Z czego bierze się drożyzna?

W Irlandii źródła można upatrywać w kilku miejscach, ale głównym będzie i tak wzrost zamożności społeczeństwa.

Kiedy kraj zaczyna się bogacić, czyli rośnie jego produkcja, sprzedawanych jest więcej artykułów i towarów, a na dodatek rośnie eksport, zaczynamy mieć do czynienia ze zjawiskiem prosperity, czyli wzrostem zamożności społeczeństwa. Bogacą się firmy, bogacą się pracownicy, spada bezrobocie, a i rosną wynagrodzenia, więc możemy wydawać więcej. Jednak tu zaczyna się pewna karuzela wzrostów, bo skoro mamy więcej pieniędzy, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zacząć podnosić, np. po okresie bessy ceny, czyli mamy wstęp do wyższych kosztów życia. Gdy ten nastąpi, pojawiają się żądania płacowe, by wyrównać straty pracownikom, a w konsekwencji rozpędzającą się karuzelę wzrostów.

Idąc dalej, na irlandzką drożyznę wpływa również niedoregulowany w wielu sektorach rynek, czyli niektóre przedsiębiorstwa, nieprodukcyjne, zauważając bogactwo mieszkańców kraju, również podnoszą ceny na swoje usługi i rzeczona już karuzela wzrostów, popychanych całą gospodarką, zaczęła pędzić z prawie pełną prędkością.

O ile na to zjawisko nałoży się, jak obserwujemy ją obecnie światowa inflacja, a o tej przez ostatnie lata zapomnieliśmy, bo była sztucznie podnoszona, a i banki zaczną podnosić stopy procentowe na udzielane kredyty, karuzela osiągnie wtedy swoją maksymalną prędkość, więc ceny rosną, rosną i rosną.

W przypadku Irlandii mówi się, że na powszechną od lat drożyznę wpływa położenie kraju, ale, ale, nie jest tak do końca, bo przecież na świecie jest wiele wysp, niektóre dalej położone od stałego lądu, a na tych nie widzi się takich cen, jakie mają zastosowanie w Irlandii. W tym przypadku wpojono w mieszkańców Zielonej Wyspy przeświadczenie, iż drogo być musi, bo transport przez morza i oceany jest elementem podnoszącym koszty sprowadzanych na wyspę dóbr. Tak na marginesie, to transport z Chin był do niedawna tańszy, niż z Europy do Irlandii, co może zastanawiać, ale nie o tym, bo…

Jednak, czy z całą pewnością transport jest aż tak drogi? O ile wrócimy do czasów sprzed pandemii oraz wojny na Ukrainie, to wystarczy sprawdzić, ile kosztowała przeprawa promowa ciężarówki z marchewką z Hiszpanii i wtedy wszystko okaże się jasne, bo w przeliczeniu na kilogram marchewki w cenie detalicznej, kilka euro centów.

To akurat można łatwo sprawdzić i zapytać kurierów na trasie Irlandia – Polska, a ci doskonale wiedzą, że w przeliczeniu na kilogram przewiezionego towaru, cena przeprawy promowej była do niedawna niska. Tym samym możliwe było wysłanie niewielkiej przesyłki do Polski w cenie 19 €, a z tego pokrywa się koszt przepłynięcia Morza Celtyckiego promem, jak i koszt paliwa do samochodu, pensję kierowcy oraz inne koszty eksploatacyjne.

Istotne jest również, że nasi transportowcy, są znacznie tańsi niż irlandzkie firmy, więc zastanawia mnie, czemu nie chcą powalczyć o irlandzki rynek transportowy, czyli przejąć irlandzkiego systemu dostaw z Europy na wyspę, bo zrobią to chyba taniej, niż rodzimi przedstawiciele tego sektora.

Ważne jest jednak, iż nieuprawnione jest stwierdzenie, że to transport na wyspę podnosi kolosalnie koszt towarów, gdyż robi to sama wyspa, a udowodnione zostało właśnie przez Sinn Féin. Przedstawiciele tego ugrupowania wykazali, że w krajach o znacznie niższej „zawartości” wiatru, prąd wytwarzany przez farmy wiatrowe może być o 40, a nawet 70 procent tańszy, więc dlaczego nie w Irlandii?

Bo tak nas przyzwyczaili, tak musi być, tak będzie, bo nie ma woli politycznej, aby ktoś tupnął nogą, wziął się za prawdziwą modernizację przepisów i zajął się tym, czym powinien, czyli uregulował nareszcie wszystkie zagadnienia irlandzkiego życia.

Prawa wolnego handlu, a nazywam to w wielu przypadkach biznesową samowolą, prowadzą właśnie do takich wydarzeń, z jakimi do czynienia mamy na wyspie od lat, więc niezależnie o światowej koniunktury, w Irlandii jest drogo.

Będzie też drogo, bo wskazuje na to polityczna nieudolność, a i nikt nie powinien się spodziewać, że po zmianie władzy Sinn Féin zrobi z tym porządek. Nie zrobią, bo braknie im czasu, żeby w jednej kadencji doprowadzić kraj do ładu, a jak powiedziałem, będzie to tylko jedna kadencja. Dlaczego? Poprzez obietnice, których większość nie zostanie zrealizowana, albowiem są kosztowne, są też w wielu punktach nierealne, a na końcu trudno będzie się wytłumaczyć, czemu w kraju jest jeszcze gorzej, niż było.

Powód? Przyjmijmy, że pod wodzą Sinn Féin irlandzka wyspa została zjednoczona i pędzi żywot Wielkiej Irlandii… To ile będzie kosztować dubliński Skarb Państwa doprowadzenie do poziomu Południa Północy? W pierwszych latach miliardy euro więc te właśnie pieniądze trzeba będzie znaleźć, by jak podczas połączenia Niemiec, wyrównywać poziomy życia.

Co z tego wynika? Będzie jeszcze drożej, bo drożej być musi, ale wtedy za sprawą marzeń twórców Éirí Amach na Cásca, czyli Powstania Wielkanocnego z 1916 roku, a chodziło o uniezależnienie się od Wielkiej Brytanii, jak i teraz chodzi o całkowite zerwanie więzi z Królestwem.

Natomiast koszt życia mieszkańców Szmaragdowej Wyspy, jest dla polityków kwestią wtórną, czyli nie interesują się tym, jeżeli nie są do tego przymuszeni.

Bogdan Feręc

© POLSKA-IE: MATERIAŁ CHRONIONY PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Czy paralizatory wej
UNICEF alarmuje: naw