O narodzie, który rozkwita tylko na obczyźnie

Piszę ten tekst z daleka. Fizycznie dzielą mnie od Polski tysiące kilometrów, ale duchowo noszę ją w sobie każdego dnia, jak bliznę, jak tatuaż wypalony na sercu, którego nie da się zmyć. Jak krzyż wytatuowany na ramieniu przez historię, który nie boli, dopóki nie dotknie go rzeczywistość, a ta boli bardziej niż tęsknota. Bo oto przychodzi moment, kiedy muszę zadać sobie i Wam, czytelnikom pytanie: dlaczego Polak potrafi być wybitny wszędzie… tylko nie w Polsce?

Znacie to uczucie? Wsiadasz do samolotu z Warszawy, Krakowa lub Rzeszowa i jeszcze w hali odlotów ktoś cię szturchnie łokciem, spojrzy spode łba, przepchnie się bez „przepraszam”. W tle krzykliwa kłótnia o politykę: „PO to złodzieje!”, „PiSowcy to ciemnota!”. Potem… lądujesz w Dublinie, Londynie, Oslo czy Toronto i ten sam Polak, ledwo co bił pianę w kolejce do odprawy, nagle staje się uprzejmy, punktualny, pracowity, zorganizowany, a nawet się uśmiecha.

To jak? W Polsce nie umiał? Nie chciał? Nie miał okazji? A może to nasze ojczyźniane piekło – Polska, która zabija w nas wszystko, co najlepsze?

W kraju między Odrą a Bugiem życie to wieczna linia frontu, walczymy z urzędami, sąsiadami, rodziną, aż w końcu ze samymi sobą. W Polsce sukces to powód do zazdrości, a nie do dumy. Przedsiębiorczość. Tylko do momentu, aż ktoś doniesie do skarbówki. Kreatywność. Dopóki nie zabije jej betonowy system edukacji, a jak już się wybijesz, to jesteś „ustawiony przez znajomości”. Tymczasem za granicą… Tam jesteś doceniony, nagrodzony, traktowany z szacunkiem, o ile sam się go nauczyłeś. Polacy w Norwegii projektują mosty, w Niemczech prowadzą firmy transportowe, we Francji kierują zespołami badawczymi. W Kanadzie piszą kod, który steruje satelitami, a w Australii zarządzają całymi sieciami logistycznymi, więc można.

Spójrzmy też na drugie pokolenie. Dzieci tych, którzy wyjechali w poszukiwaniu normalności. Urodzone i wychowane w nowym kraju, ale z nazwiskami, które po angielsku trudno wymówić. Mimo to mają lepsze wyniki, większe ambicje, pewność siebie. Aż dziw bierze, przecież to te same geny, ta sama krew, ale nie ta sama ziemia.

System edukacji w Polsce dławi ciekawość, wymaga posłuszeństwa, nie innowacyjności. Nauczyciel to władca, nie mentor. Dziecko w Polsce uczy się być trybikiem. W Irlandii – kimś i nie chodzi tylko o pieniądze czy poziom życia. Chodzi o klimat mentalny, o to, że nikt cię nie obśmieje, gdy masz pomysł, że nauczyciel nie upokorzy cię przy tablicy, a kolega z klasy nie wbije szpili, bo masz lepszą ocenę.

Może to nie Polska jako terytorium, tylko Polska jako stan umysłu jest naszym problemem? Bo jak inaczej nazwać kraj, w którym każdy obywatel jest ekspertem od wszystkiego, a jednocześnie boi się wyjść poza swoją strefę komfortu? Gdzie nienawiść do partii politycznych jest większa niż miłość do wspólnego dobra? Gdzie nawet na Wigilii trzeba rozdzielać rodzinę na „lewicową” i „prawicową” część stołu? I jak tu kochać kraj, który cię nie docenia? Który mówi: „wracaj, ale lepiej żebyś się nie chwalił, że ci się udało”. Kraj, który oczekuje, że zrobisz coś wielkiego, ale ci w tym nie pomoże, za to z pewnością utrudni.

Czy problemem jest klimat psychiczny? Polska jako przestrzeń neurotyczna, jako zbiorowa trauma z lat 1795, 1939 i 1989, kraj, który nigdy nie zdążył się sobą nacieszyć, bo zawsze był albo pod butem, albo w fazie rozliczeń. Kraj, który nie wierzy swoim dzieciom, chyba że dostaną Nobla – wtedy można się pochwalić. Polska nie wspiera, tylko ocenia. Nie inwestuje, bo kontroluje, a jeśli ktoś ma wizję – to musi być szalony albo niebezpieczny. Kto nie narzeka, ten podejrzany.

Ojczyzna to miejsce, gdzie możesz być sobą, ale czy z całą pewnością? Polska wymaga, Polska dyscyplinuje, Polska straszy, ale nie przytula i nie daje poczucia, że warto zostać. Ludzie wyjeżdżają nie dlatego, że są tchórzami, ale dlatego, że mają dość bycia bohaterami dnia codziennego w kraju, który nie chce zrozumieć, że potencjał narodu nie leży w cierpieniu, tylko w rozwoju. Gdy po raz setny słyszysz: „Znowu wyjechali! Zostawili nas!” – masz ochotę odpowiedzieć: a co ty zrobiłeś, żeby dało się tu żyć? Może to nie oni odeszli. Może to Polska została w tyle. Może zamiast płakać za tymi, co wyjechali, lepiej zastanowić się, dlaczego tu nie chcieli zostać? Może ten kraj nie potrzebuje więcej patriotów, tylko mniej frustratów?

Na koniec kilka pytań, które każdy z nas powinien sobie chyba zadać: Dlaczego jako naród potrafimy działać wspaniale tylko wtedy, gdy jesteśmy w mniejszości?Dlaczego polski robotnik w Niemczech pracuje jak szwajcarski zegarek, a w Polsce – jakby miał dwie lewe ręce? Dlaczego dzieci emigrantów mają wyższe ambicje niż ich rówieśnicy w Polsce? Dlaczego na obczyźnie potrafimy być zjednoczeni, a w Polsce – podzieleni jak nigdy? Dlaczego polskość kwitnie dopiero wtedy, gdy nie musi zmagać się z Polską?

To nie jest felieton przeciwko Polsce, on jest dla niej. Bo może dopiero wtedy, gdy spojrzymy na siebie z zewnątrz, z perspektywy, którą daje emigracja, zobaczymy, że największym wrogiem Polaka bywa… inny Polak. I że być może czas przestać czekać na lepszy kraj, a zacząć go budować. Choćby miał powstać najpierw… na obczyźnie…

Pamiętasz to uczucie, gdy jako dziecko zgłaszałeś się do odpowiedzi, bo wiedziałeś? A potem słyszałeś za plecami: „kujon” i „lizus”? Moment, gdy na studiach chciałeś zrobić coś więcej, ale „koledzy z grupy” przekonywali cię, żeby nie wychodzić przed szereg? To nie są anegdoty – to fundamenty społecznej architektury, w której sukces jest zdradą, a ambicja – prowokacją. W Polsce panuje kult przeciętności, który nie wynika z braku talentu, tylko z przerażenia przed tym, co ten talent może obnażyć: lenistwo systemu, gnuśność instytucji, lęk przed zmianą.

System edukacji w Polsce przypomina wojsko bez celu. Dziecko nie uczy się myśleć – uczy się zapamiętywać, milczeć, podporządkować. Najważniejszym osiągnięciem ucznia nie jest zrozumienie, tylko przetrwanie. Nauczyciel nie chce partnera do rozmowy – chce cichego wykonawcy. Kreatywność? Proszę bardzo, ale na plastykę, i tylko jeśli nie zaburza programu. Tymczasem dzieci emigrantów rosną w środowisku, które chce ich słuchać. Gdzie pytanie nie jest przestępstwem, tylko początkiem drogi. Gdzie nie trzeba się bać, że „to głupie”, „to niepotrzebne”, „to nie dla ciebie”. Nawet jeśli różnice w systemie edukacyjnym nie są aż tak spektakularne na papierze, to klimat emocjonalny szkoły robi kolosalną różnicę. To nie geniusz zachodniego systemu – to polski system jest emocjonalnie przemocowy.

Polska nie prowadzi wojny z wrogiem zewnętrznym, bo wystarczy jej ze sobą samą, a zamiast rozmów ma nienawiść. Zamiast różnicy zdań – pogardę. Zamiast współpracy – niszczenie przeciwnika. Nie ma tu miejsca na wspólnotę, są tylko plemiona. Rodziny rozbite przez TVP i TVN. Dzieci odcinające się od rodziców. Pracownicy odwracający wzrok w biurowych kuchniach, żeby nie usłyszeć „Tusk cię zrobił w konia!” lub „Kaczyński was wszystkich kupił!”. W takim środowisku ludzie nie chcą już działać. Chcą tylko przetrwać i dlatego właśnie emigrują – nie po chleb, jak w XIX i XX wieku. Emigrują często już po normalność. Po ciszę. Po możliwość oddychania bez ideologicznej duszności. To nie polityka stworzyła podziały – to ludzie je tworzą, bo jeśli przez pokolenia uczysz dzieci, że „inni są zagrożeniem”, że „świat ci nie sprzyja”, że „nie wychylaj się, bo cię zgniotą”, to masz naród, który sam siebie sabotuje.

Polacy potrafią wszystko – ale nie potrafią ufać sobie nawzajem i tu właśnie tkwi największa tragedia, bo gdziekolwiek indziej, Polacy odnajdują wspólny język. W irlandzkim barze dwóch chłopaków z Radomia i Gdyni będzie wspólnie kibicować polskiej drużynie. W kanadyjskiej fabryce dwie kobiety z Podkarpacia i Pomorza wesprą się w języku, którego nikt inny nie rozumie, a w Polsce? W Polsce są z innych „baniek”, z innych „bąbelków”, z innych „stron konfliktu”.

Polska nie nagradza jakości, ona nagradza koneksje. „Masz znajomego – masz pracę”. „Masz rodzinę – masz kontrakt”. „Nie masz nikogo – sorry, panie, próbuj dalej”. Dlatego tak wielu emigrantów mówi jednym głosem: „Tam, za granicą, przynajmniej ktoś mnie zauważył” i nie chodzi o luksus, tylko o elementarną sprawiedliwość. O to, że nie musisz znać kuzyna kierownika, żeby dostać szansę. A potem wracają – jeśli w ogóle – i słyszą: „Na pewno ci tam było łatwiej”. I znów trzeba się tłumaczyć z sukcesu, z ciężkiej pracy, z ambicji.

Praca organiczna, budowanie wspólnoty, odpowiedzialność za przestrzeń społeczną – brzmi pięknie, prawda? Ale to tylko wykład. W rzeczywistości Polak nie ma dziś motywacji, by działać dla wspólnego dobra, bo nie ma zaufania ani do państwa, ani do sąsiada, ani do samego siebie. I właśnie tu rodzi się pytanie: Czy kraj, który nie ufa własnym obywatelom, może być nowoczesny? Polska to nie tylko język, flaga i Konstytucja. Polska to sposób traktowania człowieka. Jeśli emigrant czuje się lepiej w Dublinie niż w Lublinie – to znaczy, że coś poszło bardzo, bardzo nie tak.

Polska jest jak człowiek po wielu związkach, w których zawsze był zdradzany, ma kompleksy, ma lęki, ma potrzebę kontroli i już nie potrafi kochać – ani siebie, ani innych. I właśnie dlatego tak wiele osób musi od niej odejść, by móc wrócić jako ktoś inny. Silniejszy, pewny siebie i wolny. Kiedy wracają – nie zawsze są witani z otwartymi ramionami. Czasem są odbierani jako zagrożenie. Bo ktoś, kto był za granicą i „widzi świat inaczej”, burzy lokalny porządek. Jest przypomnieniem, że można inaczej. Że nie trzeba żyć w narzekaniu, wiecznym znoju oraz wiecznej frustracji.

Zastanówmy się kiedyś nad sobą, czy jesteśmy w stanie budować coś z ludźmi, którym nie ufamy? Czy Polska daje narzędzia, by działać – czy tylko oczekuje, że przetrwasz? Czy chciałbyś, żeby twoje dziecko było takie, jak dzisiejsza Polska? I czy masz odwagę to wszystko zmienić – zanim twoje dziecko zdecyduje, że musi wyjechać? Bo Polska nie musi być taka, jaką jest, ale najpierw musi się odważyć nie być taką, jaka była.

Bogdan Feręc

Photo by Ben Kupke on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Luksus nadchodzi do
Czarnek: Nie dla Uk
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.