Zimna wojna 2.0
Używając określenia „zimna wojna” do tej pory mięliśmy w pamięci okres od 1947 do 1991 roku, więc po dwóch latach od zakończenia II wojny światowej do rozpadu Związku Radzieckiego.
Zimna wojna oznaczała walkę na wielu płaszczyznach od technologicznej przez ideową po militarną, a toczyła się między ZSRR i państwami demoludów, czyli Układem Warszawskim a NATO i Sojuszem Północnoatlantycki,, który był wtedy pod przemożnym wpływem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Sytuacja zmieniła się po 1991 roku, gdy rozpadł się Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, a Rosja zaczęła kreować na kraj demokratyczny. W pierwszej fazie całkiem nieźle jej to wychodziło, ale kolejne rządy, o ile rozwijały współpracę międzynarodową, to jednak cały czas utrzymywały rosyjskie społeczeństwo w błędnym przekonaniu, iż jest znacznie lepiej, niż faktycznie i Federacja Rosyjska, bo i nazwa się zamieniła, jest potęgą światową.
To twierdzenie mogło być uprawnione pod jednym zaledwie względem – bo może i była, ale potęgą nuklearną, a i tu pewności nie ma. Mówiło się od lat, że Rosja ma potężne siły zbrojne, jej armia jest doskonale wyposażona, uzbrojona i wyszkolona, aż przyszła konfrontacja z Ukrainą i wyszło szydło z worka.
Nie można powiedzieć, że Rosja, jako kraj militarny, nie dysponuje odpowiednimi siłami, bo zbierając wszystkich żołnierzy do kupy, może przejść wszerz i wzdłuż Ukrainę kilka razy i specjalnie nie zauważy, że zadeptała wszystko na swojej drodze. Taka jest prawda, chociaż poziom wyszkolenia rosyjskiego żołnierza wydaje się obecnie niski, a i niskie jest morale w armii Federacji, więc ten przemarsz to tylko teoria, która utrzymana jest w narracji wschodniej.
Rozpętując wojnę na Ukrainie, Rosjanie, w ujęciu władz tego kraju, skazali się na utratę wizerunku i wieloletni, jak zaczyna się wydawać ostracyzm polityczno-gospodarczy ze strony świata zachodniego. Idąc dalej, skazali również na biedę ludność i powrót do czasów zapaści ekonomicznej, jaka obserwowana była u schyłku ZSRR i zaraz po utworzeniu nowego państwa rosyjskiego, chociaż niewiele władz na Kremlu obchodzi los społeczeństwa, które żyje w złudnym dobrobycie, jak to teraz doskonale wiać.
Wyjście z rynku Rosji światowych marek pozostawiło po sobie ogromną pustkę handlową, bo to i zionące nicością centra handlowe, braki towarów, jakie za chwilę zaczną się ujawniać, a i wyrzucenie z pracy masy pracowników, którzy zostali zwolnieni, gdy sankcje gospodarcze weszły w fazę realizacji. Oczywiście nie można też twierdzić, że ekonomia Federacji zawali się z dnia na dzień, ale weszła w erę schyłkową i na powierzchni utrzymuje się obecnie dzięki malejącej sprzedaży ropy i gazu, ale i oszczędnościom, jakie Rosja zgromadziła przez lata prosperity. To wszystko kiedyś się jednak wyczerpie i zwykli Rosjanie odczuwać będą sankcje na własnej skórze, bo puste półki i brak pieniędzy, będzie jako żywo powrotem do czasów słusznie minionych, czyli Związku Radzieckiego. Ważne jest też, że rosyjska władza, umie kłamać, przeinaczać i przedstawiać fakty w taki sposób, by samą siebie wybielić, więc zacznie się w rosyjskich mediach nagonka na Zachód, który doprowadził kraj miłujący pokój na skraj przepaści ekonomicznej, bo taki był jakoby cel od zawsze. Wielu Rosjan uwierzy w tę bajeczkę, gdyż to mają wyssane z mlekiem matki, a odcięcie ich od informacji z Zachodu da Kremlowi możliwość dowolnego sterowania przekazem medialnym.
Może być też tak, że nauczeni dobrobytu Rosjanie, kiedyś się zbuntują, ale nie w najbliższej przyszłości, bo uderzenie w Putina, przyjdzie raczej ze strony polityczno-oligarchicznej, gdy zaczną topnieć zarekwirowane obecnie fortuny. To jeden ze scenariuszy, możliwy, jak każdy inny, bo w kraju typu Rosja, pieniądz stawiany jest ponad wszystko i on zarządza wszelkimi procesami, jakie tam zachodzą.
Są też układy i układziki, czyli pozostałości po czasach świetności ZSRR, więc budowanemu obrazowi szczęśliwości wszelakiej, jaka miała być dziełem władz. Tak nie było i tak nie będzie, więc obraz prawdy, skrzętnie ukrywany przed rosyjskim społeczeństwem złamany zostanie nieco prawdą handlową, więc problemami z zaopatrzeniem. Ważne jest również, że Rosja ma zdolność wyżywić się sama, o ile będzie odpowiednio zarządzana, bo jest pod wieloma względami samowystarczalna, czyli strategicznie, kraj może okopać się na swoich pozycjach i trwać przez dziesięciolecia, głuchym być na zmiany, jakie zachodzą nawet w jej najbliższym sąsiedztwie.
Przeskoczyć teraz trzeba okres współpracy międzynarodowej, bo jest mało ciekawy i po otwarciu Federacji na rynki zachodnie, wymiana gospodarcza, zaczęła się rozwijać. Następnie przyszedł Putin, przyniósł swoje idee mocarstwa i zaczął powolny marsz w stronę nadania Rosjanom statusu narodu silnego. Zaczął też odbudowywać mit, którym karmiono Rosjan przez dziesięciolecia komunizmu, więc odżyły nastroje wielkopaństwowe, którym wielu się spodobały i przypomniały im to, co utracili przez podział Związku Radzieckiego. Dążeniem Putina, chociaż nie wiadomo, czy od samego początku, było i jest wcielenie do Rosji byłych republik radzieckich, czyli uczynienie m.in. tego, co zrobił z Białorusią.
Ukrainę wykorzystuje zaś do własnych celów, ale stricte militarnych, wmawiając wszystkim, że NATO jest zagrożeniem, a przystąpienie Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego i co chyba dla niego jeszcze gorsze Unii Europejskiej, a z którą nawiasem mówiąc, ściśle współpracuje gospodarczo, jest ustawieniem wroga u bram, czyli trzeba ten pomysł zdusić w zarodku. Celowo pomijam tu aspekt Krymu, bo to zagadnienie było tylko wstępem do chorobliwych działań Kremla i sprawdzeniem reakcji na ten manewr, więc idąc dalej mamy napad na Ukrainę i próbę zniszczenia narodu Ukraińskiego, co miało potencjalnie wywołać sytuację znaną z Białorusi, czyli zainstalowanie w Kijowie moskiewskich aparatczyków.
Ta napaść od samego początku jest nieudana, a sprawiła to sama Ukraina, bo nikt się chyba nie spodziewał, że w obronie wolnej ojczyzny, Ukraińcy stawiać będą tak zaciekły opór.
Specyficznie na groźby ze strony putinowskiej Rosji reagował szeroko pojęty świat Zachodni, bo próbował starymi metodami ugłaskać Putina, ale kiedy okazało się, że chłop jest niereformowalny, poparcie i to dużego kalibru, poszło w stronę ukraińską. Tak doszliśmy do światowego konfliktu gospodarczo-energetycznego, a jak zostało powiedziane, świat nie ma zamiaru teraz odpuścić, bo wie, że gra idzie o coś znacznie większego i znacznie poważniejszego. Nie są to już wewnętrzne potyczki i napaści na jakieś małe kraiki, które oderwały się od Mateczki Rosji, gdyż Putin idzie na Europę. Może nie w dosłownym znaczeniu tego słowa, ale chciałby zdestabilizować jej rynki, by łatwiej było mu zagarnąć, co w 1991 roku Rosja utraciła. Jeżeli taki zabieg udałby się rosyjskiemu władcy, mogłoby to doprowadzić do podziału, a nawet rozpadu Unii Europejskiej, więc dogadywałby się tylko z dużymi państwami europejskimi, a mniejsze pomijał i prowadził z nimi wojny podjazdowe.
Takie otrzeźwienie Europy przyszło nagle i nagle, jak na świat zachodni zaczęły pojawiać się decyzje i chociaż przebudzenie przyszło późno, to dobrze, że w ogóle przyszło. Teraz mamy do czynienia z niszczeniem rosyjskiego potencjału, więc celem jest doprowadzenie państwa Putina na skraj zapaści gospodarczej, co w jego ocenie i tu też pominę kwestię potencjalnie możliwego konfliktu na skalę światową, jest prowadzeniem polityki upodlenia Rosji i stworzenia nowego czerwonego karła. Ten upokorzony przez świat, będzie wydawał, co też jest naturalne dla Federacji Rosyjskiej i było dla Związku Radzieckiego, pomruki niezadowolenia, będzie się odgrażał szabelką, ale mocy w tym nie będzie żadnej i trafiać będzie trochę w próżnię.
Wytworzy się natomiast nowa żelazna kurtyna, nowa zimna wojna, która poróżni wschód i zachód na lata. To z jednej strony będzie dobra nauczka dla Rosji i Rosjan, że powinni zarządzać swoim krajem całkiem inaczej, niż działo się to za czasów Włodka, ale odbije się też ekonomicznie na krajach europejskich, bo powiązanych energetycznie i biznesowo z Federacją. To ostatnie będzie też dobrym punktem zwrotnym dla Unii Europejskiej, która obecnie zjednoczona przeciwko rosyjskiemu niedźwiedziowi, może wyjść z całej sytuacji poobijana, z sińcami, ale pozostać wspólnotą, zauważając swoją potęgę właśnie w koalicyjnym działaniu.
Czy można mówić już teraz o żelaznej kurtynie i zimnej wojnie 2.0? W moim przekonaniu tak, a wynika to z pojawiających się na świecie opinii, że nie zmieni się wiele w podejściu do Rosji, nawet kiedy opuści Ukrainę. Przywrócenie stosunków z Rosją, rozłożone będzie na lata, o ile nie na dziesięciolecia, a powód jest prosty, nie można będzie dopuścić, by znowu zapragnęła być wielkomocarstwową, więc powinna być biedna i przyciśnięta do ściany.
Bogdan Feręc