„Jesteśmy przyszłością tego kraju, a oni próbują nas wyrzucić” – te słowa studentów rozbrzmiewają już w całej Irlandii. Młodzi ludzie wychodzą na ulice w obronie tego, co uważają za swoje fundamentalne prawo: dostęp do edukacji bez barier finansowych, które mogą okazać się nie do pokonania. Wszystko za sprawą decyzji rządu, który zapowiedział powrót do pełnego czesnego w wysokości 3000 euro rocznie, co oznacza podwyżkę o 1000 euro względem ostatnich trzech lat.
Podwyżka jest efektem zakończenia tymczasowej ulgi wprowadzonej w 2022 roku w ramach walki z kryzysem kosztów utrzymania. Choć od początku była ogłaszana jako rozwiązanie przejściowe, wielu studentów i ich rodziny mieli nadzieję, że stanie się zalążkiem systemowej reformy i obniżenia kosztów edukacji wyższej w Irlandii na stałe. Dziś te nadzieje legły w gruzach, a gabinet tłumaczy, że w obecnej sytuacji budżetowej nie jest w stanie kontynuować ulgi. Minister ds. szkolnictwa wyższego James Lawless stwierdził wprost, że „wszyscy muszą grać kartami, które im rozdano”, wzbudzając wściekłość środowisk studenckich, które zarzucają mu brak wizji i pogardę dla ich problemów.
Aontas na Mac Léinn in Éireann, czyli Ogólnokrajowa Unia Studentów określiła rządowe działania jako „wyrachowany cios w plecy młodzieży” i złamanie obietnic złożonych przez polityków w ramach rządowego programu. Studenci twierdzą, że władze mówią o równości i inwestycji w kapitał ludzki, a w rzeczywistości podnoszą kolejne bariery dla tych, którzy i tak balansują na granicy możliwości finansowych. Przewodniczący Unii Studenckiej w Galway powiedział bez ogródek, że dla wielu osób dodatkowe 1000 euro oznacza konieczność rezygnacji z edukacji. „To właśnie ci z najmniej zasobnym portfelem zapłacą najwięcej, a niektórzy po prostu nie podejmą studiów” – zaznaczył, wskazując na groźbę powrotu do czasów, gdy na uczelniach przeważały dzieci elit i klasy średniej.
Sinn Féin nazwało decyzję rządu skandalicznym policzkiem dla młodzieży. Poseł Pearse Doherty podkreślił, że to jasny sygnał dla studentów i ich rodzin: „zostaliście porzuceni, nikt się wami nie przejmuje”. Zdaniem opozycji powrót do wyższego czesnego to dowód na to, że rząd nie rozumie dramatycznej sytuacji mieszkaniowej i kosztowej, w której żyje obecnie młode pokolenie Irlandczyków.
Na kampusach w całym kraju rozpoczęły się protesty. Od Galway po Cork i Dublin studenci ogłaszają marsze i akcje sprzeciwu. Z ich wypowiedzi przebija rozgoryczenie, ale i poczucie, że walczą nie tylko o siebie, lecz także o tych, którzy dopiero marzą o pójściu na studia.
Rząd broni jednak swojej decyzji, argumentując, że ulga była jedynie działaniem kryzysowym, a środki publiczne muszą być wydawane zgodnie z priorytetami budżetowymi, zwłaszcza w czasie zagrożeń zewnętrznych i presji inflacyjnej. Taoiseach Micheál Martin zapewnia, że „klasa średnia nie zostanie zapomniana”, lecz jednocześnie przyznaje, że budżet nie przewiduje kontynuacji obniżki w roku akademickim 2025/26.
W tle tych deklaracji wybrzmiewa pytanie o przyszłość irlandzkiego systemu edukacji wyższej i o to, czy kraj, który reklamuje się jako otwarty i nowoczesny, rzeczywiście umożliwia młodym ludziom rozwój bez względu na ich status materialny. Bo choć Irlandia w ostatnich latach przeżywa gospodarczą hossę, dla studentów i ich rodzin ten wzrost nie przekłada się na realne odciążenie domowych budżetów. Niektóre z osób, wyrażających swoją opinię na forach internetowych twierdzą, że obecna fala niezadowolenia może być zapowiedzią większego kryzysu zaufania młodego pokolenia do państwa. I choć politycy zapewniają, że „rozumieją trudności”, na razie studenci słyszą jedno: zapłaćcie więcej albo zrezygnujcie ze swoich marzeń.
Bogdan Feręc
Źr. Independent