Od dziś w Irlandii obowiązuje nowa rzeczywistość prawna. Na mocy pierwszej fazy ustawy o tkankach ludzkich z 2024 roku każdy obywatel i rezydent tego kraju staje się automatycznie potencjalnym dawcą organów, o ile wyraźnie się temu nie sprzeciwi.
To zmiana fundamentalna – nie tylko w prawie, ale i w filozofii, jaką państwo stosuje wobec ciała człowieka po śmierci. Od dziś obowiązuje model domniemanej zgody: nie wyraziłeś sprzeciwu? Organy masz już de facto „zarezerwowane” na potrzeby transplantologii.
Czy to rewolucja? Czy może subtelne przesunięcie granicy tego, co państwo uważa za swoje?
Nowe przepisy formalnie wprowadzają system, w którym osoba, która nie zarejestrowała sprzeciwu, jest traktowana jako zgadzająca się na oddanie organów. Jak podkreślił Colin White z Irlandzkiego Stowarzyszenia Nerek, rolę ostatecznego głosu nadal odgrywa rodzina zmarłego, a lekarze będą musieli upewnić się, że bliscy nie mają nic przeciwko pobraniu organów.
Brzmi to jak delikatny kompromis, ale faktem pozostaje, że po raz pierwszy domniemanie zgody staje się normą prawną, co jednak zmienia logikę całej debaty. White: – To nie pytanie, czy rozważałeś oddanie organów. Teraz trzeba zapytać: czy istnieje jakiś powód, byś się temu sprzeciwiał?
W tym miejscu pojawia się poważne pytanie: czy społeczeństwo zostało wystarczająco dobrze poinformowane i przygotowane na tę zmianę? Czy przeciętny obywatel wie, że od dziś to on musi wykonać krok – i wpisać się do rejestru sprzeciwu – jeśli nie chce, by jego organy były pobierane po śmierci? Obawy te nie są czysto teoretyczne. W wielu krajach, które wprowadziły podobne systemy, okazało się, że brak kampanii informacyjnej prowadzi do nieporozumień, a nawet do przypadków pobrań wbrew życzeniu zmarłych.
Co więcej, osoby z tzw. grupy wykluczonej – niepełnoletnie, osoby niesamodzielne czy niezdolne do świadomej decyzji – zwolnione są z automatycznego dawstwa. Ale gdzie przebiega granica? Jak będzie oceniana zdolność do wyrażenia woli? Ustawa milczy, pozostawiając wiele interpretacji… lekarzom i urzędnikom.
Colin White słusznie zauważa, że samo prawo „nie zmienia zasad gry”. Rzeczywiście – mniej niż 1% wszystkich zgonów w kraju odbywa się w okolicznościach, które pozwalają na pobranie organów. System transplantacyjny w Irlandii zmaga się z brakiem infrastruktury, specjalistów i logistyki. Nowe przepisy nie zwiększą liczby przeszczepów, jeśli szpitale nadal będą miały braki kadrowe i proceduralne opóźnienia.
Zmiana prawa ma więc charakter bardziej symboliczny niż praktyczny. Może przyczyni się do zmiany świadomości społecznej, ale nie zastąpi realnej reformy systemu zdrowia. A tej – mimo dramatycznych apele lekarzy i pacjentów – wciąż nie widać.
Teoretycznie – chorzy oczekujący na przeszczepy. W praktyce – dopiero za jakiś czas i o ile równolegle z prawem pójdzie rzeczywiste wsparcie organizacyjne i finansowe dla systemu transplantacyjnego.
Można się zastanawiać, czy państwo nie przesadziło, sięgając po domniemanie zgody w tak delikatnej sprawie, jaką jest integralność cielesna po śmierci. Bo choć intencje mogą być szlachetne, sposób ich realizacji może budzić niepokój: kiedy przestajemy być właścicielami własnego ciała? Czy śmierć oznacza automatyczne przekazanie siebie w ręce urzędników?
Eksperci są zgodni – to, co naprawdę ma znaczenie, to rozmowa z bliskimi. To oni, w chwili śmierci, będą musieli podjąć decyzję – często pod presją czasu i emocji. Dlatego Colin White apeluje: – Daj swojej rodzinie możliwość, aby stanęła w Twojej obronie.
To słuszna rada. Zwłaszcza w systemie, w którym zgoda stała się domniemaniem, a sprzeciw — aktem obywatelskiego działania.
Ustawa o tkankach ludzkich to przepis, który łatwo sprzedać jako moralny postęp, ale bez odpowiedniej infrastruktury, edukacji społecznej i poszanowania wolności jednostki może się stać kolejnym przykładem na to, jak państwo przenosi odpowiedzialność na obywatela, nie rozwiązując realnych problemów systemu zdrowia.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by Robina Weermeijer on Unsplash