Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

VAT spada, ceny stoją. Dlaczego taniej nie zjemy, choć rząd obniża podatek?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Rząd ogłasza triumfalnie obniżkę podatku VAT w sektorze gastronomicznym, cateringowym i fryzjerskim, a stawka spadnie z 13,5% do 9%. Ma to być – jak podkreśla minister ds. przedsiębiorczości, turystyki i zatrudnienia Peter Burke – „wstrzyknięcie rentowności” do sektora, który wciąż nie podniósł się po pandemii i kryzysie kosztów energii. Problem w tym, że ani rentowność, ani tym bardziej ceny, nie mają nic wspólnego z kieszenią konsumenta.

Jeśli ktoś liczy, że ta obniżka sprawi, iż lunch w Dublinie lub Sligo stanieje o kilka euro, a filiżanka kawy kosztować będzie znowu poniżej trzech euro, to czeka go gorzkie rozczarowanie.

W ankiecie przeprowadzonej wśród największych sieci – od McDonald’sa, Supermac’sa i KFC po Starbucks, Costa Coffee i prestiżowe hotele The Shelbourne czy Westbury – nie znalazła się ani jedna firma, która zadeklarowałaby obniżenie cen po wejściu w życie nowej stawki VAT. Milczenie nie jest tu przypadkiem. Nawet McDonald’s, jedyna sieć, która w ogóle odpowiedziała na pytania, ograniczyła się do neutralnego stwierdzenia, że obniżka to „pozytywny krok dla naszych 95 restauracji”, po czym grzecznie przemilczała pytanie, czy klienci zapłacą mniej. W praktyce oznacza to jedno: ceny zostaną takie same, a różnica między 13,5% a 9% trafi nie do kieszeni klientów, lecz przedsiębiorców.

Rząd przyznaje zresztą otwarcie, że celem nie jest obniżka cen, lecz utrzymanie zatrudnienia. Minister Burke mówi wprost: to właściciele „decydują, jaką cenę pobierają i jaki mają poziom zysku”. W tłumaczeniu z języka polityki na język realny – „nie mamy wpływu, co zrobią z tą obniżką”. Oznacza to, że 232 miliony euro w 2026 roku (a 681 milionów w skali pełnego roku budżetowego) po prostu „zniknie” z dochodów państwa – bez gwarancji jakiegokolwiek efektu dla konsumentów. A wszystko to w momencie, gdy inflacja w usługach gastronomicznych i hotelarskich nadal utrzymuje się na poziomie ponad 7%, natomiast przeciętna cena noclegu w Dublinie wciąż przekracza 200 euro za dobę.

Choć branża hotelarska i restauracyjna z zadowoleniem przyjęła zapowiedź obniżki, nawet jej przedstawiciele przyznają, że nie spodziewają się cudów. Rosnące koszty pracy, ubezpieczeń, energii i dostaw w praktyce zjadają większość potencjalnych oszczędności. Wielu właścicieli małych restauracji już teraz wskazuje, że VAT to tylko fragment większego problemu: „To nie podatek decyduje, czy mogę obniżyć ceny, tylko fakt, że za prąd płacę dwa razy więcej niż przed rokiem” – mówi właściciel jednej z dublinskich kawiarni.

W efekcie nawet jeśli państwo „obniży”, to rynek „podniesie”. Zamiast niższych cen dostaniemy więc wyższe rachunki za energię, droższy transport i kolejną podwyżkę płacy minimalnej.

Co ciekawe unijne prawo nie pozwala na różnicowanie stawek VAT między dużymi i małymi przedsiębiorstwami. W praktyce oznacza to, że z ulgi skorzystają również międzynarodowe sieci, które i bez tego radzą sobie całkiem dobrze. Podczas gdy lokalne bistra i rodzinne kawiarnie wciąż walczą o przetrwanie, to właśnie giganci – McDonald’s, Costa, Starbucks – zyskają dodatkową poduszkę finansową, nie ryzykując obniżenia marży ani o centa.

Teoretycznie VAT to podatek konsumpcyjny doliczany do ceny, który państwo mogłoby obniżać, by wspierać popyt. W praktyce jednak gdy rynek jest tak nasycony, a konkurencja nie opiera się już na cenie, lecz na marce i lokalizacji, żadna firma nie ma interesu w cięciu cennika. Tym bardziej że obniżka nie obejmie zakwaterowania hotelowego, czyli dokładnie tego segmentu, gdzie ceny w ostatnich latach wzrosły najbardziej. Innymi słowy: turysta zapłaci tyle samo, mieszkaniec wypije równie drogą kawę, a budżet państwa straci setki milionów euro.

VAT spadnie, ale inflacja się nie cofnie. Branża odetchnie, konsumenci nie, rząd będzie mógł pochwalić się „działaniem na rzecz przedsiębiorców”, choć efekty odczują głównie księgowi i dyrektorzy finansowi sieciowych gigantów.

*

Ta obniżka jest bardziej polityczna niż ekonomiczna, bo to ulga bez ulgi, gest bez realnego skutku, a kiedy w przyszłym roku rachunek za zwykły obiad w Dublinie wciąż wyniesie 45 euro, rząd z pewnością znajdzie kogoś innego do obwinienia. Może dostawców, może inflację, może pogodę, choć jedno jest pewne: w Irlandii VAT może spadać, ale ceny nigdy nie idą w dół.

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Photo by Dan Gold on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version