Zbliża się wielki kryzys?

W mojej ocenie, tak, a pojawi się szybko, bo wszystkie znaki na ziemi wskazują, że gospodarki padną na swoje ekonomiczne twarze już w przyszłym roku.

Sprawa nie jest oczywista, jednak przesłanki są, bo to powracający wirus, zapowiedzi polityków, że możliwy jest „come back” do ograniczeń, a i sam biznes, który niby działa, niby widać postępy w odbudowie, ale kruchość rynku jest na tyle duża, iż wystarczy jedno potknięcie, żeby wszystko obróciło się w perzynę.

Niestety zacznie się to wszystko od najsłabszych i chociaż wieszczyłem, że będzie to miało miejsce jeszcze w tym roku, czas nieco się przesunął, a stało się tak za sprawą dłuższych niż wcześniej zapowiadanych lockdownów. Sam kontekst kryzysu jest najważniejszy, a to za sprawą małych i średnich firm, pozbawionych ochrony finansowej, więc braku odpowiedniej ilości pieniędzy, by przetrzymać okres bessy, a ta zdwojona zostanie poprzez brak klientów.

Nie do końca można uznać, że braki towarów będą przyczynkiem do upadku firm, bo z tym, można by sobie w stosunkowo krótkim czasie poradzić, ale jest w tej kryzysowej układance aspekt ludzki, czyli próba życia na dotychczasowym poziomie. Taka sztuczka nie może się jednak udać, albowiem przynajmniej dwa czynniki w Irlandii powodować będą odwrócenie obecnych trendów, co w prostych słowach oznacza, iż brak klientów, pochłoniętych zarabianiem na czynsz i prąd, skutecznie odciągnie ich od sklepów. Konsekwencją stanie się zmniejszenie ilości kupowanych towarów, zwolnienia pracowników, bo staną się w części niepotrzebni, więc i bezrobocie, zacznie wzrastać.

Koniec końców, sklepy i małe przedsiębiorstwa, bez stałego dopływu nowej ilości potrzebnej do utrzymania się gotówki, zaczną popadać w ruinę, a od tego, już tylko jeden krok do zapaści gospodarczej na masową skalę.

Wywołany kryzys i przyjmijmy, że nie jest celowym działaniem, zacznie odbijać się na wszystkich, w naszym przypadku mieszkańcach Irlandii, a apogeum, to też wynika z obserwacji, przypadnie na przełom 2022 i 2023 roku.

Dane statystyczne, są obecnie całkiem dobre, ruszająca gospodarka, napędza wpływy budżetowe, ale, ale…

…, co się dzieje w rządzie, który do niedawna, czyli w czasach przed pandemią, jakże chętnie informował o przekraczaniu wszelkich założeń budżetowych, które mówiły o wpływach do państwowej kasy, więc podatkach spływających z każdego zakątka Irlandii. Obecnie, jeżeli politycy muszą już na ten temat coś powiedzieć, to robią to z dużą powściągliwością, a i raczej marginalnie traktują pytania o wynik gospodarczy kraju.

Wszystko wzięte w jeden nawias – daje z kolei pole do wyciągania wniosków, a te, mogą iść w jednym wyłącznie kierunku, czyli złej lub tragicznej sytuacji ekonomicznej.

Wracając jednak do spraw bardziej przyziemnych, więc naszego irlandzkiego bytu, wspomnieć należy, że nie widać znikąd ratunku, bo tego albo nie ma, albo nie chce się nam tej deski rzucić, by doprowadzić do tego, byśmy chwycili się najdziwniejszy politycznych pomysłów, czyli przysłowiowej brzytwy. „Wprowadzenie” ogólnoświatowego kryzysu, ma też swoje potencjalnie dobre strony, a przynajmniej może mieć, bo to powinno część społeczeństwa otrzeźwić, by w końcu, porzuciło swoje dotychczasowe nacechowane internetem i dobrobytem życie i zaczęło analizować, bez wspierania się opiniami innych.

Tak kolejny raz wychodzi ze mnie niepoprawny optymizm, bo tym, posługuję się w całym moim życiu, ale coraz mniej widzę sygnałów pozytywnych, a powodem są młode pokolenia. Ci biedni młodzi ludzie, nie umieją podjąć żadnej decyzji bez konsultacji z siecią, nie wiedzą, jak wygląda realne życie z problemami, nie są zaznajomieni ze sztuką przetrwania w kryzysie, radzeniu sobie z problemami, a roszczeniowa postawa, prowadzi ich na dno, czyli do problemów psychicznych, które rozwiązać ma wizyta u psychologa. Nie tędy droga, bo kolejne pokolenia, nie tak odległe, jak może się niektórym wydawać, nie będą w stanie samodzielnie myśleć, a będzie się im przesyłało krótkie zwięzłe wiadomości, żeby ludzkość w ogóle przetrwała.

Przykre? Tak, ale jakże prawdziwe, bo już teraz mamy klasę społeczną, która nie wie, jak posłużyć się młotkiem, co z kolei jest prostą i krótką drogą do przejęcia nad nimi pełnej kontroli i zarządzania poprzez prowadzenie polityki nakazowej.

Odszedłem trochę od gospodarki, ale tak nie do końca, bo ta rynkowa vel kapitalistyczna, o ile ma przetrwać, potrzebuje osób myślących samodzielnie, sprawnych intelektualnie i niepopadających w depresje przy każdej, najdrobniejszej nawet porażce.

Bogdan Feręc

© POLSKA-IE: MATERIAŁ CHRONIONY PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS: