Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Brutalna ocena: Kto powinien się obawiać utraty pracy?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Rewolucja w sztucznej inteligencji napędzana jest przez… nas samych. Przez ludzi, którzy korzystają z AI na każdym niemal kroku, często bezwiednie, wykonując codzienne czynności w rytmie podpowiedzi z Google Maps, Spotify, algorytmów LinkedIn, asystentów głosowych i filtrów na TikToku. Nie zdają sobie sprawy, że w tej pogoni za wygodą i optymalizacją wieszają właśnie na suchej gałęzi konopny sznur. Dla siebie, dla swoich dzieci, dla świata pracy, jaki znaliśmy przez ostatnie kilkaset lat.

Dziś nie będzie to felieton z gatunku ironicznych, zabawnych lub filozoficzny, choć filozofia i tak wkradnie się między akapity. Przedstawię, jak zaznaczyłem w tytule „brutalną ocenę”: które zawody mogą całkowicie zniknąć, gdzie człowiek nie będzie już potrzebny, bo maszyny nauczyły się i uczą, jak nas wyeliminować. Choć brzmi to jak wstęp do taniego thrillera klasy B, informacje te nie są wyssane z palca. Wystarczy przewertować dokumenty World Economic Forum. WEF przygotowało „prognozę” – lub, jak powiedzą bardziej podejrzliwi, wytyczne, kto powinien zostać wyeliminowany z rynku pracy w imię postępu, redukcji emisji, równości i cyfrowej transformacji.

W tych dokumentach znajdziemy nie tylko podział na zawody, które staną się zbędne. Są tam również tabelki uwzględniające płeć, kolor skóry i pochodzenie etniczne – ot, w imię różnorodności, by wiedzieć, kogo zredukuje się najpierw, a kogo później.

WEF ocenia, że już w 2030 roku około 14% całej pracującej populacji świata powinno się „przebranżowić”, bo ich stanowiska znikną. Zastąpi je robotyzacja, digitalizacja i sztuczna inteligencja. McKinsey Global Institute potwierdza te szacunki, wskazując, że automatyzacja obejmie większość sektorów produkcji, administracji i usług. To już nie tylko opowieść o fabrykach samochodów, gdzie od dekad pracują robotyczne ramiona, a nadchodzi taka codzienność do biur, korporacji i urzędów.

Według badań PeW Research Center, AI zastąpić może nawet 19% obecnych pracowników. W tym 17% mężczyzn i 21% kobiet, co dowodzi, że AI jest feministką selektywną. Jeśli spojrzymy na rozbicie rasowe (które oczywiście należy czytać krytycznie, bo sama kategoryzacja etniczna w tego typu badaniach bywa rasistowska), to AI odbierze pracę 20% białych pracowników, 15% czarnoskórych, 13% latynoskich, aż 24% Azjatów, 16% mieszkańców rejonu Pacyfiku i 18% innych grup etnicznych. Sztuczna inteligencja nie zna granic – jest globalistycznym rewolucjonistą, który z tą samą zimną precyzją wyrzuci z rynku leniwych, jak i ambitnych ludzi na całym świecie.

Jeszcze ciekawsze są dane pokazujące relację między poziomem wykształcenia a prawdopodobieństwem utraty pracy. Otóż AI i robotyzacja odbiorą pracę:

Ironia historii: im bardziej się uczysz, im więcej masz tytułów, tym bardziej stajesz się zbędny. Sztuczna inteligencja i roboty są bowiem jak nowy rektor globalnego uniwersytetu, który rozdaje dyplomy… bezrobotnym.

Kiedy przejdziemy do listy zawodów zagrożonych eliminacją, zrobi się nieprzyjemnie, ale takie są lub może będą realia. W najbliższych latach obawiać się o swoje zatrudnienie powinni:

Brzmi znajomo? To znaczy, że albo jesteś w tej grupie, albo mijasz tych ludzi codziennie, nie myśląc, że właśnie oni mogą pierwsi wylecieć z matrixa, jaki się tworzy w zastraszającym tempie.

Są oczywiście zawody „bezpieczne” – przynajmniej na początku tej rewolucji. Nauczyciele, prawnicy i sędziowie, bo AI nie ma jeszcze wystarczającej wiedzy o niuansach pedagogiki i prawa. Prezesi, dyrektorzy firm, menadżerowie wyższego szczebla, HR-owcy, psycholodzy i psychiatrzy, chirurdzy, analitycy systemów komputerowych, artyści, pisarze, twórcy – mogą spać spokojniej. Przynajmniej dopóki nie pojawi się system w rodzaju „AI Therapy Pro” czy „AI Justice 3.0”, który w ciągu sekundy rozpozna wszystkie wyroki w historii prawa i wyda decyzję, eliminując ludzką omylność.

World Economic Forum podkreśla, że kluczem do zachowania pracy będzie rozwijanie umiejętności takich jak:

Lista piękna, tylko czy zastanawialiście się kiedyś, ilu ludzi naprawdę to potrafi? Ilu potrafi myśleć systemowo, zachowując przy tym elastyczność, uważność i kreatywność, zamiast uczyć się procedur z podręcznika w stylu „ABC obsługi klienta”?

W dokumentach WEF znajdziemy też odniesienia do zawodów manualnych wymagających precyzji – drobne naprawy, usługi wykończenia wnętrz, hydraulika, elektryka. Roboty wciąż nie są w stanie zastąpić człowieka w tych czynnościach, ale się uczą, obserwują, tworzą schematy. Na razie mają wspierać pracę ludzkich rąk, choć wciąż nie eliminować rąk z tego równania. Na razie.

Specjaliści mówią jednak wprost: jeśli chcesz przetrwać, musisz albo stać się kreatywnym twórcą, albo specjalistą od zadań manualnych, których nie opłaca się zrobotyzować. Paradoksalnie, zawód stolarza, ślusarza czy dekarza może w nowym świecie ważyć więcej niż kolejny tytuł MBA.

Niecały rok temu napisałem felieton, w którym – za co zostałem wyśmiany – zastanawiałem się, jak szybko nadejdzie dzień, gdy AI i maszyny zaczną eliminować człowieka z jego miejsc pracy. Niektórzy twierdzili, że to science-fiction, histeria, clickbait. A dziś? Ten dzień już nadszedł. Kilka felietonów temu pisałem, żeby młodzi ludzie, zamiast uparcie kończyć studia i stawać się kolejnym magistrem bez pracy, nauczyli się składać szafki z Ikei. Wówczas brzmiało to jak zgryźliwy żart. Teraz coraz częściej brzmi jak brutalna prawda.

Nie oznacza to, że nie warto się rozwijać. Oznacza jedynie, że świat, do którego nas „boomerów” przygotowywano, już nie istnieje. Na jego gruzach rośnie nowy – cyfrowy, zrobotyzowany, szybki, zdominowany przez algorytmy i nielicznych tych, którzy algorytmy projektują. Reszta zostanie sprowadzona do funkcji odbiorców pomocy społecznej, najmu krótkoterminowego lub kilkugodzinnych zleceń bez umowy.

I tak oto – by zamknąć to brutalne rozważanie nad ironią historii – okazuje się, że AI nie zabije ludzkiej cywilizacji rakietami i dronami. Zabije ją tabelką Excela, w której obok kolumny „przychody” i „wydatki” pojawi się nowa: „ludzie zbędni”. I w tej kolumnie, prędzej czy później, każdy z nas może znaleźć swoje nazwisko.

Przykre? Tak, ale sami tego chcieliśmy, bo cały czas chcemy łatwego życia, bez stresu i z wygodami, które dają nam maszyny oraz poniekąd mordująca nas sztuczna inteligencja.

Bogdan Feręc

Photo by Pavel S on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version