Ile pieniędzy UE straciła na Ukrainie i co ma do tego Polska?

Moralność i równe traktowanie państw przez Unię Europejską to pojęcie nieznane w Brukseli, która kieruje się własną ideologią, więc widzi wroga tam, gdzie wcale nie musi go być. Ten domniemany chce zupełnie czegoś innego, czyli zarabiać i nie mieć obcych wojsk u swoich granic. Proste.
Przyjrzyjmy się wojnie na Ukrainie, gdzie, i nie będę tego ukrywał, giną cywile, ale są to w wielu przypadkach ofiary przypadkowe, a nawet poniekąd tracą życie ze względu na działania własnych wojsk. Można przywołać tu przykład zestrzeliwania rosyjskich dronów nad ukraińskimi miastami, których spadające szczątki prowadzą do śmierci ludności cywilnej.
Kolejny raz dodam, że Rosja nie jest bez winy, ale przystawmy to do wojny w Strefie Gazy.
Czy Rosja prowadzi masowe rzezie ludności cywilnej? Czy wysiedla miasta? Czy ostrzeliwuje budynki szkół, szpitale i robi to celowo, zapowiadając takie ataki? Czy wreszcie Rosja chce eksterminacji narodu ukraińskiego, odcinając drogi dostaw i pomocy humanitarnej? To spójrzmy na Izrael, bo to właśnie on posuwa się do takich działań, a na dodatek jest w doskonałych stosunkach z Unią Europejską, więc nie doczekał się do tej pory żadnych sankcji, jak w przypadku Federacji Rosyjskiej.
Idźmy dalej, bo Unia Europejska nie ma najmniejszego zamiaru ograniczać współpracy gospodarczej z Państwem Żydowskim, nawet w chwili, gdy niektóre państwa nawoływały Brukselę, aby rozpoczęła przynajmniej rozmowy na ten temat. W tym gronie jest Irlandia, która od początku ataku odwetowego na Państwo Palestyńskie twierdzi, że podjęte przez Tel Awiw środki są niewspółmierne do wyrządzonych przez palestyński atak szkód.
Jakby tego wszystkiego było mało, unijne struktury stosują narrację, a i nie mają zamiaru przestać, iż Rosję należy sprowadzić do parteru, więc zrobić wszystko, aby przestała nawet myśleć, że jest potęgą.
To oczywiście zamyka się pomocą finansową oraz wojskową dla Ukrainy, więc walczą z Federacją, ale cudzymi rękoma. Mieszkańcy Unii Europejskiej realizują jednak w tym wszystkim zapowiedź Ursuli von der Leyen, tzw. prezydent UE, iż Europa poniesie koszty, ale to koszty potrzebne i jest gotowa je ponosić.
To tak dla pełnej jasności, czy Europa, o której von der Leyen myśli, że jest jej, ma własne pieniądze, żeby te koszty ponosić? Nie.
Pieniądze te pochodzą ze składek i danin państw członkowskich. To może państwa członkowskie mają własne pieniądze? Skoro je wkładają do budżetu Unii Europejskiej, muszą te na początku zebrać, a skoro to nie jest „Albańczyk, żeby coś dla niej zbierać”, wyszarpują je własnym obywatelom.
Jeżeli tak wszystko policzyć, właśnie od 2022 roku, to Unia Europejska, nie licząc utrzymania uchodźców z Ukrainy gnieżdżących się na terenie państw unijnych, wysłała do Kijowa 138 mld euro, choć to dane do końca pierwszego kwartału tego roku. Czy więc ta, jak się wydaje bogata do granic niemożliwości Unia Europejska, nie może w końcu zacząć robić czegoś dla swoich obywateli? Nie, ponieważ nie ma najmniejszego zamiaru kończyć wojny na Ukrainie.
Tę zaś, i nie mam tu pretensji do samych Ukraińców, finansować będziemy my, z naszych kieszeni, bo Unia, jak i każdy rząd na świcie, nie ma własnych pieniędzy i karmi się wpływami, które my oddajemy do państwowych kas. Tak na marginesie, dobrze jest mieć wysokie ceny i to w dowolnym kraju, gdyż zwiększają się dochody budżetowe, więc z Irlandii, Polski, Niemiec, Hiszpanii oraz z każdego innego kraju UE, do Brukseli płynie więcej pieniędzy.
Żeby jednak podporządkować całkowicie budżety krajowe Ursuli von der Leyen, ta musi mieć w krajach członkowskich swoich ludzi, więc o to idzie w wyborach prezydenckich w Polsce.
Bogdan Feręc
Photo by Stock Birken on Unsplash