Irlandzki budżet na 2026 rok jeszcze nie ujrzał światła dziennego, a już stał się przedmiotem pilnego zainteresowania, a raczej pożądania. Wielkie firmy inżynieryjne, zarówno lokalne, jak i międzynarodowe, z niecierpliwością czekają na jedno kluczowe zdanie: „Boom infrastrukturalny potwierdzony”. Dopóki nie usłyszą tego wprost od rządu, nie zamierzają angażować ludzi, sprzętu ani kapitału, ponieważ strategia jest prosta – najpierw gwarancje, potem entuzjazm.
W ostatnich latach globalni gracze infrastrukturalni przejęli już prawie tuzin irlandzkich firm, najwyraźniej przewidując, że Zielona Wyspa szykuje się do gigantycznego skoku inwestycyjnego. Na celowniku znajdują się trzy sektory: woda, energia i transport, czyli dokładnie te, które od dawna wymagają modernizacji, a jednocześnie obiecują najwyższe kontrakty z publicznej kasy.
Jednak teraz, jak donoszą źródła branżowe, wszyscy stoją w blokach startowych i wstrzymują oddech. Nie ruszą, dopóki rząd nie potwierdzi listy projektów, które mają się rozpocząć w najbliższych latach. Mowa o wielomiliardowych inwestycjach, więc od modernizacji sieci wodociągowych, przez infrastrukturę energetyczną pod kątem zielonej transformacji, aż po kluczowe arterie drogowe i kolejowe.
Innymi słowy: biura są otwarte, automaty do kawy działają, ale kalkulatory czekają na sygnał z Departamentu Finansów.
Oficjalnie można usłyszeć, że firmy gotowe do wsparcia państwowych projektów, czekają na decyzje rządu. Są też jednak sygnały nieoficjalne i przedsiębiorstwa budowlane oraz konstrukcyjne zaczęłt przejmować lokalną konkurencję, ulokowały się dobrze w Irlandii i teraz trzymają rękę na budżetowym pulsie, licząc na deszcz publicznych pieniedzy.
Nie ma bowiem wątpliwości i gdy tylko minister ogłosi, że realizujemy duży pakiet infrastrukturalny, rozpocznie się największy wyścig po kontrakty od czasów Celtyckiego Tygrysa.
*
Nawet ciężko to wszystko skomentować w poważnym tonie, więc zadam przewrotne pytanie: Czy budżet 2026 jest jeszcze planem rządowym, czy już listą życzeń międzynarodowych korporacji? Bo wszystko wskazuje na to, że zanim Irlandczycy zobaczą nowe drogi, linie kolejowe czy oczyszczalnie ścieków, najpierw zobaczymy uśmiechy dobrze opłacanych dyrektorów, którym wreszcie „opłaci się inwestować”. A jeśli w tym i przyszłym roku ujrzymy upadek mniejszych irlandzkich firm budowlanych, to będziemy mieć pewność, że budżet może i był irlandzki, ale beneficjenci już niekoniecznie.
Bogdan Feręc
Źr. Independent