W polskim Sejmie i Senacie trwa niekończący się spektakl, w którym politycy wymieniają się rolami aktorów, reżyserów… a czasem nawet kuglarzy. Kiedy jeszcze niedawno słuchaliśmy bredni o fałszerstwach wyborczych ze strony osób odrzucających wygraną Karola Nawrockiego, teraz nagle temat się zmienił – jakby ktoś przewrócił kartkę w scenariuszu absurdalnego teatrzyku.
Teraz mamy już nową „rewelację”: że to właśnie Nawrocki chce obalić rząd.
Czyż nie jest śmieszne, że zamiast debat o przyszłości kraju, reformach czy rozwiązaniu problemów społeczeństwa, siedzimy przed ekranami telewizorów i patrzymy na kolejną odsłonę politycznej opery masowej? Bo to nie parlament, to wydaje się areną cyrku, gdzie każdy ma swój numer do przedstawienia: ktoś skacze przez obręcz lojalności, ktoś żongluje faktami, a inni balansują na linie między prawdą, propagandą i zwykłym kłamstwem.
I tu rodzi się pytanie: może pora wprowadzić obowiązkowe badania psychiatryczne dla kandydatów na posłów i senatorów? Bo przecież, jeśli ktoś z taką powagą mówi o obalaniu rządu przez kandydata, który jeszcze nie objął urzędu, to powinien najpierw przejść kompleksowe badania albo przynajmniej usiąść i porozmawiać ze specjalistą medycznym, bo widać, że realia i fantazja zaczynają się u niego mieszać.
Czy naprawdę chcemy, żeby ludzie z takim podejściem decydowali o naszej przyszłości? O pieniądzach, edukacji, zdrowiu, granicach wolności osobistej?
To, co dzieje się dziś w polskiej polityce, to nie debaty – to gry w stylu reality show, które szkodzą nie tylko zaufaniu obywateli, ale i wizerunkowi Polski w Europie i na świecie. Wychodzi na to, że nasz kraj to miejsce, gdzie polityka to pokaz sztucznych emocji, manipulacji i medialnych haków, a nie odpowiedzialność, rzetelność i służba publiczna.
Zatem może czas, by, zamiast wybierać kolejnych kandydatów po znajomości, po sympatiach gawiedzi czy kolorze partii, spojrzeć na coś, co dotąd leżało poza dyskusją – na zdrowie psychiczne i stabilność emocjonalną tych, którzy chcą rządzić państwem.
Bo jeśli obecny stan rzeczy się utrzyma, to nie będziemy już potrzebowali karnawału ani Prima Aprilisu – wystarczy odwiedzić sesję plenarną, by poczuć zapach cyrku. Tyle że tym razem bilet nie będzie tani, bo płacimy za niego podatkami i niestety, nie będziemy mogli opuścić sali. To będzie, a właściwie już jest nasz wspólny koszmar bez wyjścia.
Na koniec pytam: może pora zamknąć bramę cyrku i otworzyć drzwi rozsądku? Zanim Polska stanie się jednym wielkim międzynarodowym żartem!
Bogdan Feręc
Photo by Ingo Ellerbusch on Unsplash