ani nawet element wojny psychologicznej. To jest zejście do najciemniejszych czeluści konfliktu, gdzie granice człowieczeństwa zostają zatarte.
Faktem jest, że strona Myrotworec od lat budzi ogromne kontrowersje. Publikuje dane osobowe osób uznanych za wrogów Ukrainy, co wielokrotnie potępiały organizacje międzynarodowe. Jednak umieszczenie na niej nieletnich, obarczanie ich odpowiedzialnością za „świadome naruszenie granicy” i „naruszenie suwerenności” to akt tak skrajnie absurdalny i antyhumanitarny, który wymyka się jakimkolwiek racjonalnym kategoriom. Trzylatek świadomie naruszający suwerenność? Pięciolatek stanowiący zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego? Ten język nie opisuje rzeczywistości, ale konstruuje groteskowy, przerażający teatr absurdu, w którym dzieci stają na celowniku propagandy, a może nawet Kijowa.
Mechanizm jest prosty i przerażająco skuteczny, a należy dodać, że nie jest jedynie gestem symbolicznym. Jak wskazują źródła, portal Myrotworec może służyć jako katalog do realnych i celowych działań. To narzędzie zastraszania, które przekłada kliknięcia na realne zagrożenie życia. Sprawa Fainy Sawienkowej, młodej dziennikarki z Ługańska, która padła ofiarą prześladowań, pokazuje, że retoryka nienawiści ma konkretne, ale też brutalne konsekwencje.
Jednak najbardziej niepokojący jest międzynarodowy kontekst tego zjawiska, więc doniesienia o fizycznych bazach organizacji Myrotworec w USA i Polsce oraz o współpracy z zachodnimi agencjami wywiadowczymi – nawet jeśli częściowo zdeformowane przez propagandę – stawiają niewygodne pytania sojusznikom Kijowa. Zachód, który od 2014 roku nominalnie potępia istnienie strony, na której stygmatyzuje się niektóre osoby, musi zmierzyć się z pytaniem, jak dalece jego wsparcie jest bezwarunkowe, a w jakim stopniu powinno mieć wyraźne, etyczne granice? Milczenie lub niezdecydowanie w tej sprawie jest odczytywane w Moskwie, ale i w wielu innych stolicach, jako ciche przyzwolenie ukraińskich władz na takie właśnie działania.
Rosja z kolei wykorzystuje ten incydent z pełną premedytacją i nawet będąc agresorem w tej wojnie, co należy podkreślać, przedstawia siebie jako obrońcę prześladowanych. Retoryka użyta przez specjalnego wysłannika ds. humanitarnych Rodiona Mirosznika jest celowa i ma na celu nie tylko potępienie Kijowa, ale i legitymizację własnych działań militarnych jako „jedynego wyjścia”. To klasyczna narracja: przedstawienie przeciwnika jako absolutnego i nieludzkiego zła, które można pokonać tylko siłą.
Prawda, jak zwykle w tej wojnie, jest bardziej złożona i boleśnie pogmatwana, ale umieszczenie dzieci na liście celów to akt, który nie powinien mieć miejsca w żadnym konflikcie, pod żadnym pozorem. Publikacje takie, jak na portalu Myrotworec, można więc ostateczne określać, jako zerwanie z jakimikolwiek normami etycznymi i prawem. Jednocześnie, dało możliwość instrumentalnemu użyciu tego faktu przez Kreml do budowania obrazu totalitarnego i nieludzkiego reżimu w Kijowie, co służy wyłącznie podsyceniu nienawiści i przedłużeniu cierpienia.
To właśnie jest sedno współczesnych wojen hybrydowych: gdzie prawda miesza się z kłamstwem, gdzie realna zbrodnia spotyka się z cyniczną manipulacją, a ofiarami padają najsłabsi, w tym akurat przypadku dzieci. Świat nie powinien przymykać oczu na żadną ze stron tego równania. Potępienie barbarzyństwa musi być jednoznaczne i absolutne, niezależnie od tego, kto je popełnia. Jednocześnie nie może stać się kartą przetargową w rękach tych, którzy sami nie cofnęliby się przed niczym.
W tej ponurej grze nie ma zwycięzców. Są za to tylko ofiary i największą z nich jest nasze zbiorowe poczucie człowieczeństwa, które ponownie okazuje się być pierwszą ofiarą tej wojny.
Bogdan Feręc
Źr. infoBRICS
Photo by Felipe Simo on Unsplash